sobota, 27 lutego 2021

Rozmowy w KTM #6 - Włóczkowo zakręcona Beata

Witajcie!

Dziś w Rozmowach Twórczych Mam chcę Wam przedstawić twórczo a właściwie włóczkowo zakręconą osobę: Beatę Gowin z okolic Góry Kalwarii.

Ślązaczka, która przeprowadziła się pod Warszawę. Informatyk, kamerzystka obecnie tworzy w kuchni, na drutach, szydełku, kołowrotku i drumkarderze.


-Cześć Beata. Zanim zaczniemy rozmowę o przędzeniu, robieniu na drutach i szydełku powiedz nam jak to u Ciebie się zaczęło?

- Witam wszystkich. Oj...To chyba od przedszkola. Moja babcia była krawcową i zawsze chciałam jej pomagać. Babcia pozwalała mi wyciągać nici z fastrygi, a potem widząc moje zaangażowanie nauczyła mnie haftować. Robótki ręczne bardzo mi się podobały i byłam nimi zafascynowana. Pod okiem babci opanowałam te podstawy szydełka i robienia na drutach.

- Pamiętam obrazy na płótnie w Twoim rodzinnym domu..

-Tak, to zaczęło się w czasach liceum. Moja nauczycielka plastyki odkryła, że drzemie we mnie jakiś talent. Wszyscy w klasie malowali na kartkach a mi kazała na płótnie. Tak powstała cała seria obrazów i miałam nawet wystawę w szkole. Próbowałam też malowania na deskach, sklejkach a potem był etap gdy koledzy wychodzili z wojska i prosili mnie o rysunki na chustach rezerwistów. To były arcydzieła (hahaha) niestety nie utrwalone na zdjęciach, a szkoda, byłoby co wspominać teraz.



- Razem też odkrywałyśmy haft krzyżykowy. Ja malutkie formy a Ty od razu cztery pory roku w dużym formacie

- To były czasy gdy pojawiły się na rynku niemieckie „Anny” a w ich piękne wzory. Aż chciało się coś takiego stworzyć. Cztery pory roku wiszą ładnie oprawione u mojej mamy, tak jak wyhaftowany papież, pejzaże… Szkoda, że nie dokończyłam znaków zodiaków. Robiłam głównie dla rodziny i siebie. Pamiętam jak cieszyły oko wyszywane poduszki, serwetki i inne.

-Potem, jak się nie mylę, był decoupage?

-Po przeprowadzce pod Warszawę odkryłam nowy sklep plastyczny, w którym zainteresowały mnie różne preparaty. Zrobił się jakiś bum na decoupage – jakoś wszędzie w internecie go widziałam. Zaczęłam czytać o tej technice i próbować. A potem to już było go pełno w domu : chlebak, tace, doniczki, skrzynie, pudełka, lusterka, okładki, podkładki, bombki, butelki… Do tego doszła jeszcze wiklina papierowa. Znajomi zamawiali dla znajomych a ja świetnie się przy tym bawiłam.






- I robótki na drutach oraz szydełku…

-One przewijały się cały czas w mniejszym lub większym stopniu. W liceum robiłam swetry na drutach aby mieć pieniądze na farby. Serwetek szydełkowych powstało mnóstwo. Potem były zazdroski do okien. Parę lat temu odkryłam, że na rynku pojawiły się nowe, zupełnie inne włóczki niż kiedyś… I całkiem inne druty, szydełka, … Jak zaczęłam próbować tych nowości to już wsiąkłam na całego. To nie to co kiedyś. Wszystko było takie poręczne, włóczki milutkie, multum kolorów, internet zasypywał wzorami i inspiracjami. Aż chciało się wszystkiego spróbować. Zaczęłam od chust. Każda kolejna z trudniejszym wzorem z innej wełny. Swetry, czapki, rękawiczki, skarpety, kocyki, koce, narzuty, plecaki, torby … och chyba nie wymienię wszystkiego.











- Rewelacyjne były Twoje nadkolanówki. Każde inne i każde z swoją historią. Ile ich powstało?

- Nie pamiętam, przestałam liczyć w pewnym momencie. Były personalizowane, według osoby która zamawiała, każde inne. Jedna pani chciała romantyczne, inna związane z książkami...Sama wymyślałam do nich wzory albo łączyłam z innymi.. Były też różniste skarpety, które najbardziej spodobały się w Szwecji i na Wyspach Brytyjskich. Największą, rozmiarowo, moją robótką są duże koce 170x220, które zdobią mój dom, ale też i parę sprzedałam.












                                                             (skarpetki do jogi)

- Czy to prawda, że z każdej wycieczki zagranicznej przywozisz motki wełny?

-Tak, to moje pamiątki z podróży. Planując każdą wycieczkę sprawdzam gdzie w okolicy są sklepy dziewiarskie :) Mam między innymi włóczkę Noro z Japonii, jakąś z Chin (trudno się doczytać), włóczki skarpetkowe z Kanady, Portugalii, Hiszpanii. Na początku były to włóczki o prostym składzie później już wyszukiwałam rarytasy z merynosa, bawełniane i inne. Rodzinka już się przyzwyczaiła do tego, że jestem włóczkowo zakręcona i nawet do samolotu biorę druty (takie bambusowe na żyłce można). Oczywiście do torby plażowej też (hahaha)


-Sama przędziesz i farbujesz ?

- Tak, Za chwilę będę strzygła i hodowała (śmiech) owce.

Przędę i farbuję ale również obrabiam surowe runo ze strzyży czyli obcięte ze zwierzaka. To znaczy zamawiam u hodowcy runo z owcy lub alpaki, a ostatnio również wyczeskę z psa (haha) ale o tym potem. Takie brudne runo piorę.

Ostatnio moja córka przyszła do mnie ze stwierdzeniem, że nie jesteśmy normalną rodziną. Trochę się wystraszyłam o co może chodzić. A ona wyjaśniła, że u normalnych ludzi nie suszy się w łazience wszędzie wełna.

Po wyschnięciu czeszę na gręplarce (drumkarderze). Następnie farbuję, mieszam kolory, potem na kołowrotek i jest nić! Gotowa wełna do pracy na drutach lub szydełku.

Teraz odkładam pieniądze na zakup porządnego krosna. Będzie się działo (śmiech)




-Wspomniałaś o wełnie z psa

- Okazało się, że niektóre rasy psów mają bardzo fajne futro, które można również uprząść lub potraktować jak owcze runo. Dzięki spotkaniom robótkowym online poznałam koleżankę, która zajmuje się takim psim runem, wstępnie je oczyszcza i grępluje. Jest to futro z ras takich jak samoyed, nowofunland i moskiewski pies stróżujący. Oczywiście są to wyczeski, czyli futro, które wyczesuje się z psa.


Gdy odkryłam jaka ilość zwierząt ma futra nadające się na wełnę, samych owiec jest kilkadziesiąt ras, postanowiłam zgłębić temat i popróbować tworzenia wełny z różnych źródeł aby przekonać się samemu jakie rodzaje wełny otrzymam. Tą wiedzą postanowiłam się podzielić i bardzo ucieszyła mnie propozycja przeprowadzenia warsztatów z dziećmi aby pokazać im skąd się biorą ubrania.” Od owieczki do czapeczki.” Dzieci zapoznały się z różnymi wełnami, mogły dotykać runa, włóczek, mieszały kolory, czesały wełnę. Przygotowałam też do nich filmiki, na których pokazałam jak strzyże się owce i że zwierzęta są przede wszystkim bezpieczne. Dzieci były wszystkim bardzo zainteresowane i gdyby nie pandemia to mogłabym więcej takich kursów poprowadzić.

-Było mi bardzo miło z Tobą porozmawiać, powspominać i dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Szkoda, że tak mało jest Ciebie w sieci.

- Jestem tak zamotkowana, że nie mam czasu na prowadzenie jakiś stron czy bloga. Przędę sobie kolorowe sznureczki a nie opisy czy opowieści (śmiech)

Ale od nie dawna mam instagrama, córa mi założyła, bo stwierdziła, że w dzisiejszych czasach nie mieć insta ….. (hahaha) Znajdziecie mnie jako arabella0512

Dziękuję za spotkanie.

 Pozdrawiam i wracam do mojej czesanki :)


Po tym wywiadzie stwierdziłam, że jak w kimś drzemie artystyczna dusza to potrafi ujawnić się w każdej dziedzinie rękodzieła jakiej się ta osoba poświęci. A Was też ciągnie do różnych technik czy pozostajecie wierni jednej?

Pozdrawiam
Joanna

7 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem różnorodności prac. Wszystkie są świetne. Zazdroszczę talentu:) Jednak najbardziej podoba mi się ta pierwsza chusta nad plecaczkiem.Czy jest może gdzieś do niej schemat ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow jestem pod wrażeniem zwłaszcza tych dluuugich rewelacyjnych skarpet i tego ze obrabiasz surowa wełnę.... chyba napisze do Ciebie e-mail bo mamy owce .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie a jak mozna sie skontaktować z Beata ?

      Usuń
    2. Na FB znajdziesz ją jako Beata Gowin lub pisz na e-mail: arabella73@wp.pl

      Usuń
    3. FB nie mam ale chetnie napisze e-mail, dziekuje !

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń