Witajcie.
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego <klik> w nasze ręce wpadła sympatyczna opowieść o przygodach gosposi Amelii Badelii autorstwa Peggy Parish w tłumaczeniu Wojciecha Manna.
Państwo Rogers zatrudnili nową gosposię, jednak pierwszego dnia jej pracy musieli pilnie wyjechać, Pani Rogers zostawia Amelii Badelii listę czynności do wykonania i prosi ją o dokładne wykonanie tych poleceń. Co z tego wyniknie? Amelia Badelia bardzo dosłownie traktuje każde z poleceń...
-Zmienić ręczniki w zielonej łazience - oj Amelia Badelia zmieniła je nie do poznania!
-Odświeżyć meble - kto by pomyślał, żeby meble odświeżyć za pomocą pudru, na to wpaść mogła tylko sympatyczna, choć nieco niemądra Amelia Badelia
-Pamiętać o zdjęciu zasłon do prania - Amelia Badelia sądziła, że trzeba im zrobić zdjęcie, a ponieważ nie miała aparatu wiernie odwzorowała firany na rysunku
-Po skończeniu pracy w salonie wyłączyć lampy i dać im odpocząć - żarówki z lamp takiego odpoczynku, jaki zafundowała im Amelia Badelia, jeszcze nie miały...
-Odmierzyć dwie filiżanki ryżu - jak mierzyć to mierzyć...do pomiaru przydał się Amelii Badelii centymetr krawiecki:
-Rzeźnik dostarczy mięso i kurczaka. Przygotować ładną porcję steku i włożyć go do lodówki. Kurczaka przygotować do obiadu.
Nie trudno się domyślić jaka była reakcja Państwa Rogers gdy wrócili do domu i zobaczyli w jaki sposób polecenia z listy zinterpretowała Amelia Badelia. Jednak Amelia niczego nieświadoma oprowadzała Państwa Rogers po domu pokazując jak DOKŁADNIE wykonała wszystkie polecenia z listy pozostawioną przez Panią Rogers. Złość Pani Rogers była ogromna, jednak Pan Rogers tuż przed wybuchem gniewu żony poczęstował ją przepysznym bezowym tortem cytrynowym, która zrobiła-a jakże!- Amelia Badelia...Państwo Rogers w jednym momencie oddali się chwili zapomnienia, przymknęli oko na szalone pomysły Amelii Badelii, przyzwyczaili się do steku udekorowanego koronkami w zamian na najpyszniejszy cytrynowy tort bezowy.
Opowiadanie o Amelii Badelii to bardzo sympatyczna lektura.
Od wczoraj przeczytałam ją swoim dzieciakom chyba z 4 razy, za każdym razem komentujemy zachowanie Amelii, dzieciaki (4 i 5 lat) zdają już sobie sprawę, że nie o taką zmianę ręczników chodziło Pani Rogers i bynajmniej nie taki odpoczynek dla żarówek...
Opowiadanie to skłoniło mnie do poszukiwania dalej i wymyślenia zabawy ze "słowem" w roli głównej. Stąd to opowiadanie jest dziś wyjściową do dalszej zabawy i nauki przez zabawę :)
Przypomniało mi się np. jak dawno temu wracając do domu utknęliśmy w korku przy wyjeździe z miasta. Dzieciaki "szukały" KORKA...wypatrując za okna samochodu ;)Wtedy po raz pierwszy słowo korek nabrało nowego znaczenia dla niespełna dwuletniej Zosi ;)
Nasz język jest bardzo bogaty, posługujemy się porównaniami i przysłowiami w codziennym życiu. Nim dzieci ogarną sztukę ich rozumienia minie nieco czasu, ale przychodzi to w miarę naturalnie.
Homonimy (homografy/homofony) jest w naszym języku nieco wyrazów o takim samym brzmieniu, lecz odmiennym znaczeniu, pochodzeniu i czasami także pisowni...
To pierwsze wyrazy, o wielorakim znaczeniu , które mi przyszły na myśl.
Możecie je napisać na karteczkach, losować i podawać znaczenie słów, można zilustrować także te słowa :)
GRANAT
ZAMEK
POKÓJ
KLUCZ
KOMÓRKA
KOREK
MIGDAŁ
KOZA
MOŻE/MORZE
Poza tym ze starszymi dzieciakami z powodzeniem możemy zagrać w gry typu Scrabble czy bawić się w tworzenie słów na ostatnią literę słowa jakie podał poprzednik...
np. GosposiA-ArmagedoN-NianiA-AtoM-MarionetkI-IgielniK-KróliK...etc...
Można się pobawić sylabami, np,kto stworzy historyjkę w której ulokuje najwięcej wyrazów z sylabą "ba" albo "ata" etc.
Dzieciaki (Kalina 11 lat, Malwina 6 lat i Zosia 5 lat) narysowały dzielnicę domów, taką w której być może mieszkaliśmy Państwo Rogers:
np. GosposiA-ArmagedoN-NianiA-AtoM-MarionetkI-IgielniK-KróliK...etc...
Można się pobawić sylabami, np,kto stworzy historyjkę w której ulokuje najwięcej wyrazów z sylabą "ba" albo "ata" etc.
Dzieciaki (Kalina 11 lat, Malwina 6 lat i Zosia 5 lat) narysowały dzielnicę domów, taką w której być może mieszkaliśmy Państwo Rogers:
Nie mogło też zabraknąć tortu bezowego, u nas co prawda nie jest to wersja cytrynowa, lecz malinowa...ale była również przepyszna :
Musimy sięgnąć po kolejne opowiadania z tej serii, ponieważ humor narracji bardzo przypadł dzieciakom do gustu.
A Wy?
Mieliście już okazję przeczytać o przygodach tej zwariowanej gosposi?
Pozdrawiam
Świetne opowiadanie i genialna recenzja :)) u nas słowne zabawy są na porządku dziennym, w szczególności stojąc w korku ;)) Ale ta dzielnica piękna musiała być, ile w niej piesków :))
OdpowiedzUsuńOczywiście, ze mieliśmy Adaś z wielkim entuzjazmem recenzowane
OdpowiedzUsuńTacie książkę😎
A ja przyznam, że u dzieci siostry nie widziałam tej książeczki, więc raczej jej nie znają, a wygląda na naprawdę zabawną.
OdpowiedzUsuńDzieci uwielbiają takie słowno-literowe zabawy. My do tego dołączamy kulanie piłką, ot takie urozmaicenie :)
Książka cudna.
OdpowiedzUsuńChetnie poszukam jej dla nas :-*
Cuudna ksiazeczka :))) Daje do myslenia :)) Baardzo mi sie podoba :)) A Torcik mniaaam :)))Piekne obrazki dzieci :))
OdpowiedzUsuń