piątek, 29 października 2021

Domowe sposoby na przeziębienie.

 Sezon jesienny w pełni, a co za tym idzie to chyba każdy wie? Oczywiście nieuniknione są w tym okresie przeziębienia. Dopóki nas nie dotknie katar, kaszel czy przysłowiowe przewianie nie robimy nic. Jednak, gdy czujemy, że "coś po nas chodzi" zaczynamy szukać ratunku. Na początku sięgamy po domowe sposoby, często zapamiętane z dzieciństwa, stosowane przez nasze babcie i mamy. I słusznie! Nie ma sensu od samego początku przeziębienia faszerować siebie czy dzieci antybiotykami czy innymi farmaceutykami. Jednakże musicie umieć wyznaczyć sobie granicę, gdzie mamy do czynienia ze zwykłym przeziębieniem, a gdzie już pojawia się coś poważniejszego, jak chociażby grypa. Niniejszy post nie zastąpi wizyty u specjalisty, jest tylko wskazówką, co możecie zrobić, aby się nie dać chorobie! Chcę przedstawić Wam kilka naszych klubowych propozycji na to, jak my pokonujemy pierwsze oznaki przeziębienia. W moim domu obowiązkową miksturą od września do kwietnia jest syrop z cytryny, miodu i imbiru, robiony na bieżąco w małym słoiczku po marmoladzie i dodawany do herbaty. Nie mam na niego specjalnego przepisu. Po prostu cytrynę i imbir kroję w drobną kostkę, dodaję miód, dokładnie mieszam i zakręcam w słoiku, a potem przechowuję w lodówce.

Obowiązkowo podaję moim dzieciom gorące mleko z łyżką miodu i łyżeczką masła, takie jakie piłam zawsze w okresie jesienno - zimowym u mojej babci. Zbawienne okazuje się u nas również moczenie nóg w gorącej wodzie z dodatkiem soli. Niektórzy dodają też łyżkę musztardy, ale moje dzieci nie tolerują jej zapachu. 

Na rzadki, uciążliwy katar również mamy swój sprawdzony patent. Zawsze wtedy robię tzw. "gałganek Aliny", o którym gdzieś kiedyś przeczytałam. Do jego wykonania potrzebujecie czosnek, gazę i sznurek. 

Ząbki czosnku trzeba rozgnieść pięścią lub bokiem noża, zawinąć w gazę i związać sznureczkiem. Taki gotowy pakuneczek umieszczam przy łóżku zakatarzonych domowników i już po 3 dniach zapominamy o katarze. Polecam Wam spróbować!
 
Oczywiście w okresie przeziębieniowym pijemy dużo wody, soku malinowego, soku z czarnego bzu i z aronii, które robi moja mama i dostarczają nam mnóstwo witaminy C. W naszym menu w tym czasie zwiększamy spożywanie cytryn i pomarańczy oraz cebuli i czosnku.
U ZosiaSadosi podczas sezonu przeziębieniowego króluje syrop z cebuli, jest bardzo prosty do wykonania. Doskonale sprawdzi się przy walce z wirusami, bólem gardła, kaszlem i katarem. Jest całkiem naturalny. Oczywiście, smak syropu pozostawia wiele do życzenia - chociaż znajdziemy jego zwolenników- np. syn Zosi Krzyś i jego tata :). Jednak jest on bardzo zdrowy. Domowy syrop ponadto działa dezynfekująco i łagodzi stany zapalne w jamie ustnej. Cebula pomaga nam uzupełniać niedobory witamin z grupy B, C, A i PP. Ponadto, znajdziemy w nim wiele mikroelementów, które potrzebne są do odpowiedniego funkcjonowania naszego organizmu: cynk, selen, fosfor, wapń, kwas foliowy

Do przygotowania syropu potrzebujecie: dwie białe cebule, cukier i słoik.

Cebulę obieramy i drobno kroimy. Układamy warstwowo w słoiku. Każdą z warstw posypujemy cukrem. Całość przykrywamy szczelnie i odstawiamy na kilka godzin. Najlepiej w ciepłe miejsce. Następnie syrop przelewamy przez gazę albo sitko. Możecie dodać czosnek.






U Joanny (JB) też praktykuje się moczenie nóg w bardzo ciepłej wodzie, ale z dodatkiem zmiażdżonej gorczycy, która też działa rozgrzewająco:

Do tego mikstura z cytryny, miodu i imbiru w proporcjach (około): 1 cytryny + 1 łyżka miodu + szczypta imbiru. Stosować 3x dziennie po 3 łyżeczki podczas przeziębienia lub 1 x dziennie wzmacniając organizm. Przy kaszlu odkaszlanie ułatwia rozgrzanie klatki piersiowej i pleców poprzez posmarowanie ich gęsim smalcem i owinięcie się czymś ciepłym np. kocem czy szalem. Jeśli dzieci nie lubią zapachu i smaku cebuli to JB poleca przepis na syrop Pana Tabletki gdzie w słoiku układamy warstwami cebulę (3 szt. w plasterkach), czosnek (3 ząbki w plasterkach), imbir (3cm kawałek pokrojony w plasterki), cytryny (1 pokrojona w plasterki z drugiej wyciskamy sok), 10 goździków, cukier lub syrop klonowy lub miód (według uznania), cynamon (pół łyżeczki lub według uznania). Syrop "nabiera mocy" po 24 godzinach. Dzieci JB bardzo chętnie go piły, a więcej o nim poczytacie tutaj.

Jak widać, domowe sposoby na przeziębienie to całkiem spora ilość propozycji. Wy na pewno też macie swoje sprawdzone patenty? Zaproponowane w tym poście produkty są powszechnie dostępne, proste w stosowaniu oraz skuteczne w działaniu. Dlatego chyba warto wypróbować je podczas infekcji? Nic nie stracicie, a wręcz przeciwnie może się okazać, że to właśnie dzięki nim nie będziecie musieli sięgać po leki z apteki, co z pewnością pozytywnie odbije się zarówno na Waszym zdrowiu, jak i portfelu. Pozdrawiam Was ciepło i życzę ZDROWIA!


czwartek, 28 października 2021

Kiedy pada deszcz, dzieci się nie nudzą - idzie jesień leśną drogą - LIŚCIE

Teraz u progu listopada, kiedy liście zaczynają opadać na potęgę i wyściełać nasze drogi, chodniki i podwórka jest idealny czas na ich zbiory.

Kto z Was nie zbierał liści w jesienne suche dni? Potem z namaszczeniem wkładało się pojedynczo liście między kartki jakiejś grubej książki, by je wyprostować i dobrze wysuszyć. Kolory i kształty zachwycają!
I tyle cudownych aktywności z nimi można zrobić...

Przede wszystkim zielnik! Nawet na początek przygody dziecka z zielnikiem niech to będzie 5 listków...zebranych, wysuszonych, opisanych i w jakiś pomysłowy sposób zachowanych...
Zosia (9 lat) stworzyła taki zielnik drzew-najpierw przygotowała własnoręcznie "postarzane" karteczki (malowała je sokiem z buraka i kawy), wysuszone liście są po prostu przyklejone klejem, gdybyśmy mieli laminarkę można by było zalaminować takie stronniczki zielnika, my poradziłyśmy sobie za pomocą szerokiej, przezroczystej taśmy do pakowania...


Ta zabawa z "odrysowywaniem" liści znana jest chyba każdemu dziecku...gdy w ten sposób zmalujemy np kartkę bloku rysunkowego, lub pergamin do pakowania w dużym formacie, np a3 można stworzyć niepowtarzalny papier do pakowania prezentów! Inny sposób to np malowanie liści flamastrami, pastelami lub farbami i odbijanie na papierze niczym pieczątki. Obie wersje dzieciaki uwielbiają!



Pomalowane w abstrakcyjny sposób kartki mogą posłużyć za bazę do wycięcia różnych kształtów liści:

A ciasteczka w liściowych kształtach dzieciaki mogą ozdobić według swojego pomysłu.


Ważne są też aktywności na świeżym powietrzu, jesienią można szurać butami po alejkach pełnych opadniętych liści, można się suchymi liśćmi obrzucać :) można je zbierać, można z nich usypywać górki i skakać po nich...można je obserwować o wschodzi i zachodzie jak wraz ze słonecznym światłem nabierają ciepłych barw!




A ponieważ kolory liści zachwycają, inspirując się naturą dzieciaki stworzyły też takie wyklejane plasteliną liście:







Pozdrawiamy Was ciepło!

tynka&dzieciaki

środa, 27 października 2021

Sezonowe Mamy - Przekąski z ciasta francuskiego

Niedawno, w związku z kilkoma uroczystościami rodzinnymi poszukiwałam inspiracji na szybkie przekąski na tzw. jeden kęs. Natrafiłam na mnóstwo przepisów z wykorzystaniem ciasta francuskiego i kilkoma z nich chcę się z Wami podzielić. Ciasto francuskie jest bardzo wdzięczną bazą zarówno tych słodkich, jak i słonych przystawek. Przede wszystkim nie potrzeba zbyt wiele czasu, ani wyszukanych składników, aby wyczarować coś pysznego do zjedzenia. Pierwszą propozycją jest przepis od klubowej koleżanki JB. na przekąskę z serem pleśniowym i figą, który wypróbowałam i zachwyciłam się nim kilka razy. To połączenie jest fenomenalne! A jak się prezentuje!

Asia pokroiła ciasto na kwadraty, na każdym ułożyła plasterek sera pleśniowego i figi i tak zapiekła. Po wyjęciu udekorowała roszponką.  

Z kolei Tynka przygotowała przepyszne tarty z wypełnieniem jajeczno- jogurtowo - serowym. Jedną z papryką, kurczakiem i suszonymi pomidorami:

a drugą z brokułem i podsmażonym boczkiem:

Do wymienionych składników dodała sól, pieprz, ulubione przyprawy i zapiekła.

 Dzieci Tynki również robiły swoje ulubione przekąski: parówki i salami w cieście francuskim.   


Tak przygotowane specjały na pewno smakowały całej rodzinie!

Na deser rodzina Tynki poleca słodkie poduszeczki z ciasta francuskiego, wypełnione twarogiem, roztartym z cukrem z wanilią, budyniem w proszku i żółtkiem. Przed pieczeniem posmarowane białkiem i posypane cukrem.
Na imprezach w moim domu królowały kwadraty z gruszką, serem pleśniowym i czarnuszką oraz koperty z serem pleśniowym i zieloną oliwką.


Zrobiłam też róże z salami i mozzarellą:
oraz ślimaczki z podsmażonym kurczakiem, szczypiorkiem i żółtym serem:


które tradycyjnie podałam z własnoręcznie robionym sosem czosnkowym (3 przeciśnięte ząbki czosnku, 2 łyżki majonezu, 2 łyżki jogurtu naturalnego, sól, pieprz):

Dużym wzięciem podczas jednej z imprez cieszyły się paluchy z tartymi pieczarkami, szynką i serem:
 Ciasto zwijamy i kroimy na plastry,
po czym każdy z nich delikatnie wyciągamy i skręcamy w palcach, a przed pieczeniem warto posypać czarnuszką i ziarnami prażonego słonecznika. Będą wtedy nieziemsko chrupiące. 
U nas oczywiście w duecie z sosem czosnkowym.

Ciasto francuskie to temat rzeka, a Internet aż kipi od przepisów z jego wykorzystaniem. Ja jednak proponuję Wam poimprowizować z tym, co macie akurat pod ręką. Na pewno będzie pysznie! A już za miesiąc wieczór andrzejkowy, podczas którego można poszaleć z przekąskami. Spróbujcie również naszych propozycji. A może macie swoje ulubione przepisy? Podzielcie się nimi z nami w komentarzu. Pozdrawiam i życzę smacznego francuskiego! 
 

 

niedziela, 24 października 2021

Chwila dla Mamy - czas na świece sojowe :)

Gdy jesień rozgościła się w naszych domach na dobre aby ocieplić nasze wnętrza często sięgamy po lampeczki dające przytłumione światło, zapalamy świece. 



I tu zaczyna się problem ... większość powszechnie dostępnych świec wykonanych jest z parafiny, która dodatkowo jest sztucznie barwiona i "wzbogacona" różnego rodzaju aromatami. Spalanie parafiny samo w sobie jest źródłem niebezpiecznych substancji (m.in. benzenu i toulenu) emitowanych do środowiska, a w zamkniętych pomieszczeniach te wszystkie substancje wdychamy. Aromaty i barwniki są źródłem szkodliwych lotnych związków organicznych (LZO), które również trafiają do naszego układu oddechowego. Sama parafina jest produktem ropy naftowej i już świadomość tego powinna nam zapalić w głowie zielone światło. Szczegółowo o tym, co powstaje w wyniku spalania parafiny i co wdychamy możecie przeczytać np. tutaj . 

Nie musimy jednak rezygnować z ciepłego i przyjemnego światła świec - możemy skorzystać ze zdrowej alternatywy i zamienić szkodliwą parafinę na świece sojowe lub świece z wosku pszczelego. Oczywiście naturalne świece są kilkukrotnie droższe od tych tradycyjnych, jednak koszty dla naszego zdrowia są niewspółmierne, świece sojowe palą się dłużej i możemy też zacząć wytwarzać je sami.



Zawsze wydawało mi się, że komponowanie naturalnych aromatycznych świec musi być fajnym zajęciem i dlatego wzięłam udział w warsztatach Agnieszki Zdunek autorki bloga, podcastów i właścicielki sklepu Jestem Zielona (klik) Bardzo polecam Wam to inspirujące miejsce w sieci - znajdziecie tam ogrom wiedzy i podpowiedzi jak przejść na zieloną stronę mocy. Znajdują się tam również instrukcje dotyczące robienia świec, mydełek glicerynowych, a z mediów społecznościowych poznacie ciekawą historię Agnieszki.

Dlaczego akurat wosk sojowy? Bo pochodzi z odnawialnych źródeł, jest produktem wegańskim, jego spalanie nie powoduje emisji rakotwórczych substancji do środowiska - stąd jest to taka świetna alternatywa do parafiny.
Przypadek sprawił (a może było to zrządzenie losu), że Agnieszka jakiś czas temu odezwała się do mnie z propozycją wzięcia udziału w organizowanej przez nią konferencji: "Legalna produkcja i sprzedaż świec". 

 link do szczegółów znajdziecie tutaj - w tym miejscu także możecie dołączyć do konferencji. 

Konferencja jest bezpłatna i skierowana głównie do osób wytwarzających już świece i będą w niej poruszane tematy formalno-prawne, jednak jestem pewna, że niektóre tematy zainteresują wszystkich rękodzielników: będzie też część poświęcona działalności gospodarczej nierejestrowanej, a ja będę miała ogromną przyjemność powiedzieć kilka słów o obowiązkach jakie spoczywają na wszystkich wytwórcach, którzy swoje produkty pakują w opakowania, prowadzą sprzedaż internetową czyli wprowadzają produkty w opakowaniach i muszą z tego tytułu posiadać wpis do BDO (Bazy Danych o Produktach i Opakowaniach oraz o Gospodarce Odpadami). 
Czuję niemałą tremę - bo to moje pierwsze wystąpienie na konferencji on-line, mam nadzieję, że nie zje mnie ona (trema oczywiście) do końca ;)

Mam nadzieję, że Was zainteresowałam tematem świec sojowych :) Palicie je w domu? Macie swoje ulubione miejsca w sieci gdzie je kupujecie? (Ja mam po sąsiedzku Farmę Florystyczną, która również prowadzi sklep internetowy więc zazwyczaj kupuję świece tam, choć z innych źródeł też mam i lubię).
A może któraś z Was weźmie udział w konferencji? 
Dajcie koniecznie znać!




P.S. Nigdy nie myślałam o nadchodzących dniach w tym kontekście ale ... Szczerze mówiąc zaczęłam się zastanawiać nad sensem przebywania na cmentarzu w Dniu Wszystkich Świętych i w Dzień Zaduszny gdy skumulowanie rakotwórczych substancji wielokrotnie przekracza wszystkie normy :( Może warto abyśmy dążyli do zmiany nawyków dbając o groby zmarłych? Zamiast zapalać wiele parafinowych zniczy postawić jedną świecę? Zamiast sztucznych wiązanek naturalne stroiki z dodatkiem suszek? 

Miłej niedzieli!
A.

Mama czyta - Elwira Izdebska - Kuchta "Polesia mszar"

"Pośród łąk lasów i wód toni
W ciągłej pustej życia pogoni
Żyje posępny lud
Brzęczą much roje nad bagnami
Skrzypi jadący wóz czasami
Poprzez grząską rzekę w bród"(fragment piosenki"Polesia czar")
 
Witajcie! Nie przypadkowo rozpoczynam wpis od cytatu piosenki z 1939 roku opiewającej piękno Polesia, krainy geograficzno - historycznej należącej niegdyś do Rzeczypospolitej. Jestem bowiem świeżo po lekturze książki Elwiry Izdebskiej - Kuchty pt. "Polesia mszar". 
Jest to literacki debiut tej autorki, pozycja licząca zaledwie 106 stron. Całość podzielona jest na krótkie opowiadania, 9 pojedynczych historii nie powiązanych ze sobą. W każdym z nich odkrywamy inne Polesie, jego uroki i magiczne zakątki, a także poznajemy ciekawe ludzkie historie, dawne wierzenia, zwyczaje i tradycje. Tytułowy "mszar" to nic innego jak podmokły teren bagienny, czyli typowy widok wpisany w poleskie krajobrazy, na którym można było spotkać niejedną zielarkę - szeptuchę. Sam styl autorki jest przystępny, a opowiadania naprawdę wciągają, jednak po lekturze czuję mały niedosyt. Moim zdaniem są to historie niedokończone, zbyt szybko ucięte, tak jakby autorka miała jakiś limit stron, na których musiała je umieścić. Mnie osobiście bardzo ujęło opowiadanie o kilkuletniej Ninie Andrycz, wielkiej damie kina i teatru, która wykazała się niezwykłą odwagą podczas samotnej podróży pociągiem. Zaintrygowana tematyką Polesia sięgnęłam po tę książkę i wszystkim, którym Kresy Wschodnie są bliskie również polecam. Jest to przyjemna lektura na dwa jesienne wieczory. Dziękuję wydawnictwu Novaeres za przesłanie mi tej książki do recenzji.