niedziela, 6 października 2019

Bullet Journal nie taki straszny-jak poradzić sobie z ogarnięciem terminów i zadań

Dziś postaram się odczarować straszny wizerunek skomplikowanego BuJo czyli coraz bardziej popularnego Bullet Journala. Napiszę też dlaczego wybrałam tę formę planowania i co mnie do tego skłoniło.


Trafiłam na BuJo, o którym wcześniej nie miałam pojęcia, pod koniec zeszłego roku. Szukałam wtedy sposobów na poprawienie bądź zmienienie swojego charakteru pisma. Zgłębiając temat BuJo postanowiłam spróbować swoich sił w tego rodzaju planowaniu gdyż tradycyjne kalendarze książkowe, notatniki i inne sposoby zawiodły. Stery karteczek i karteluszek które walały się w torebce, niemożność ich znalezienia, przypomnienia sobie i generalnie niezbyt ogarnięty system ratunkowy na zapominanie o wielu ważnych rzeczach (zakupy, spotkania, telefony itd) sprawiły, że zaczęłam tę swoją zabawę.

I tu odkłamię mit. Łatwo się zniechęcić wpisując w wyszukiwarkę hasło Bullet Journal. Wyskakują setki stron z pięknymi BuJo ozdobionymi skomplikowanymi wymyślnymi wywijasami, rysunkami, listami o wszystkim i o niczym. Na szczęście ja też trafiłam na wpisy podobne do tego, który właśnie wam prezentuję.
Nie bójcie się spróbować. BuJo ma to do siebie, że możecie sobie wziąć pierwszy lepszy zeszyt, w kratkę, linię czy też gładki (jak zrobiłam ja) zrobić kilka prostych tabelek i voila! Po tygodniu można kolejny rozplanować już w zupełnie inny sposób, a kolejny w inny. Wszystko po to, aby metodą prób i błędów dojść do takiego rozkładu i zawartości BuJo, które będą dla Was najbardziej odpowiednie. 
Jako pracująca mama kilku dzieci nie mam zamiaru spędzać godzin na upiększaniu swojego BuJo. Pierwszy nie był zbyt piękny. 
Na wstępie wzięłam zwykły gładki notes, jeden z wielu, które zostały z jakichś darmowych gadżetów po jakichś imprezach i spróbowałam. 
Ten, z którego są te zdjęcia to drugi. I nie, nie kupowałam specjalnie zeszytu w kropki. Nie zwariowałam jeszcze, żeby na początku tej przygody wydawać kasę na wychwalane pod niebiosa drogie zeszyty w kropki. Gładki notes poszedł w kąt bo kartki były  w nim złej jakości, tusz i każdy mazak się rozmazywał a zeszyt się rozsypał. Jednak ten pierwszy-próbny pozwolił mi na to, aby spróbować i stwierdzić, że ta forma planowania jest dla mnie idealna. Mąż był na jakiejś imprezie samochodowej i dostał ku mojej uciesze takie cudo jako gadżet reklamowy. Uciesze tym bardziej, że toto ma gładkie kartki i nic się nie rozmazuje, jest w kropki i kartki można wyrywać. Gdybym go nie miała, to bym sobie jakiś w kratkę lub gładki poszukała.

Wrysowałam sobie kalendarz roczny. Nie widzę jednak powodów, dla których nie można by sobie po prostu takiego kalendarza wydrukować i wkleić. 


Kolejne kilka stron zajęło podzielenie ich na miesiące (po 3 na stronę). Ta część jest po to, aby wpisać sobie jakieś ważne wydarzenia w danym miesiącu. Ja wykorzystuję to jako przypominajka na następne miesiące, które z czasem pojawią się w BuJo. 

Potem można sobie wpisać jakiś cytat albo i nie. 

Wielu ludzi w tym miejscu albo na początku przeznacza stronę na tzw. Key czyli klucz gdzie się rysuje w jaki sposób będzie oznaczać zaplanowane punkty, odhaczone, przełożone i inne. W pierwszym moim BuJo pojawił się rysunek klucza i...na tym się skończyło. Na bieżąco próbowałam kilku sposobów zaznaczania i ta strona wydała mi się zbędna gdy już sobie wymyśliłam swój system ( w końcu nikomu się taką stroną chwalić nie muszę a sama zachwycać się nia też nie muszę bo i po co). Poniżej przykładowe sposoby zaznaczania zadań. 


Bardziej szczegółowe osoby mogą sobie dodawać inne znaczniki dla ważnych wydarzeń, inne dla zadań związanych np z pracą, wydarzeniami. Jest to tylko kwestia naszych potrzeb. Ja postawiłam na prostotę i mam tylko kilka powyższych kwadratowych oznaczeń, które dla mnie się w zupełności sprawdzają.

Po rozpisce na miesiące przechodzimy do części, które będą się powtarzać ale można je z powodzeniem modyfikować. Jedną stronę można przeznaczyć pod koniec tygodnia na ogólne zadania wypisane na kolejny i kilka spraw w jeszcze następnym tygodniu. 


Ja jeszcze dodałam sobie element pt. "cele" jak np 2 x iść w danym tygodniu na fitness ale ta część jest rzadko przeze mnie wykorzystywana. Teraz z niej nawet zrezygnowałam na razie. Stronę na cały tydzień można zamienić na dwie - wszystko zależy od potrzeb. To jest fantastyczne w BuJo. że to jest terminarz, planer, kalendarz, notes i wszystko w jednym.



Ze strony ogólnotygodniowej można w ogóle zrezygnować. Rozważałam taką opcję ale na razie pozostałam przy tym, co mam. 
Po niej jest miejsce na pojedyncze dni. I tu znów tylko od nas zależy to, ile miejsca przeznaczymy na dni. Ja wykorzystuję na wszystkie dni tygodnia w sumie 2 strony. Eksperymentujcie aż będzie wam pasowała ilość miejsca i układ (poziomy, pionowy, kolumnowy czy inny). W temacie wyglądu, czy podziału można się również zainspirować mniej lub bardziej wymyślnymi przykładami z internetu. Pomiędzy tygodniami  można sobie przeznaczać strony np. na jakieś cytaty, notatki, pamiętnik, a nawet listy zakupów czy co sobie wymyślicie a co wam pomoże w samoorganizacji. 

Ja zrobiłam sobie miejsce na razie na cytaty czy 
 na listy zakupów. Trochę eksperymentuję bo generalnie w tym temacie to jeszcze panuje rozgardiasz. Podzieliłam sobie zakupy wg kategorii ale przyzwyczajenie się do tego stylu trochę mi zajmie czasu. To jest pomocne by nie biegać między regałami w te i wewte potem na zakupach. 
Zrobiłam sobie też karteczki samoprzylepne wymienne z propozycjami na obiad na cały tydzień. Do tej pory na razie 2 razy sobie tak zaplanowałam obiady i przyznam, że choć jest to trudne się przestawić, to pozwala to na oszczędność czasu w tygodniu. 



Robiąc taki orientacyjny plan wiem co muszę zakupić i mogę to zrobić wcześniej nie chodząc na szybko co dzień czy co dwa do sklepu, żeby na szybko zrobić jakiś obiad na ten czy następny dzień. Osobom bardzo poukładanym czasowo ta forma planowania pewno przychodzi łatwo i robią to bez planera. Dla takiej  marzycielki z krótką pamięcią jak ja, taki sposób może okazać się zbawienny.

Do swojego BuJo (z różnym rezultatem) postanowiłam dodać jedną tabelkę z tych różnych dla BuJo ale wg mnie najbadziej przydatną, która jest moim motywatorem do działania, regularności i do sprawdzenia siebie czy mi wychodzi dana rzecz. To tzw. habit tracker czyli nic innego jak tabela nawyków. 
Aby zmienić jakiś nawyk albo nabyć potrzeba według mądrych głów minimum 3 tygodni. Oczywiście dużo więcej aby go ugruntować. 



Habit tracker wypełnia się codziennie (można i co kilka dni ale trzeba mieć dobrą pamięć, żeby wiedzieć co kiedy się robiło bądź nie). Jeżeli założyliśmy sobie że np 2 razy w tygodniu chcemy iść na siłownię, to po miesiącu sprawdzamy czy nam się to udało (interesuje nas czy 2 kratki tygodniowo zapełniliśmy czy nie). Można tam wypisać jakiekolwiek swoje pomysły ale ta tabelka ma przede wszystkim nas motywować i warto tam wpisać realne sprawy. Ja np. wkleiłam sobie punkt ćwiczenie pisma. Na razie z tego się nie wywiązuję ale ta tabelka jest dla mnie napędem, że "oo za dużo tu pustego miejsca, trzeba je zapełnić". Wtedy jakoś łatwiej siąść do danej rzeczy.

Co do moich zawijasów na górze stron przy datach, to nie było ich w pierwszym BuJo, który posłużył mi tylko 2 miesiące. Teraz je robię bo mam jeden brush pen i próbuję sobie różnych esów-floresów. Do tego duże rzucające się w oczy cyfry czy napisy ułatwiają znalezienie potrzebnej strony.

Jeżeli zachęciałam was do założenia swojego BuJo, albo same taki już prowadzicie, podzielcie się tym z naji w komentarzach.

Pozdrawiam,
Katrin



2 komentarze:

  1. Niestety jak na razie taki BuJo nie dla mnie przy maluszkach, jedynie co mogłabym zapisywac to chyba listę zakupów ale muszę pomyśleć żeby chłopców zmobilizować do zrobienia sobie takiego organizatora:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super post! Myślę, że tego właśnie szukałam. Założę własny bujo i przekonam się, czy to dla mnie. W każdym razie dziękuję za pomysł 🙂

    OdpowiedzUsuń