W cyklu "Mama czyta" dziś nietypowa lektura. Będzie coś dla tych, którzy zaczynają swoją przygodę z ogrodem, jak i tych, którzy są pasjonatami ogrodnictwa.
Wydawnictwo Zysk od wielu lat co roku wydaje "Wpływ Księżyca" na kolejny rok.
Z ochotą sięgnęłam po tę lekturę gdyż lubię prace w ogrodzie, mój wzrok przyciągają ciekawe rośliny, a już teraz chcę się dowiedzieć jak najwięcej. Czeka mnie bowiem w najbliższych latach urządzanie od zera własnego ogrodu.
Poradnik po wstępie podzielony jest na miesiące i opisuje najpierw ogólnie każdy z osobna. Tam dowiemy się jakie prace ogrodnicze powinno się, warto lub można wykonać. Potem mamy kartkę z kalendarza, gdzie zaznaczone są dni do i od pełni oraz pełnia i nów, a także inne oznaczenia.
Następnie każdy miesiąc jest podzielony na kilkudniowe okresy lub pojedyncze dni, w których autor - doświadczony ogrodnik - radzi co warto w tych dniach robić, a kiedy niczym się nie zajmować.
Dowiemy się, że są dni korzeniowe i liściowe, i że w jednych bądź drugich rośliny lepiej znoszą np. sadzenie, zbieranie czy podcinanie.
Autor wszystko odnosi do kalendarza księżycowego, bo choć sam to przyznaje nie ma naukowych dowodów na to jak księżyc wpływa na wzrost, wegetację i plony, to jednak branie pod uwagę jego faz ma wpływ i daje efekty. Nie trzeba oczywiście się stresować, że czegoś się nie zrobi i nasza praca pójdzie na marne. Warto spróbować i brać przykład od bardziej doświadczonych w tym temacie osób.
Autor zadbał też o urozmaicenie kalendarza i zamieścił w opisie różne triki i sposoby ogrodnicze np. na walkę ze szkodnikami. Opisuje domowe sposoby i przepisy na środki ochronne z wykorzystaniem roślin. Daje też przepisy kulinarne na dania i napoje, w których można wykorzystać rośliny z ogródka, także te, których nie spodziewalibyśmy, że mogą ieć jakieś walory kulinarne.
Jest np. opisany berberys i jego odmiana, z której najlepiej można zrobić nalewki czy konfitury.
Dowiemy się np. że warto przycinać winorośl do mrozów, ale nie robić tego na wiosnę gdyż: "wiosenne cięcie tych roślin powoduje, że pędy intensywnie płaczą i tracą wodę. To je osłabia". Odnosi się również do nowinek na rynku ogrodniczym.
Trochę razi mnie sporo ukrytej reklamy produktów firm, które sponsorują tę pozycję, jednak autor nie robi tego w zbyt nachalny sposób. Są jego zdjęcia z produktami, ale gdy proponuje już jakiś konkretny, to np. opisuje łatwą do zrobienia mieszankę podłoża czy środka na owady, a potem dopiero jako inny sposób przytacza nazwę np. już gotowej podobnej mieszanki czy środka. Można to jednak wybaczyć. Gdyby opisywał tylko te środki kupne, to nie byłby wiarygodny.
To co mi się podoba w tej pozycji, to dużo rad i wskazówek odnośnie uprawy roślin. Wskazanie np. zalet i ich braku u różnych odmian tej samej rośliny albo zagrożeń związanych ze zmianami klimatu, które mogą wpłynąć na rośliny również te bardziej egzotyczne, które coraz częściej u nas goszczą.
Zaczęłam lekturę od końcowych miesięcy, żeby zobaczyć czy jest coś, co na etapie zero mogę już zrobić, żeby w przyszłym roku dało to efekty.
Czy rady podane w tej pozycji są przydatne? Trudno mi powiedzieć, bo nie mam doświadczenia, ale myślę, że tak. Inaczej co roku nowy "Kalendarz..." nie byłby wydawany. Jest napisany w czytelny, jasny sposób.
Co dom mnie, to na razie pozostaje mi się cieszyć perspektywą własnego ogrodu i póki co, zakupiłam i posadziłam 4 krzaczki borówki w 2 odmianach ze zdrewniałymi gałązkami, aby mieć szansę na jakieś owoce w następnym roku. Od przyjaciół dostałam też po kilka krzaczków różnych odmian malin.
Posadziłam też miętę z doniczki z balkonu i po kilka zakupionych cebulek wiosennych kwiatów, które mam nadzieję wykiełkują.
Cieszę się też zbiorami tegorocznych tykw z ogrodu moich rodziców. Tym razem wysiałam na próbę tykwy wężowe ( od 7 lat uprawiałam pospolite, bottle i pear). Poniżej rezultaty, które przerosły moje wyobrażenia (na zdj. również dziwna ni to cukinia, ni to dynią, która została mi dodatkowo podarowana). Niektóre tykwy są przeogromne!
Jako że lato było deszczowe i chłodne, zaczęły intensywnie rosnąć dopiero we wrześniu i nie zdążyły dobrze zdrewnieć. Część pod własnym ciężarem pękła i większość do teraz zgniła. Zostało kilka, z których być może nic nie zrobię ze wzgl.na za cienkie ścianki, ale z doświadczenia wiem, że uzyskane z nich nasiona pozwolą mi wyhodować w kolejnym roku mocniejsze owoce. Rośliny muszą sie zahartować. Tak było też na początku z kupnymi nasionami innych odmian.
A wy??? Lubicie prace ogrodowe? Macie swoje ogródki, ogrody lub balkonowe małe zielone zakątki?
Pozdrawiam,
Katrin
Tykwy kiedys mieliśmy, wygladaja niesamowicie, Twoje takze :) a książka widac po Twoim opisie ze pełna ciekawostek i cennych informacji :):):)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń