Strony

czwartek, 17 czerwca 2021

Agnieszka Sowińska "Przekroje. Owoce i warzywa" - aktywne czytanie

Witajcie, dziś w Klubie Twórczych Mam gościnny post z cyklu "Aktywne czytanie" - Agnieszka Gąsior-Pożarowska.

Najbardziej lubiłam niedojrzałe kolby kukurydzy, zrywane u dziadków ukradkiem. Rozpływały się w buzi słodkim, kukurydzianym mleczkiem, rzepę prosto z pola
 i marchewkę wprost z ziemi, której grudki zgrzytały pod zębami...

Kapusta najbardziej smakowała, gdy tato szatkował ją w garażu, by potem upchać w beczce i zimą raczyć nas pyszną surówką i bigosem.

Jabłka-najlepsze były papierówki. Te pierwsze, upragnione, zbierane ukradkiem 
u sąsiada – zjadałam je wraz z ogryzkiem 😊

Gruszki? Ach! Takie „wyleżane „ pod drzewem były najsmaczniejsze – pełne soku który spływał po brodzie... Ale najpierw trzeba było stoczyć bój ze stadem os, które urzędowały pod gruszą. 😊

Latem brzuch aż bolał od truskawek, czereśni i malin. Jesienią jabłka i gruszki były prawdziwymi smakołykami. Zimą – surówki „nie wychodziły” z salaterki.
 A wiosną... zapach szczypioru i czekanie na pierwszą sałatę i rzodkiewkę na kanapce...

Myślę sobie...jak często my – dorośli mówimy : „Trzeba jeść warzywa i owoce”. Dlaczego? „Bo są zdrowe” – co taki komunikat może powiedzieć dziecku?

A gdyby tak inaczej...

Gdyby te witaminy na własne oczy zobaczyć? Zajrzeć do środka truskawki, dyni czy buraka. Podpatrzeć jak Witamina B ślęczy nad książkami, Potas moczy się 
w wannie a kwas foliowy „robi” na drutach? Gdyby tak podglądnąć jak Wapń myje zęby a Witamina C naprawia popsute krzesło?

Czyż Wy sami – dorośli – po takich rewelacjach nie mielibyście ochoty zjeść buraka czy kapusty😁 – choćby po to żeby się przekonać co jest w środku?


Książka "PRZEKROJE. OWOCE I WARZYWA" to prawdziwy majstersztyk!

Niemalże nie ma w niej tekstu – poza opisem poszczególnych witamin i związków które znajdują się w warzywach i owocach. Reszta to przepiękne ilustracje przedstawiające ich przekroje.







Ile tam się dzieje!!

U nas „PRZEKROJE. OWOCE I WARZYWA” to zawsze atrakcja. Wracamy do nich często, a dziś ta książka przyniosła nam pomysł na wesołą twórczość.😊



Gdyby tak wszystkie te śmieszne witaminy uwiecznić w albumie? Ba! Samemu ten album wymyślić, wykonać, poskładać i mieć - np. po to by jedząc ogórka na kanapce prędziutko po niego pobiec i odszukać jakie to cudowne stworki witaminowe w nim mieszkają 😊

U nas tak właśnie jest z tą książką - przy jedzeniu jakiegoś warzywa czy owocu od razu pojawia się chęć sprawdzenia - co to za mieszkańcy w nim urzędują i jakie mają funkcje.


Zabawa była z tym albumem!😁

Próbując odtworzyć i przerysować te zabawne wizerunki witamin, barwników, związków zasadowych, błonników i tych wszystkich co to w jedzeniu siedzą 😁- miałyśmy niezłą frajdę. Wiedza niepostrzeżenie wchodziła do małej i dużej głowy. (zdaje się że na biologii w szkole nie zawsze byłam uważnym słuchaczem 😉).









Mimowolnie, z radosnym śmiechem, we współpracy, twórczo i ogromną frajdą - można i tak.... zdobywać wiedzę !

Taaak...

Książki czarują... Jeśli się im na to pozwoli. 😊

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka:)

3 komentarze:

  1. Świetna książeczka i jakie cudne rysunki powstały. Ja gdy zdobyłam swoją działkę, pierwszą rzeczą po wykarczowaniu jej było zakupienie dużej ilości drzewek owocowych, porzeczek, truskawek a w ubiegłym roku rabarbaru. Udało sie zdobyc starodawną papierówkę która jeszcze nie dojrzeje a już zjadana jest z drzewka. Dziewczynki jak jadą na działkę w tym momencie pierwsze kroki kierują na czereśnie i truskawki. Co z tego że taka truskawka ma na sobie trochę ziemi jak z krzaka smakuje najlepiej:-) Z dzieciństwa pamiętam jak marchewke cieniutką jak nitka wyrywałam z ziemi i oczyszczona o spodnie lądowała w mojej buzi albo ogórki, lekko skórkę się zębami obierało i reszta ogórka była już zjedzona. Ach ale pamiętam że się nie chorowało jak teraz dzieci, choć moje odpukać pomimo biegania na zimnej trawie boso są w miarę zahartowane:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ale przywołałaś wspomnienia.... faktycznie brzuchy bolały od czereśni i truskawek zjadanych w ilościach hurtowych :) szczypior ogorki pomidory czy marchew ze swojego ogrodka zawsze prosto z pola.... ach uwielbiam te wspomnienia i to jak nasze dzieci robia podobnie bo im smakuje, bo lubia.... Ale książka faktycznie swietna, zapisuje na liste, dzieki ;) aaa no i Wasz album pierwsza klasa, gratki !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Może po tej lekturze Lidia będzie bardziej na tak do owoców i warzyw...super opis,taki z dzieciństwa!

    OdpowiedzUsuń