karto_flana
Już dawno żadna książka tak mnie nie porwała, już dawno nie czytałam żadnej książki z taką ciekawością co będzie dalej. Jest naprawdę świetna! To nie moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora. Pamiętam, że gdy przeczytałam "Pięć osób, które spotkamy w niebie" byłam podobnie zachwycona i obiecałam sobie sięgać po kolejne książki tego autora, zatem nie mogłam się oprzeć także i tej.
Po katastrofie luksusowego jachtu 10ciu osobom udało dostać się na tratwę ratunkowa. Czekają na ocalenie. Brakuje im wody i jedzenia, nie mają nadziei na ratunek. Wtedy wyławiają z wody mężczyznę. Nieznajomy twierdzi, że jest Bogiem i przybył im na pomoc. Jednak może tego dokonać tylko wtedy, jeżeli wszyscy rozbitkowie w niego uwierzą. Rok później tę tratwę- pustą- znaleziono na wyspie Montsserat. Inspektor LeFleur znajduje także we wnętrzu tratwy notatnik z zapiskami jednego z rozbitków. I usiłuje dociec tego, co tak naprawdę wydarzyło się na jachcie. Co było przyczyną katastrofy? Czy rzeczywiście nikt nie przetrwał katastrofy? I jak te wydarzenia wpłyną na życie samego inspektora?
Opowieść jest toczona dwutorowo. Autor bardzo umiejętnie zmienia perspektywę i potrafi zainteresować czytelnika swoją opowieścią. Czułam się, jak w super wciągającym filmie. Naprawdę świetna narracja! Zakończenie jest po prostu przepiękne i chwyta za serce. Już dawno nie czytałam książki, którą skończyłam z płaczem ze wzruszenia. Ocalenie może pojawić się tam, gdzie się najmniej spodziewamy i warto wierzyć do końca. Bardzo Wam polecam!
Katrin:
To pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam. Nie jest długa a jednak niesie w sobie wiele treści. Karto_flana już opisała po części główny wątek książki dlatego nie będę się powtarzać.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Ponieważ jest osadzona we współczesnych czasach a rozbity jacht miał na pokładzie wielu z najzamożniejszych i najbardziej wpływowych osób na świecie (który to świat często możemy podglądać przez dziurkę od klucza czyli różne media społecznościowe i media jako takie), to sytuacja, w której znaleźli się rozbitkowie staje się dla nas jakby bliższa i bardziej zrozumiała.
Jednocześnie wśród rozbitków znajduje się właściciel jachtu, ale i jego pracownik, o którego istnieniu on nawet do tego momentu nie wie.
Wydaje mi się, że autor celowo umieścił na jachcie różne osoby, o różnym statusie materialnym, różnym systemie wartości, w różnym wieku i płci. Tak na prawdę każdy kto czyta tę książkę może odnaleźć trochę z siebie w którejś z tych postaci i postawić sobie pytanie czy gdy na środku oceanu pojawia się ktoś kto potrafi zdziałać cuda, dać deszcz a jednocześnie zajada się rybą tak samo jak inni i chce byś tylko uwierzył, to czy ja, ty bylibyśmy do tego skłonni. Która postawa byłaby nam bliższa?
Trochę kojarzy mi się ten mega luksulusowy jacht z tragedią Titanica a nawet bardziej z obrazem Jamesa Camerona gdzie w obliczu tragedii widzimy kochających się staruszków trzymających się za ręce leżących w łóżku zalewanym wodą, gdzie ktoś ratuje kogo innego kosztem swojego życia a inny wypycha z tratwy słabszych a z sali orkiestra gra do końca niosąc otuchę.
Książka ciekawa w moim mniemaniu.
P.S. Ciekawostka: mało kto wie, ale na spodniej stronie Titanica wymalowano tekst, który czytany od tyłu brzmiał NOGONOLO co było skrótem od słów No God No Lord ( żadnego Boga, żadnego Pana) co miało podkreślać błyskotliwość i ludzki geniusz bez ingerencji boskiej...jak się okazało potem został zatopiony.
Heh ciekawie piszesz...
OdpowiedzUsuń