O Johnnym czyli Janie Kaczkowskim na pewno słyszała większość z Was. Myślę, że wiele osób już widziało film z Dawidem Ogrodnikiem w roli głównej, który dostępny jest obecnie na Netflixie a wcześniej także na Playerze.
Film jest ekranizacją powieści Macieja Kraszewskiego o tym samym tytule opowiadającej o pewnym, wyjątkowym księdzu, który ze swojej śmiertelnej choroby zrobił narzędzie do czynienia dobra. Ale czy na pewno to wszystko stało się za sprawą glejaka mózgu, który odebrał mu życie?
Miałam ogromne szczęście spotkać ks. Jana, a właściwie wówczas jeszcze kleryka ... pamiętam go jako człowieka o silnej osobowości, o wyjątkowej inteligencji, poglądach popartych nie tylko głęboką wiarą, ale i wiedzą. Dyskutowaliśmy, oj dużo dyskutowaliśmy, myślę, że oboje mieliśmy "niewyparzone języki" :)
W tamtych czasach oczywiście nikt z nas nie wiedział jak potoczą się nasze losy, Jan przygotowywał się do święceń kapłańskich, wspomagając w czasie diakonatu księży z mojej parafii a ja przygotowywałam się do ślubu.
Potem wyprowadziłam się z Gdańska a Jan zaczął budować hospicjum. Wiadomość o jego chorobie była dla każdego kto go znał szokiem ... wtedy już nie mieliśmy kontaktu, choć oczywiście śledziłam jego poczynania w mediach, słuchałam, oglądałam, czytałam i byłam pełna podziwu. Po kilu latach będąc w moim kościele parafialnym na mszy zobaczyłam Jana, doświadczonego chorobą, który "przyjechał żebrać" (to jego słowa) o pomoc finansową niezbędną do ukończenia budowy hospicjum.
Teraz, gdy Jana już nie ma, najpierw wysłuchałam książki - świetne wykonanie autora! - a potem zobaczyłam film i ... widziałam go. Dawid Ogrodnik niesamowicie wiernie odtworzył postać Johnnego, jego gesty, sposób mówienia i poruszania się, szczególnie w czasie choroby.
Opowieść będąca wspomnieniem Patryka Galewskiego, który pod wpływem osobowości i charyzmy Jana wrócił na ścieżkę praworządności jest świetnym sposobem na pokazanie sposobu działania tego niezwykłego człowieka.
Jestem przekonana, że gdyby nie choroba o Janie słyszelibyśmy równie dużo i często. Nie był osobą, która umiałaby milczeć gdyby komuś działa się niesprawiedliwość, wspierałby inicjatywy, które w jego oczach byłyby warte wsparcia, tak jak choćby Jurka Owsiaka.
Jeśli jeszcze nie oglądaliście filmu myślę, że najbliższe dni będą dobrym momentem to zobaczenia go. Polecam oczywiście książkę - niesamowita opowieść od człowieku, który sięgnął dna, a Jan potrafił wydobyć z niego wrażliwość, pomóc odkryć talenty, zostać jego ojcem. Nie raz i nie dwa zakręciła mi się łza w oku choć zarówno powieść jak i film dalekie są od ckliwości.
Polecam też stronę Piotra Żyłki i jego rozmowę z Patrykiem Galewskim:
http://piotrzylka.pl/patryk-galewski-czlowiek-z-trudna-przeszloscia-ktorego-zycie-zmienilo-spotkanie-z-ksiedzem-janem-kaczkowskim/
i cykl rozmów z ks. Janem: http://piotrzylka.pl/cykl-wideo-zycie-na-pelnej-petardzie/
Johnny to piękna opowieść o miłości do drugiego człowieka, o poszukiwaniu sensu w życiu, o wierze, o umieraniu, o konieczności "bycia".
Serdecznie Wam polecam
O Aniu, dziękuję Ci bardzo za ten wpis, nie znam historii ks. JANA ale chętnie poznam 🖐
OdpowiedzUsuń