Strony

środa, 24 lutego 2021

Podwieczorek #49 - Cebularze lubelskie domowe

Dziś zapraszam Was na podwieczorek do swojego domu w niewielkiej miejscowości na Lubelszczyźnie. Chciałam Wam zaproponować coś naszego, można by rzec regionalnego. Długo myślałam i padło na …CEBULARZE! 


 

Być może ktoś słyszał o tym daniu, ba nawet miał okazję go spróbować, a może nawet i zrobić? Jeśli jednak nie mieliście okazji, to dziś przekażę Wam swój przepis na cebularze. Nie chcę tu ich określać, jako lubelskie, gdyż ta nazwa od kilku lat jest chroniona. Niech więc będą to Cebularze lubelskie domowe😉

 Czym zatem są te „nasze” cebularze? To pochodzące z Lubelszczyzny okrągłe placki z ciasta drożdżowego pokrytego farszem z cebuli i maku. Już od czasów średniowiecznych były wypiekane przez Żydów licznie zamieszkujących Lublin, a przed II wojną światową sprzedawane przez nich na ulicach z koszyków trzymanych na ramionach. Taka mniej więcej jest historia tego dania.

W moim domu cebularze goszczą dość często, przynajmniej raz w miesiącu mąż się o nie dopomina i deklaruje krojenie cebuli. Dzieci też je chętnie zajadają, ale można im zrobić z mniejszą ilością farszu, jeśli nie przepadają za cebulką.

Zapraszam więc na podwieczorek! Uprzedzam, że przygotowanie zajmie trochę czasu, gdyż należy wliczyć w to przygotowanie ciasta, jego rośnięcie i potem czas pieczenia. Jeśli włączycie w przygotowanie całą rodzinę, to na pewno pójdzie Wam szybciej! A dzieci z zainteresowaniem będą oglądać proces wyrastania ciasta drożdżowego!

Zatem do dzieła!

Do przygotowania ciasta potrzebujecie:

3, 5 szkl. mąki

0,5 szkl.  ciepłego mleka

1 szkl. letniej wody

25 dkg świeżych drożdży

1 łyżeczkę cukru

1,5 łyżeczki soli

3 łyżki oleju

1.     Najpierw należy zrobić zaczyn z: mleka, drożdży, cukru i 0,5 szkl. mąki. Odstawić do wyrośnięcia na 15 minut.

2.     Pozostałą mąkę przesiać do miski, wlać zaczyn, letnią wodę i sól i dokładnie wymieszać ręką, a następnie dodać olej i wyrobić gładkie ciasto.

3.     Ciasto odstawić do wyrośnięcia, do momentu aż podwoi swoją objętość (ok. 1,5 h).

 W tym czasie przygotowujemy farsz, do którego potrzebujecie:

2 duże cebule

2 łyżki suchego maku (można dać mniej)

Szczyptę soli

Masło do smażenia

1.     Cebulę należy pokroić w kostkę i zeszklić na maśle (solimy według uznania, ile kto lubi).

2.     Do cebuli dodać mak i dokładnie wymieszać.

Po wyrośnięciu ciasto trzeba przełożyć na podsypaną mąką stolnicę i przekroić na pół. Każdą połowę ciasta należy uformować ręką w wałek i podzielić go na 8-10 części. 

 

Pojedyncze kawałki ciasta trzeba teraz uformować w półcentymetrowe placki i ułożyć na blasze. My robimy to ręką, dlatego nasze cebularze są bardzo różnorodne 😁 Na każdym placku należy ułożyć cebulowy farsz, a brzegi można (ale nie jest to konieczne) posmarować roztrzepanym jajkiem. Tak przygotowane cebularze muszą jeszcze poleżeć ok. 20 min., aby trochę podrosły, to będą bardziej puszyste!


 

 

Teraz tylko pozostaje nam upiec pyszną przekąskę ok. 20-25 min. w 180 st.C. Jeśli wolicie bardziej przypieczone i chrupiące ciasto, to po prostu musicie piec dłużej. Smacznego!

 


 

Choć może na pierwszy rzut oka przepis wydaje się skomplikowany, to jednak przygotowanie tego dania nie jest aż tak trudne. Polecam spróbować naszego regionalnego przysmaku i zapraszam w lubelskie! Podzielcie się zdjęciami i opiniami w komentarzach. Pozdrawiam! Diars 


 

 

7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy przepis, spróbujemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata, koniecznie spróbujcie i daj znać jak smakowały! Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  2. Mój mąż je uwielbia, a nie tak łatwo jest kupić dobrego cebularza. Chyba zrobię je w weekend :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa propozycja. Nie słyszałam o czymś takim. Pewnie spróbuję to zrobić. Dzięki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeszedłem na żytnie cebularze :) cebulę dzień wcześniej kroję, dosypuje mak, sól i trochę oleju mieszam i nie smażę. Ciasto na zakwasie podobne jak do chleba. Smacznego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że znam :) na studiach kolega z Zamościa przywoził do akademika zapas...a potem to był obowiązkowy punkt gdy go odwiedzaliśmy w rodzinnych stronach. Bywało, że je sama piekłam...dzieciaki lubią :)
    Mniam, fajnie że przypomniałaś o tym wypieku :)

    OdpowiedzUsuń