„Anioł z rubinowym sercem.”
Joanna Szelągowska zadebiutowała
ciekawą powieścią drogi i to dosłownie i w przenośni. Bohaterzy jej książki podróżują
do swoich korzeni. Jedni robią to świadomie, inni przez przypadek odkrywają
swoje pochodzenie.
Początek jest ciekawy, później robi
się zabawnie gdy czytamy scenę krzyczącej nastolatki, której wyskakuje szczęka.
Dalsza akcja rozkrywa się powoli, wśród wielu opisów co robi się nurzące.
Gdzieś w połowie powieść zaczęła być wciągająca. Kilka odrębnych wątków zaczyna
się ze sobą łączyć, przeplatać i już do ostatniej kartki jest ciekawie. Różne
ludzkie drogi, relacje rodzinne, tajemnice a do tego anioły, które pojawią się,
mówią a nawet ingerują w ludzkie życie. Akcja w większości toczy się we wsi na
wschodzie Polski. Jest dużo nawiązań do historii i to bardzo odległej, jak dla mnie
za szczegółowo opisanej. Za to relacje między ludźmi są pięknie przedstawione.
Bohaterowie to mieszanka różnych
narodowości. Pojawiają się oprócz ojczystego języka także niemiecki, rosyjski,
łużycki. Szkoda, że nie wszystko jest tłumaczone. W zasadzie nie widzimy tu
postaci bardzo negatywnych, oprócz złodziei ale oni są dalekoplanowi . Każdy ma
swoje wady ale w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem, chętnym do pomocy. Tacy
ludzie i anioły nadają powieści pewnej duchowności. Bohaterom „wali się życie”:
zostają bez pracy, bez mieszkania a jednak, mimo małych obaw, cieszą się
otaczającą przyrodą, tym co daje każdy dzień i nowo poznani ludzie.
Wyobrażacie sobie mieszkać w dwu
pokojowym malutkim mieszkaniu z dorastająca córką i jeszcze bezdomnego
Rosjanina przyjąć pod dach? Zaproponować nieznajomy Niemcom, którym właśnie
ukradziono samochód aby pojechali z Wami do matki, która jest na Was obrażona i
nie rozmawia z Wami od dwudziestu lat? Jakie były konsekwencje tych działań?
Zapraszam do lektury. Fabuła jest naprawdę dobra. Polecam.