Dawno, dawno temu znaleziono mnie na skraju lasu. Nikt nie wiedział,
skąd się tam wzięłam. Nikt nie wiedział, kim jestem...
Alina od lat cierpi na zaburzenia snu. Jako dziecko została adoptowana,
ale nie wie, kim była wcześniej. Przybrany ojciec Aliny, dawniej dziennikarz, przed śmiercią zostawia list i artykuły związane z jej odnalezieniem ponad dwadzieścia lat temu. Okazuje się, że przed laty zajmował się sprawą dziwnych zaginięć dzieci. W rozwikłaniu zagadki własnej przeszłości Alinie towarzyszy
jej nowa lokatorka- tajemnicza Greta. Kim jest? Jakie skrywa tajemnice?
I co łączy Alinę, Gretę, małą dziewczynkę o wielkiej wyobraźni, znanego współczesnego reżysera i pewną zapomnianą międzywojenną pisarkę?
"Znak kukułki" to opowieść o odmienności i poszukiwaniu własnej tożsamości.
O wychodzeniu z traumy i samoakceptacji. I o opowieściach,
które potrafią ocalać.
Źródłó <link>
"Znak kukułki" Anny Bichalskiej swoją premierę miała stosunkowo niedawno temu, bo 28 maja tego roku. Dzięki Wydawnictwu Zysku i S-ka miałam możliwość zapoznania się z nią i recenzji. Problem jednak polega na tym, że mam troszkę mieszane uczucia co do niej, ponieważ troszkę ciężko mi się ją czytało. O ile sama fabuła, pomysł na książkę był niezły, o tyle język jak dla mnie męczący. Oczywiście, to moje bardzo subiektywne zdanie, ponieważ nie przepadam
za utworami, gdzie przeważają zdania proste i równoważniki zdań - wolę czytać zdania, które mają jednak więcej wyrazów niż 4, a takich jest w niej pełno..
Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem jakąś znawczynią języka polskiego, jednak wolę czytać coś, co nie przypomina szybkiej odręcznej notatki.
Sama historia jest nawet ciekawa - główna bohaterka, a zarazem jedna z trzech narratorek, jako dziecko została adoptowana przez młode małżeństwo. Niestety nie pamięta nic ze swojej przeszłości i dopiero jej przybrany ojciec, na łożu śmierci, namawia ją do odnalezienia swoich korzeni. W wyjaśnieniu mają pomóc jej dziwaczne i dość przerażające sny oraz teczka z materiałami i artykułami
z dawnych lat, zgromadzonymi przez jej ojca.
Są jeszcze opowieści innych bohaterek - Marii oraz Myszy i choć na pozór wydaje się, że mają ze sobą niewiele wspólnego, to w miarę zagłębiania się w lekturę, odnajdujemy ich wspólne punkty i sens.
"Znak kukułki" to książka, która wymaga skupienia, ponieważ losy bohaterek
są dość pogmatwane, więc trzeba uważać, żeby się troszkę nie pogubić. Bardzo ważny jest tu wątek snów, jakie miewa Alina, bo to właśnie one tworzą taki trochę mroczny klimat powieści. Można powiedzieć, ze przy okazji też trochę taki baśniowy, ponieważ często jawa przeplata się ze snem. Szczerze powiedziawszy nie wiem, do jakiego gatunku zaliczyłabym tą książkę - czy byłby to thriller, powieść obyczajowa, a może psychologiczna. Mam mieszane uczucia co do tej książki, zwłaszcza, że jest w niej wiele rzeczy niedopowiedzianych, niewyjaśnionych. Generalnie była ciekawa, cały pomysł na nią był świetny,ale trochę dziwny sposób pisania jak dla mnie. Niemniej jednak gorąco Wam ją polecam, bo każdy z nas ma przecież inne upodobania. Jeśli już czytałyście,
to zachęcam do wyrażenia swojego zdania w komentarzu.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
za możliwość przeczytania książki "Znak kukułki"
Serdecznie Was pozdrawiam i życzę miłego popołudnia.
Może się skuszę na tę książkę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń