poniedziałek, 2 marca 2020

Mama czyta- "Irma" Marcin Gryglik

Witajcie kochani Czytelnicy i Czytelniczki naszego bloga.
Dziś zapraszam Was na post z cyklu "Mama czyta", 
w którym zaprezentuję Wam niezwykle interesujący kryminał w stylu retro.
Miłośnicy tego gatunku z pewnością kojarzą go z takimi nazwiskami, jak
 Marcin Wroński i jego cykl przygód komisarza Maciejewskiego z Lublina, 
czy Konrad Lewandowski.
Ale nie o nich będzie mowa...
Jak z pewnością pamiętacie, jestem bardzo wybredna pod względem wyboru lektury. Nieczęsto zdarza mi się też sięgać po polskich autorów. Niemniej okładka książki, o której za moment Wam opowiem mocno mnie zaintrygowała... 
I jeszcze ten tytuł... Takie połączenia to ja lubię.
 Żeby jeszcze tylko zawartość mnie nie rozczarowała...
Koniec wstępu, pora przejść do konkretów.
Dziś na części pierwsze rozbiorę "Irmę" Marcina Gryglika. 
Śmiało mogę powiedzieć, że to nowość na rynku wydawniczym, gdyż polska premiera miała miejsce bodajże 4 lutego. A świeżynki to ja uwielbiam ;)



Kim jest Marcin Gryglik? Nieśmiało mogę powiedzieć, że to autor specyficzny. Ma na swoim koncie trochę fantastyki, jakiś horror. Więc skąd nagle w jego dorobku kryminał? Po pierwszym zachwycie okładką zrobiłam się czujniejsza, bo z takiej mieszanki chyba nic dobrego wyniknąć nie może... 

Warszawa, rok 1964. Czasy Gomułki, wszechobecnych szpicli, totalitaryzmu wgryzającego się w każdą dziedzinę życia. Ale też czasy szalonych imprez w oparach wódki i papierosowego dymu, czasy jazzu i wielkości polskiego kina. 

Zygmunt Weber, wybitny reżyser i pupilek reżimu trzęsący polską kinematografią, zostaje znaleziony martwy na planie swojego najnowszego filmu. Była to egzekucja z zimną krwią. Milicja odkrywa, że nikt w środowisku filmowym nie tęskni za zamordowanym - z tak wpływową osobą niemal każdy miał na pieńku. I niemal każdy odetchnął z ulgą po jego śmierci.

Do współpracy zostaje zwerbowana Irma Rawska, młoda aktorka o słabo rozwiniętej karierze, mocno rozwiniętym pociągu do morfiny i skomplikowanym życiu miłosnym. Aktorka zanurza się w słabo jej znany świat filmu, pełen romansów i intryg. 

Tymczasem milicja odkrywa, że również Irma miała powody, by nie lubić Zygmunta Webera...

Zaczęłam czytać... I nie mogłam się oderwać od lektury. Autor ma lekkie pióro, fajny styl. Czyta się lekko i przyjemnie. W realistyczny sposób oddał specyfikę rzeczywistości Polski z czasów PRL-u. Ale kryminał z tego średniej jakości. Wątek kryminalistyczny "szyty grubymi nićmi", choć zdarzają się błyskotliwe zwroty akcji. Mimo to, nie uważam lektury "Irmy" za czas stracony i szczerze polecam, zwłaszcza tym, którzy nie lubią kryminałów w "mocniejszym" wydaniu. Myślę, że sam autor dobrze rokuje i jeszcze nie raz nas zaskoczy. Nie wiem, jak Wy, ale ja z przyjemnością sięgnę po jego książki. 

Za możliwość zapoznania się z twórczością Marcina Gryglika dziękuję wydawnictwu Zysk.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz