Witajcie Kochani
Dzisiejszy wpis z cyklu Rodzicielstwo poświęcony został wulgaryzmom w mowie dzieci. Tak, właśnie dzieci. Nie użyłam tego słowa przypadkowo, gdyż najnowsze badania wykazują, że już najmłodsze pokolenie coraz chętniej używa słów powszechnie uważanych za wulgarne.
Czym jest wulgaryzm?
Wikipedia podaje następującą definicję tego słowa:
Wulgaryzm (z łac. vulgaris „pospolity; ludowy” od vulgus „lud; pospólstwo”) – wyraz, wyrażenie lub zwrot uznawany przez użytkowników danego języka za nieprzyzwoity lub ordynarny.
Ze względu na sytuacje, w jakich się ich używa, podzielić je można na grupy:
- przekleństwa, czyli grupa słów używanych, aby rozładować napięcie
występujące z powodu uniesienia emocjonalnego
lub negatywnych bodźców docierających do jednostki,
- używane w celu świadomego obrażenia drugiej osoby albo grupy ludzi,
- używane w celu wyrażenia lekceważenia czegoś lub kogoś,
- używane jako słowa zastępcze, wieloznaczne, jako zmiennik słowa o innym znaczeniu, uwypuklający np. krytykę,
- funkcja dehumanizująca poprzez poluzowywanie norm obyczajowych, by przyzwyczaić do ich łamania, czyli wysoce kontrowersyjna, gdy jest stosowana np. w stosunku do żołnierza szeregowego w wojsku,
- humorystyczne osobliwości słowne, nawyki, natręctwa słowne
„słowa-przecinki”,
- funkcja estetyczna, artystyczna, abstrakcyjny humor, artyzm słowny
Pierwsze "brzydkie słowa" usłyszeć można już od 2-3 latka. Dzieci w tym wieku uczą się głównie poprzez naśladowanie osób z ich otoczenia. Dorośli, często przemęczeni i narażeni na liczne stresy, w ten sposób dają upust swoim emocjom i frustracjom. W domu czują się mniej skrępowani, ale często zapominają, że ich pociechy bacznie śledzą ich poczynania. Ale nie tylko dom jest miejscem, gdzie dziecko może zetknąć się z niecenzuralnym słownictwem. Nierzadko wulgarny język słyszymy w miejscach publicznych: w sklepie, na ulicy, przystanku autobusowym... Najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić słysząc nieodpowiednie słowa w ustach naszych pociech, to zabronić je wypowiadać. Dlaczego? Bo dzieci lubią postępować na przekór swoim rodzicom i to już od najmłodszych lat. Wielu maluchów będzie je wręcz wypowiadać ze zdwojoną siłą, chwaląc się przy każdej możliwej okazji z faktu poznania "brzydkiego słowa". Pamiętać należy jednak, że pojęcie wulgaryzmu w tym przypadku jest nieco inaczej rozumiane niż w odniesieniu do dorosłego. Reagować powinniśmy już wtedy, gdy dziecko wypowiada tak popularne "kurde", a także słowa jednoznacznie obraźliwe: świnia, gnojek, dupek itd. Nie zabraniamy. Jak więc należy postępować? Przede wszystkim musimy uzbroić się w cierpliwość i wyjaśniać dziecku, że dane słowo jest "brzydkie" i sprawia przykrość. Po drugie pilnujemy czystości swojej mowy! I to chyba powinien być punkt pierwszy i najważniejszy, choć wbrew pozorom nie jest to takie proste i dorosłym chyba nawet trudniej niekiedy nad tym zapanować...
Ponadto starajmy się już od najmłodszych lat dużo czytać naszym dzieciom, a tych starszych zachęcać do samodzielnej lektury. Wzbogaca to słownictwo naszych pociech, dzięki czemu potrafią swoje emocje "ubrać w słowa". A co, jeśli to nie działa? Zawsze możemy odwrócić uwagę dziecka urządzając zabawę w wymyślanie śmiesznych słów, bądź podsuwając mu zabawny "zamiennik". U mnie sprawdziło się "motyle skrzydełko". Do tej pory w chwilach frustracji, emocjonalnego napięcia słyszę właśnie to określenie z ust mojego dziecka.
Moc wulgaryzmów przybiera na sile wraz z wiekiem. Dzieci w wieku szkolnym potrafią operować naprawdę nieprzyzwoitymi słowami. W moim odczuciu częściej przeklinają chyba chłopcy, a przynajmniej w mniejszym stopniu ich to krępuje. Chcą "zabłysnąć" wśród rówieśników. Dziewczynki bardziej dbają o czystość mowy, potrafią też przeprosić, gdy coś się im wymsknie. Chociaż generowanie szeroko idących wniosków w tym przypadku jest niestosowne- znajomość wulgaryzmów nie jest bowiem motywowana wiekiem czy płcią naszej pociechy.
Oczywiste jest, że my rodzice musimy zadbać o kulturę wypowiedzi naszego potomstwa. Z pomocą przychodzą nam również nauczyciele.
Na szczególną uwagę zasługuje akcja Szkoła bez przemocy.
Pierwsze "brzydkie słowa" usłyszeć można już od 2-3 latka. Dzieci w tym wieku uczą się głównie poprzez naśladowanie osób z ich otoczenia. Dorośli, często przemęczeni i narażeni na liczne stresy, w ten sposób dają upust swoim emocjom i frustracjom. W domu czują się mniej skrępowani, ale często zapominają, że ich pociechy bacznie śledzą ich poczynania. Ale nie tylko dom jest miejscem, gdzie dziecko może zetknąć się z niecenzuralnym słownictwem. Nierzadko wulgarny język słyszymy w miejscach publicznych: w sklepie, na ulicy, przystanku autobusowym... Najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić słysząc nieodpowiednie słowa w ustach naszych pociech, to zabronić je wypowiadać. Dlaczego? Bo dzieci lubią postępować na przekór swoim rodzicom i to już od najmłodszych lat. Wielu maluchów będzie je wręcz wypowiadać ze zdwojoną siłą, chwaląc się przy każdej możliwej okazji z faktu poznania "brzydkiego słowa". Pamiętać należy jednak, że pojęcie wulgaryzmu w tym przypadku jest nieco inaczej rozumiane niż w odniesieniu do dorosłego. Reagować powinniśmy już wtedy, gdy dziecko wypowiada tak popularne "kurde", a także słowa jednoznacznie obraźliwe: świnia, gnojek, dupek itd. Nie zabraniamy. Jak więc należy postępować? Przede wszystkim musimy uzbroić się w cierpliwość i wyjaśniać dziecku, że dane słowo jest "brzydkie" i sprawia przykrość. Po drugie pilnujemy czystości swojej mowy! I to chyba powinien być punkt pierwszy i najważniejszy, choć wbrew pozorom nie jest to takie proste i dorosłym chyba nawet trudniej niekiedy nad tym zapanować...
Ponadto starajmy się już od najmłodszych lat dużo czytać naszym dzieciom, a tych starszych zachęcać do samodzielnej lektury. Wzbogaca to słownictwo naszych pociech, dzięki czemu potrafią swoje emocje "ubrać w słowa". A co, jeśli to nie działa? Zawsze możemy odwrócić uwagę dziecka urządzając zabawę w wymyślanie śmiesznych słów, bądź podsuwając mu zabawny "zamiennik". U mnie sprawdziło się "motyle skrzydełko". Do tej pory w chwilach frustracji, emocjonalnego napięcia słyszę właśnie to określenie z ust mojego dziecka.
Moc wulgaryzmów przybiera na sile wraz z wiekiem. Dzieci w wieku szkolnym potrafią operować naprawdę nieprzyzwoitymi słowami. W moim odczuciu częściej przeklinają chyba chłopcy, a przynajmniej w mniejszym stopniu ich to krępuje. Chcą "zabłysnąć" wśród rówieśników. Dziewczynki bardziej dbają o czystość mowy, potrafią też przeprosić, gdy coś się im wymsknie. Chociaż generowanie szeroko idących wniosków w tym przypadku jest niestosowne- znajomość wulgaryzmów nie jest bowiem motywowana wiekiem czy płcią naszej pociechy.
Oczywiste jest, że my rodzice musimy zadbać o kulturę wypowiedzi naszego potomstwa. Z pomocą przychodzą nam również nauczyciele.
Na szczególną uwagę zasługuje akcja Szkoła bez przemocy.
Nauczyciele ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Świebodzinie postanowili rozprawić się z problemem przekleństw wśród uczniów, gdyż jak wspominałam wcześniej, wulgaryzmy to rodzaj agresji słownej i trzeba jej przeciwdziałać od najmłodszych lat.
Źródła:
Oj, to temat rzeka. My z mężem pilnujemy się, ale w przedszkolu nasze dziecko nauczyło się mówić do kogoś, że jest d... Bo kolega tak powiedział i przez dłuższy czas nie potrafiliśmy tego wyplenić, tym bardziej, że babcia się śmiała, gdy wnuk tak powiedział do dziadka. Ciężkie zadanie dla rodzica, jeżeli otoczenie chociaż raz się zaśmiało, bo dziecko wtedy próbuje w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Ale należy tłumaczyć i starać się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tu przyznam Ci rację, otoczenie nie zawsze jest naszym sprzymierzeńcem...
UsuńMh... Temat trudny to sie zgadza. Nasze dzieci nie sa poki co narażone na kontakt ze środowiskiem z takim słownictwem co nie zmienia faktu ze bedzie tak do konca zycia... U mas w domu nie używamy takich slow ale pamietam ze kiedys ja sama nad soba pracowałam zeby nie używać przysłowiowych przecinków "kurczę" czy "kurde".... Ale warto dbać o nasza kulturę słowa wiec dzieki za ten post !
OdpowiedzUsuńDziękuję Agato, cieszę się, że moje posty choć w minimalnym stopniu są doceniane. Temat rzeka i wydawało mi się, że bardzo oczywisty, co nie zmienia faktu, że czasem warto tak dla przypomnienia napisać;)
UsuńWarto dbać o język już od najwcześniejszych lat! Świetny post, pozdrowienia ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńOj chciałabym nie znać tych brzydkich słówek haha. Niestety ale ja od małego słyszałam same bluzgi bo u mnoe rodzice na wsi się złościli a to na zwierzyniec a to tata przy maszynach. Niestety i mi sie zdarza przeklnać a dzieciarnia szybko też łapie choć uważaja aby tego nie robić głośno przy nas. Ach a najstarszy syn jak miał 3 latka mało mówił ale usłyszał kiedyś jak mąż powidział ch...tak.szybko to podłapał że jak szliśmy na rynek z wózkiem czy zakupy to śpiewał sobie słowo za słowem ch.. ch.. Tragedia ludzie za nami sie odwracali ale że nie zwracalismy na to uwagi po paru dniach zapomniał.
OdpowiedzUsuńNiestety ale w szkołach też wiazanki ladne dzieci mówia i nawet jeśli nie bluzgamy w domu to srodowisku szkolnym cos złapia. Ale warto przypominac i sobie i dzieciom o pewnych zasadach, etyce itp.
Agula zgadzam się z Tobą w pełni. W szkołach, zwłaszcza przechodząc korytarzem można usłyszeć naprawdę imponujące wiązanki. I choć przeważnie wynoszą to z domu, to nie ma co tego uogólniać- bo są domy, w których takich słów się nie używa, a dzieci znają, bo słyszały w miejscu publicznym czy z ust kolegi. Warto jednak rozmawiać i uczulać, bo każdy język jest piękny, gdy się używa go poprawnie i nie zaśmieca niepotrzebnymi "przecinkami". Pozdrawiam serdecznie
Usuń