niedziela, 31 lipca 2022

Jak Świerszczyk uratował tort i wielogodzinną podróż koleją- Świerszczykowy Klub Książkowy

Witajcie :)

To nasze na razie ostatnie spotkanie ze Świerszczykiem...od kolejnego numeru tym fantastycznym czasopismem zajmie się Diars wraz ze swoją córką Lidią. Pewnie do czasu gdy Lidia wyrośnie ze Świerszczyka moja Jadzia będzie nim zainteresowana...i tak wszystko zostaje w naszej "Rodzinie KTM"

Dziś chciałam Wam powiedzieć, że Świerszczyk to nie tylko wiele stron świetnej i rozwijającej zabawy, wymagającej od nas gimnastyki umysłu, śmieszne komiksy Kotka Mamrotka, niesamowita szata graficzna, ciekawostki i wiedza przemycana w atrakcyjny sposób i teksty o życiowych prawdach napisane tak by nawet najmłodszy czytelnik mógł zrozumieć i zastanowić się nad ich sensem. To wiecie. 

A czy wiecie, że w prenumeracie Świerszczyk przychodzi w kopercie, którą my bardzo lubimy wykorzystywać na dalsze prace?

Mało tego. Opowiem Wam historię jak to Świerszczyk i koperty, w ktôrych jest dostarczany właśnie uratował mi torta.

To był maj i Komunia Zosi tuż tuż. Sama wymyśliła jaki tort mam jej zrobić. Chciała warstwy ciasta: biszkopt, makową, czekoladową i pokrzywową (ja mamo nazbieram pokrzywy tylko proszę zrób też takie pokrzywowe)... Kolejną kwestią miał być kształt. Miałam nadzieję, że zrobię prosty, okrągły, skromny. A dziecko zażyczyło sobie w formie księgi jak kilka lat wcześniej robiliśmy dla Dziadziusia. Zrobiłyśmy wszystkie te warstwy.



 Wiecie jednak, że biszkopt najlepiej zrobić kilka dni wcześniej. Po przekrojeniu okazało się, że w porównaniu do innych ciast -biszkopt się skurczył...wszystkie blaty musialam więc przyciąć do wielkości biszkoptowej warstwy...Wtedy się okazało, że...masy będą mi się rozlewać w blaszce...i wówczas koperty ze Świerszczyka uratowały całą sytuację...obłożylam ciasta tekturowymi kopertami, stworzyłam tym samym niby ranty dzięki którym dopasowałam blaszkę do wielkości i wysokości ciasta.






Świerszczyka dzieciaki też chętnie zabierały do szkoły, by razem z kolegami i koleżankami
 rozwiązywać zadania.
Dla Świerszczyka zawsze też znajdzie się miejsce w plecaku na podróże...i zapewni wiele godzin zajęcia (szczególnie gdy zabierze się ze sobą kilka numerów) w ten sposób Świerszczyk
 towarzyszył nam w kolejowej 4tero godzinnej
 podróży...i chyba dzięki niemu usłyszeliśmy
 komplementy od starszej Pani na temat zachowania i zainteresowań dzieci podczas podróży. Pani była pozytywnie zaskoczona, że dzieci tyle godzin bez telefonów spędziły i jeszcze zainteresowane i skupione na lekturze. Co jest w zasadzie najlepszą rekomendacją dla tego czasopisma. Każde dziecko znajdzie w nim coś dla siebie...









Dziękujemy za dotychczasową współpracę z tym czasopismem...za wiele godzin zabawy i nauki poprzez zabawę, za rozwijające łamigłówki i mnóstwo ciekawostek...
Dziękujemy!




tynka&Zosia&Antoś&Jadzia

2 komentarze:

  1. Jako dziecko a potem mama kupowałam Świerszczyka, teraz ptzy wnuczce troszke o tym zapomniałam. Fajne prace. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. "Świerszczyk" kupowali mi rodzice i ja kupowałam moim dzieciom :) Kiedyś,czyli dawno dawno temu, był chyba częściej wydawany. Interesujące ciasto i fajne prace :)

    OdpowiedzUsuń