poniedziałek, 27 listopada 2023

Tutorial na wykonanie prostej ozdoby świątecznej z haftem :)


Witajcie Kochani,

Dla hafciarek czas na szykowanie haftów świątecznych już się zaczął.
Chciałabym Wam dziś pokazać jak w prosty sposób 
przygotować zawieszkę na choinkę z haftem.

Nie jest potrzebna do wykonania tej ozdoby - kanwa plastikowa lub bombka/dysk ze styropianu.

Najważniejsza aby mieć materiał-kanwę,muliny i wzór. Pozostałe rzeczy łatwo jest kupić.

Do przygotowania potrzebujemy tylko:

kanwa (polecam tą usztywnianą)
muliny, może być też nitka złota lub srebrna
prosty wzór, aby było to szybkie do wykonania KLIK
filc, klej (Magic), igła, nożyczki, watę lub wypełnienie do poduszek


Pierwszy etap - wybranie wzoru i wykonania haftu.
Następnie dodanie konturów.


Kolejny etap - dodanie innych elementów np. nitka srebra wpleciona do śnieżynek.
Dodanie filcu jako zaspy śniegu. Tworzy się ładny zimowy obrazek.

Rozmieszczam wszystkie elementy w kole.
Wystarczy wykonać cyrklem dwa koła na materiale.


Mamy już wykonany nasz obrazek w kole.
Pozostaje wyciąć koło zostawiając marines ok 2 cm


Teraz między tekturę, a materiał wkładam wypełnienie.

Materiał po prostu kładę na stole i po dodaniu wypełnienie dodaje tekturkę.
Potem przyklejam każdy kawałek materiału do tekturki. Klej szybko schnie.
Trzymam dociśniętą tekturę, aż klej będzie wszystko trzymał.

Tak to wygląda po przyklejeniu z tyłu


Tak wygląda ozdoba od strony haftu.


Na koniec wystarczy nakleić biały filc na tekturę, aby zakryć karton z tyłu.
Potem przyszyłam nitkę do zawieszenia ozdoby na samej górze.


Tak się prezentuje gotowa ozdoba na choinkę z krasnalem.

Jest jeszcze dość czasu na wykonania kilku zawieszek.
Możecie taką ozdobę dodać do prezentu. Obdarowana osoba na pewno to doceni.

Na koniec pokazuję moje zawieszki na choinkę z lat poprzednich.







Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do tworzenia świątecznych ozdób z hafem :)

Pozdrawiam Joasia (joasia&art).

niedziela, 26 listopada 2023

Mama czyta - morcza opowieść "Moja martwa dziewczyna"


"Moja martwa dziewczyna" - kryminał fantasy
autor- Marnic Bartosz Łukasiwicz
wydawnictwo - ZYSK I S-KA




    Chciałabym zachęcić do lektury książki "Moja martwa dziewczyna". W tej opowieści znajdziecie elementy komedii, kryminału, wątki miłosne. Autor w bardzo przemyślany sposób łączy te gatunki w jedną świetną historię, która od samego początku wciąga czytelnika od pierwszego rozdziału.

    Autor książki pokazuje, jak mógłby wyglądać świat w którym z założenia nieumarli, duchy, południce itp występują na cmentarzu w ukryciu przed ludźmi. Tylko w tym miejscu są bezpieczne. Jest to ich azyl, gdyż ludzie są do nich uprzedzeni i często nie tolerują takich istot.

  Główny bohater Piotrek jest w związku z Jutką, która jest zombi. Sytuacja się komplikuje gdy na cmentarzu zaczynają ginąć ludzie w dziwnych okolicznościach. Początkowo wygląda to na jakieś rytualne morderstwa. Jutka zostaje namówiona przez Panią Tereskę do wykrycia mordercy. Równocześnie policjanci prowadzą swoje dochodzenie.

   W książce w bardzo nietypowy sposób jest pokazany związek Jutki z Piotrem, gdyż Jutka ma już dziewczynę, którą widuje tylko po północy, gdyż jest to południca. Kaśka nie jest zadowolona związkiem Jutki z Piotrem i nawet myśli o pozbyciu się w okrutny sposób konkurenta. Z czasem jednak widzi, że Piotrek to dobry chłopak i nawet zaczyna on jej się podobać. Obawy są jest jednak jak Jutka zareaguje na ich związek. Piotrek także zaczyna podkochiwać się w Kaśce.

   W tej historii dodano jako obserwatorów dwie komiczne postacie. Jest to licho oraz upiór Władziu. Cały czas siedzą sobie na ławeczce i obserwują. W bardzo zabawny sposób przebiegają ich potyczki słowne. Dla nich śledzenie całego śledztwa to świetna rozrywka. Analiza postępów w śledztwie przez licho i Władzie bardzo mnie rozbawiła. Dialogi ich są genialne. 

   Autor przedstawia Jutkę, jako dziewczynę, która nie ma skrupułów w działaniu. Nie przebiera w słowach. Jednak nie miała ona łatwego życia zanim stała się zombi. Wychowana była przez ojca, który bardzo źle ją traktował. Nie czuła się kochana i tęskniła za mamą, którą straciła w wypadku. Na swój jednak sposób jest też uczuciowa i wrażliwa. Bardzo dba o Piotrka, gdyż jako człowiek może być w każdej chwili zabity na cmentarzu przez jakiegoś nieumarłego. Zależy Jutce na Piotrku, więc go cały czas chroni.

   Książka bardzo mi się podobała, ze względu na to że autor w zabawny sposób pokazuje każdą postać. Dialogi w książce są świetne. Tą opowieść czyta się bardzo szybko. Najbardziej mi się podobała postać Jutki oraz dodany wątek z Licho i Upiorem. Dużym zaskoczeniem dla mnie było rozstrzygnięcie śledztwa. 

  Dziękuje wydawnictwu Zysk i S-Ka za możliwość zrecenzowania książki. Dawano nie czytałam tak wciągającej lektury. Z przyjemnością przeczytam kolejną opowieść tego autora. Książkę polecam również dla nastolatków w wieku 16-18 lat. Może być też dla nich interesują lekturą, ze względu na fajne młodzieżowe dialogi. 

Pozdrawiam - Joasia /joasia&art


piątek, 24 listopada 2023

Dzieci w kuchni: jesienne muffinki

 Dziś przypominamy Wam nasz wpis na blogu sprzed 10-ciu lat. Też w listopadzie proponowałyśmy zrobienie razem w dziećmi jesiennych muffinek:

Witajcie...
dzisiaj pomysł na jesienne muffinki a'la szarlotka. 

Zwykle korzystam z przepisu podstawowego i go dowolnie w zależności od potrzeb czy zachcianek modyfikuję :)



Przepis 
Muffinki z jabłkiem i cynamonem
 
(na około 10-15 babeczek średniej wielkości)

składniki suche:
1,5 szklanki mąki (ja użyłam po pół szklanki: pszennej, krupczatki i kukurydzianej ...ale użyjcie jakiej chcecie...ten przepis bardzo lubi modyfikacje)
nieco ponad pół szklanki cukru
cukier waniliowy
1-1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
składniki mokre:
pół szklanki mleka 
pół szklanki oleju
jedno jajo

mieszamy osobno suche i mokre składniki, następnie łączymy mieszając zwykłą trzepaczką

Jesiennym dodatkiem są w tym przepisie starte na grubych oczkach JABŁKA i do smaku CYNAMON...
Pieczemy w zależności od naszego piekarnika i wielkości babeczek ok 20-30 minut w temperaturze 170-180 stopni C.

My robiłyśmy z 1,5 porcji ;)
Oczywiście zachęcam do skorzystania z pomocy naszych dzieciaków :)
Moja Zosia (niespełna 2 lata) z wielką ochotą pomagała i to z jakim zaangażowaniem :)


Smacznego!

poniedziałek, 20 listopada 2023

Haftowanie z Coricamo - gotowe prace

Witajcie w ostatnie etapie naszego wspólnego haftowania :) 

Pokazujemy teraz gotowe hafty oraz jak zostały wykorzystane.
Uczestnicy mieli do wyboru 4 wzory.

Z pośród zgłoszonych prac pod tym postem wybierzemy jedną najpiękniejszą.

Nagrodę niespodziankę ufundował nasz sponsor wyzwania - KLIK


Możecie zgłosić do konkursu maksymalnie 4 prace.

W tym celu pod postem należy dodać oddzielne żabki (link do strony ze zdjęciem pracy).

Jeśli umieszczacie tylko 1 żabkę (link), a dodajecie od razu kilka prac,

to napiszcie, które prace mamy brać pod uwagę, jeśli jest ich więcej niż 4 na stronie.

Zależy nam, abyście wskazali pracę do konkursu.

W poprzednim poście jest instrukcja jak dodawać linki/żabki - KLIK

Ponieważ bardzo mało osób pokazało postępy w hafcie prosimy o dodanie komentarza po dodaniu pod tym postem żabki. W treści komentarza napiszcie.

1) ile prac zgłaszacie 2) jaki jest wasz adres mailowy 3) pod jakim imieniem lub pseudonimem dodane jest zgłoszenie pod tym postem

Bardzo prosimy nie zapominajcie o komentarzu.

Jeszcze do końca listopada możecie dodać zdjęcie z przygotować i postępów.

 Postępy w hafcie KLIK 

Pokazujemy teraz prace wykonane przez projektantki KTM


Ela (karto_flana) wykorzystała haft z aniołem do zrobienia karteczki.




Joasia (joasia&art) wykonała ozdoby na choinkę.
Dodała aniołkom włosy z muliny oraz aureole wykonaną z drucika.




Jagoda (Tik_mama) wykonała bombkę z imieniem swojej córki 
na styropianowym dysku. Bombka została ozdobiona tasiemkami.

Jeśli chcecie dowiedzieć się jak wykonano bombkę to zapraszamy do obejrzenia filmu:

Bardzo dużo prac pokazujecie na stornie Coricamo co nas bardzo cieszy.
Zachęcamy do komentowania prac innych uczestników na FB.

Coricamo - podziel się swoja pasją

Możecie już teraz pod postem dodawać wasze gotowe piękne prace.
Jesteśmy bardzo ciekawi jak wykorzystaliście wasze hafty.

Możliwość dodania żabek pod postem będzie do 5.12
Po 10.12 ogłosimy zwycięzcę naszej zabawy.

Pozdrawiamy - projektantki KTM

niedziela, 19 listopada 2023

Mama czyta: "Wszystkie nasze poplątane ścieżki" Kira Zielińska

Wszystkie nasze poplątane ścieżki

Kira Zielińska

Wydawnictwo Zysk i Spółka

Książka, która pokazuje jak życie może być nieprzewidywalne. Normalna rodzina nagle umiera matka, ojciec popada w alkoholizm i w tym wszystkim dziecko, które musi sobie radzić samo, aby przeżyć. Z taką historią poznajemy Redę, nastoletniego chłopaka, który musi sam zarobić na jedzenie dla siebie i dla ojca alkoholika. Mieszka w miasteczku „bez nadziei” na przyszłość. Tu wszyscy są biedni, piją i żyją z dnia na dzień. Czy jest szansa na lepsze życie?

I druga historia: trzydziestoletni Janek ma szczęśliwą rodzinę, firmę, dostatnie życie i nagle jego żona umiera przy porodzie. Młody wdowiec zostaje z noworodkiem i dwu i pół letnimi bliźniaczkami. Jest załamany, jest w depresji ale musi się trzymać, bo trzeba zająć się dziećmi. Jak długo może trwać żałoba?

W tym wszystkim są przyjaciele, ludzie którzy wyciągają pomocną dłoń. A każdy człowiek, którego spotykają wnosi też swoja historię.

Książka, której bohaterami są mężczyźni, ale nie do końca, bo jak wiadomo za każdym mężczyzną musi stać jakaś kobieta.

Warto przeczytać. Dobrze napisana historia, która momentami zaskakuje. Pełna emocji, przeciwieństw, skrywanych tajemnic i trudnych decyzji.

Polecam

Joanna - JB

sobota, 18 listopada 2023

Mama czyta - "Ballady Beleriandu" J.R.R Tolkien (cz.3 Historii Śródziemia Ch. Tolkiena)

Zacznę od tego, że twórczością J.R.R Tolkiena fascynowałam się jakieś 15-17 lat temu, kiedy byłam w gimnazjum i liceum. Przeczytałam Hobbita, Władcę Pierścieni (a żeby to jeden raz), Silmarillon i jeszcze kilka innych książek dotyczących samej twórczości Tolkiena. Władcę Pierścieni oglądałam z 5 razy co najmniej i są to według mnie jedne z najlepiej nagranych filmów wszechczasów. Stąd z chęcią wzięłam do recenzji wydane przez wydawnictwo Zysk i S-ka "Ballady Beleriandu". W sumie to wzięłam je w ciemno. I już po wstępie zastanawiałam się, czy aby nie zaszalałam... Mimo długiej rozłąki z książkami Tolkiena nadal uważałam, że pamiętam co w Śródziemiu i nie tylko piszczy, a tu już sam wstęp wprawił mnie w nielichą konsternację... Chyba jednak słabo znałam Tolkiena lub pamiętałam mniej niż mi się wydawało. Do tego książka okazała się pisana "wierszem" składającym się z par ośmiozgłoskowych wersów. Jakoś tak przypomniał mi się nasz polski Pan Tadeusz (dla przypomnienia trzynastozgłoskowiec). Jak dalej potoczyła się lektura Ballad Beleriandów? Czy moje obawy były słuszne? Zapraszam Was do przeczytania całej recenzji :) 

Po raz pierwszy sięgnęłam po twórczość Tolkiena odtwarzaną przez jego syna Christophera. Trzeba przyznać, że wykonał on kawał ciężkiej i solidnej roboty. Ballady Beleriandu to nie tylko dwie opowieści: Ballada o dzieciach Húrina i Ballada o Leithian, ale także próba usystematyzowania twórczości J.R.R Tolkiena i jego nieopublikowanej spuścizny. Same ballady podzielone są na części, a po każdej z części znajdziemy obszerne przepisy i uwagi do danej części, w których Christopher Tolkien porównuje treść Ballad do innych dzieł ojca i tłumaczy powiązania i ewentualne różnice między nimi. Jeśli nie jest się fanatykiem Tolkiena, który przeczytał większość jego wydanych dzieł i jest biegły w całościowej historii Śródziemia i historiach rodów, można dla spokoju ducha ominąć praktycznie całe przypisy i uwagi i przeczytać sam tekst ballad. Przypisy są według mnie próbą tak jak pisałam wyżej usystematyzowania i chronologicznego ułożenia nieopublikowanej twórczości Tolkiena, porównania jej tekstu z innymi dziełami, a częściowo także "zajrzenia w głowę" pisarzowi. Jednak ich ilość i złożoność może czytelnika przytłoczyć lub wręcz zanudzić. Dlatego jeśli podczas ich czytania nie będziesz czuł/a flow to polecam po prostu ominąć przypisy i skupić się na samych balladach, które są kwintesencja tolkienowskiego pięknego języka. 

Na początku tekst pisany wierszem czytało mi się trochę nieswojo, a niektóre zdania brzmiały dziwnie i nieskładnie (to zapewne dlatego, aby zachować ośmiozgłoskowość wersów. Chociaż przyznam, że nie sprawdzałam w trakcie czytania czy faktycznie tyle mają). To już po dwóch stronach całkowicie wciągnęłam się w historię Morwiny, która dokonała ciężkiego wyboru i odesłała własnego syna na łaskę króla elfów. A potem z zapartym tchem czytałam historię dorastania Túrina i jego nieszczęśliwego życia. Wciągnęłam się w opowieść o walce dobra ze złem, elfów z orkami i oczywiście co jest charakterystyczne dla Tolkiena - o przyjaźni i braterstwie broni ponad wszystko. 

To co jest w Balladach z Beleriandu piękne to opisowy język. Podążając za postaciami z opowieści widzimy oczyma wyobraźni cudowne krainy królestwa Elfów, ale także ponure i groźne szczyty Gór Żelaza i spieczoną Spragnioną Równinę. Widzimy ze szczegółami to samo co bohaterowie, dzięki czemu możemy jeszcze bardziej wczuć się w ich emocje - poczuć radość uwolnienia czy ból po stracie przyjaciela. Jak już zacznie się czytać to historia zarówno Turina, jak i Leithian wciągają aż do ostatniego wersu.
Polecam więc zaopatrzyć się w dużo czasu oraz zimowy zestaw kocyka i ciepłej herbatki, bo z lekturą ciężko się rozstać :) Finalnie mogę powiedzieć, że miło było mi się ponownie przenieść do Śródziemia i Tolkienowskiego świata elfów, krasnoludów i ludzi (no oczywiście także orków ;-) ). Z ciekawością przeczytałam także część uwag i przypisów, aby rozjaśnić sobie co nieco tolkienowskich zawiłości, a przede wszystkim przeczytać nieliczne ciekawostki z życia pisarskiego samego J.R.R. Tolkiena. A Ty, skusisz się? 

N.Kiler Inspiruje

Mama czyta - "Dziewczyna w realu" Tamis Winter, Wydawnictwo Literackie

Książka „Dziewczyna w realu” autorstwa Tamis Winter wydane nakładem Wydawnictwa Literackiego ma swoją premierę 15 listopada.
Sama jestem mamą 13-latki więc doszłam do wniosku, że książka może spodobać się zarówno mi jak i mojej córce.
Bohaterką akcji jest Eva, której życie od samego początku można śledzić na kanale prowadzonym przez jej rodziców „Wszystko o Evie”. Sława jaką daje ten kanał, liczne prezenty od sponsorów i zaproszenia w ciekawe miejsca to życie, które może sobie wymarzyć każda nastolatka. Czy rzeczywiście tak jest, a Eva jest w tym wszystkim szczęśliwa? Czy publikowanie intymnych informacji o życiu dziecka jest przekroczeniem granic? Do czego jest w stanie się posunąć nastolatka by kanał rodziców przestał istnieć? Tego można dowiedzieć się z lektury książki.
Książka porusza z jednej strony kwestie szanowania praw dzieci. Z drugiej strony autorka pokazuje, że wyidealizowane życie pokazane „w sieci” bardzo często nie ma nic wspólnego z realiami. Często te piękne i kolorowe scenki są wyreżyserowane, a zdjęcia przedstawiają tylko ułamek rzeczywistości. Myślę, że warto o tym pamiętać.

Sama byłam autorką bloga o tematyce parentingowej, nigdy jednak nie przekroczyłam granic. Teraz gdy moje córki to nastolatki, pytam nawet czy chcą by umieszczać cokolwiek co ich dotyczy na moich social mediach. I tak jak my nie chcielibyśmy by publikowano treści o nas, które się nam nie podobają tak i my powinniśmy szanować zdanie naszych dzieci.
Myślę, że choć książka skierowana jest do nastolatek to i dorosły czytelnik odnajdzie w niej prawdy dla siebie, a przystępny język jakim jest napisana sprawi, że lektura stanie się przyjemnością.

Ewelina - Unana 

Ze swojej strony napiszę, że książkę czyta się bardzo przyjemnie. Jest napisana przystępnym językiem. Czytać będzie ją zarówno rodzic jak i dorastająca dziewczynka (chłopcy raczej o dziewczynach nie lubią czytać). Nie jest infantylna, ale pokazuje życie z perspektywy dorastającej dziewczyny będącej coraz bardziej świadomą siebie samej. Musi dźwigać niełatwy bagaż internetowej popularności gdzie inne nastolatki wyśmiewają się m.jn. z intymnych treści publikowanych przez zaślepionych 
tą popularnością rodziców. W zderzeniu z rodzicami, których kocha, a którzy zarabiają na swoim dziecku i popularności kanału, Eva jest wydaje się bezradna i bezbronna. 
Taka lektura powinna być obowiązkowa dla wszystkich Instagramowych, YouTube-owych i Facebookowych mam i rodziców, którzy od urodzenia bezrefleksyjnie wrzucają w sieć informacje na temat swoich pociech. W sieci nic nie ginie. Poza zagrożeniami ze strony osób trzecich, publikowanie informacji w sieci o swoim dziecku buduje dla niego ogromny bagaż, który będzie musiało za parę lat dzwigać. 
Mnóstwo jest różnych pseudocelebryckich kanałów gdzie matki zbijają pieniądze na tym że mają urodziwe dzieci i np ubierają je w ciuszki od sponsorów, robią w kółko sesje w różnych sytuacjach nie myśląc o konsekwencjach jakie to niesie. O tym, w jakim otoczeniu rosną ich dzieci, jak przez to będą traktowane ich dzieci w przyszłości i jakie to niesie zagrożenie dla ich relacji rówieśniczych oraz ich psychiki.
Z chęcią przeczytałabym napisaną męskim okiem tego typu historię z perspektywy chłopca. 
Uważam że takie książki powinny powstawać i być czytane obowiązkowo  przez młodzież zafascynowaną internetem i wirtualnymi celebrytami gdyż sami chcą nieraz takiego życia.
Polecam

Katrin

piątek, 17 listopada 2023

Podwieczorek #81- Brazylijskie brigadeiros

Dzisiaj na podwieczorek zaproponuję wam pyszne i wcale nie trudne w wyk9naniu hrazylijskie słodycze. 
Brigadeiro, bo o nich mowa, to cukierki przypominające w konsystencji i smaku krówki, ale takie mocno czekoladowe.
Skąd pomysł? Potrzeba matką wynalazków, a że musiałam dzieciakom zrobić coś na dzień krajów a ich klasa miała Brazylię, to postanowiłam zrobić brigadeiro. Więc razem z dziećmi zrobilismy te, jak się okazało, bardzo smaczne słodkości.


Przepisów w internecie jest mnóstwo, a każdy podobny lub wręcz powielany ten sam.

Składniki:
1 puszka mleka skondensowanego ( takie z  czerwonej puszki) 
4 łyżki kakao
2 łyżki masła
Posypka czekoladowa lub inna, lub kokos albo mielone orzechy.

Przygotowanie:
Na początek do rondelka wsypujemy kakao oraz wlewamy mleko skondensowane.


Mieszamy. Dodajemy masło i podgrzewamy na małym ogniu cały czas mieszając. I to jest nażmudniejszy czas. Należy uważać żeby masa się nie gotowała ale cały czas się podgrzewała mieszając by się nie przychwyciła do garnka. I tak przez 20-30 minut aż masa mocno zgęstnieje.


W międzyczasie przygotowujemy sobie płaski talerz wysmarowany masłem. Na ten talerz wykładamy gęstą masę, która sama nie wypływa z garnka i rozprowadzamy na płaski placek na talerzu. Można uklepać ręką lub łyżką, ale należy uważać bo można się oparzyć. Taki placek o grubości ok 1-1,5 cm pozostawiamy do lekkiego przestudzenia. 


Jak masa przestygnie na tyle, że nie będzie już parzyć w dłonie, zaczynamy urywać ją kawałkami i kulać z niej kulki jednakowej wielkości. Taką kuleczkę wrzucamy do wiórek kokosowych, mielonych orzechów czy też posypki (co kto woli), lekko dociskamy i odkładamy do foremek do pralinek lub po prostu na talerz.  Masa nie może być zbyt mocno przestudzona i/lub nie można zbyt długo robić kulek bo im bardziej wystudzone, tym gorzej przyklejają się do niej dodatki.


Po zrobieniu można od razu jeść lub poczekać na całkowite ostudzenie.
W cały proces "kulania" i obtaczania warto zaangażować domowe łasuchy.


Smacznego.

Pozdrawiam,

Katrin

czwartek, 16 listopada 2023

Aktywne czytanie: Plany i Plamy oraz album Zwierzęta bieszczadzkich lasów

Plany były takie, by jeszcze raz  tego roku spotkać Salamandrę Plamistą w naszym ulubionym lesie. Tymczasem ona zagrała nam na nosie i wraz z pierwszymi przymrozkami zapadła w stan hibernacji , by na wiosnę znów czekać na nas przy ukochanym strumyku.

Kto by pomyślał, że spotkanie z nią będzie możliwe mimo tego?

Człap, człap, człap...

Przyczłapała panienka do nas osobiście w papierowej, książkowej odsłonie. Spojrzała swoimi błyszczącymi oczami i niemo szepnęła: „za mną!”

Człap, człap, człap...

Posłusznie ruszyłyśmy. Łapka za łapką, palec za paluszkiem-po barwnych stronach książki.

Chodź i Ty! Przez budzący się do życia bieszczadzki las, w otoczeniu ptaków śpiewających hymny na cześć wiosny , pośród odradzającego się po zimie, bieszczadzkiego świata przyrody.

Idź ostrożnie! Wszak pod nogami najmniejsi mieszkańcy lasu proszą o uwagę. Kolejna w życiu lekcja uważności...Tu przysiadł motyl a tam malutka mrówka, z nadzieją że jej nie rozdepczesz łypie swoim mrówczym okiem.

Człap, człap, człap...

Powoli i nieco niezdarnie Salamandra prowadzi Cię dalej, w nocy mrok. Bądź cierpliwy. Nie irytuj się że ociężale, że ślamazarny przewodnik Ci się trafił. W zwolnionym tempie dostrzeżesz więcej.

Rozglądaj się, byś po drodze nie minął  prawd najprawdziwszych, poutykanych tu i ówdzie, między słowa i obrazy :

Nie oceniaj po wyglądzie.

Szukaj swojego miejsca na ziemi.

Gdzieś ktoś w świecie na Ciebie czeka.

Nie poddawaj się.

Idź. Do celu. Wytrwale .

Idź!

 

Salamandra po przebudzeniu z zimowego snu szuka swojej bratniej duszy. Nie jest jej łatwo. Leśny świat pełen jest niebezpieczeństw i trudów, a naszej bohaterce przychodzi zmierzyć się dodatkowo ze swoją samotnością. Mimo przeciwności nie poddaje się jednak i wytrwale człapie do celu. Znalezienie towarzystwa okazuje się jednak bardzo trudne, zwłaszcza gdy wygląda się groźnie.

Czy Salamandra odnajdzie tego, kogo szuka ?

Ach! Bliska naszym sercom Salamandra Plamista jest tutaj prawdziwą nauczycielką!

Jak dobrze, że ta książka trafiła w nasze ręce. To kolejna pozycja z serii „ Zwierzęta z bieszczadzkiego lasu”, którą stworzyło Wydawnictwo Alulalu.

Pełna ciepłych barw, przyrodniczych ciekawostek podanych w niezwykle prostej i przyswajalnej formie i angażujących małego czytelnika zadań- jest doskonałą pomocą do przeprowadzenia lekcji przyrody. Do czytania jej przyda się latarka, paluszki małych czytelników i ...bose stopy którymi można zmierzyć długość Salamandry J  Dodatkowo sposób w  jaki została wydana – poziomy układ wydruku sprzyja czytaniu na forum grupy – łatwo można zaprezentować ilustracje.

Do książki dołączony jest również pakiet naklejek z fragmentami ilustracji i plakat przedstawiający bohatera poprzedniej części.

My wykorzystaliśmy naklejki do zabawy w odnajdywanie fragmentów ilustracji na czas.

Dodatkowo zaświtała nam w głowie myśl : a gdyby tak stworzyć album „Zwierzęta bieszczadzkich lasów?”

Czemu nie? Robimy!

Pierwsza strona przypadła inspiratorce tego pomysłu – Salamandrze. Jest już plan na kolejne! Na pewno w albumie znajdą się pozostali  bohaterowie z „Planów i plam„: Łasica ,Orzesznica Leszczynowa , Sóweczka Zwyczajna, Jaszczurka Żyworodna.

Wykonanie albumu?

Jak zwykle- karton gra u nas pierwsze skrzypce . Okładka powstała z wyciętych kartonowych elementów pomalowanych farbą akrylową. Literkowe pieczątki , trochę dziecięcej wyobraźni i gotowe.






Nauka przez działanie – lubimy !

I Wam też polecamy.

Książkę i wesołą twórczość.

URSZULA KUNCEWICZ- JASIŃSKA,

ALEKSANDER JASIŃSKI

„PLANY I PLAMY”

@WYDAWNICTWO ALULALU

Polecamy.

Aga i Ola️