Ostatnio wybrałam znowu książkę s-f. "Cena szczęścia" dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka trafiła w moje ręce. Po ostatniej lekturze niezbyt choć ciekawej ale przydługawej i monotonnej, z oporem chwyciłam w swe ręce kolejne opasłe tomisko.
Zaczyna się ciekawie porwaniem ze środka drogi pisarki s-f przez pojazd kosmiczny czemu nikt nie chce wierzyć pomimo nagrań. O pisarce mało kto pamięta gdy nagle na całym globie zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Pojawiają się pola siłowe wyrzucające ludzi z terenów gdzie prowadzona jest intensywna wycinka lasów, i gdzie planeta Ziemia jest niszczona przez człowieka. Pola obejmują też ławice ryb i wieloryby wędrując z nimi ale nie pozwalając aby człowiek je łowił na sposób przemysłowy niszczący ekosystem. Pozostają dozwolone tylko metody nie niszczące. Nie wiadomo co się dzieje.
Porwana pisarka obserwuje wszystko gdzieś daleko od Ziemi w statku, który zaewnia jej wszystko czego potrzebuje. Rozmawia z niewidzialną ceberinteligencją, która przyleciała na rozkaz spróbować uratować zniszczony świat poprzez wprowadzanie kolejnych etapów ochrony i przemiany. Po strefach pojawia się niemożność wyrządzenia komukolwiek krzywdy przez co wszelkie spory, wojny i zbrojenie przestaje być potrzebne. To zmusza ludzi do zmienienia trybu życia i podjęcia dialogu. Potem następują kolejne zmiany nie tylko na Ziemi ale i w układzie słonecznym.
Książka jest gruba i niestety i w tym wypadku mocno się to odczuwa. Nie ma wartkiej akcji i żeby przebrnąć przez nią trzeba sporo cierpliwości bo te same rzeczy możnaby zdecydowanie opisać krócej. Przez wielowątkowość dzięki której co rozdział lub dwa wracamy do tych samych bohaterów mierząc się z ich wewntętrznymi spostrzeżeniami nt. zachodzących zaskakujących zmian, temat się ciągnie. Autor próbuje dokonać analizy spostrzeżeń ludzkich z perspektywy np.różnej zamożności i np. uczciwego bądź nie zarabiania na życie czy wręcz budowania imperium. Siedzimy ciągle w czyjejś głowie a to jest męczące zwłaszcza gdy książka ma ponad 500 stron.
Cele tych zmian na Ziemi przybliżają nam rozmowy pisarki Samanthy z naprawiającym nawet ludzkie uzależnienia bytem. Jej rolą jest ponoć bycie negocjatorem jednak jakoś nie negocjuje ona z nikim bo autor jakby zapomnisł o tej roli, ktorą sam jej przypisał.
Nieuchwytni, niezauważeni kosmici wyrzucają z księżyca innych, którzy go przez całe lata elspolatowali ale wiedziało o tym tylko grono ziemian u władzy.
Kosmici prowadzą pokojowe zmiany nie dając ludziom wyboru, decydując za nich np poprzez niemożność skrzywdzenia innych. Efekty są wspaniałe dla planety ale nie do końca dobre dla wolnych istot -ludzi Kosmici są tu jak takie dobre dziadki co to myślą za ludzi, którzy tak zapędzili się w niszczeniu Ziemi że doprowadzą do jej zguby. Przy tej lekturze pojawiają się w głowie pytania właśnie o to szczęście. Czy ceną za szczęście które ktoś nam narzuca jest pozbycie się wolnej woli o decydowaniu o czynie dobrym lub złym? Całe tysiące ludzi nie wytrzymują i popełniają samobójstwa gdyż jest to jedyny obszar gdzie można wyrządzić krzywdę i być wolnym w tej decyzji.
To co jest ciekawe to pokazanie, co trzebaby zrobić na Ziemi aby ją uratować i nas przy okazju też. Wniosek jest jeden aby zrobić to bez kosmitów trzeba by kompletnue zmienić ustroje społeczne, sposób zarządzania i eksploatowania. Myślenia ludzkiego jednak nie da się ot tak zmienić. Gdy coś mu się narzuca, pojawia się bunt. Wysiłek musieliby podjąć wszyscy ludzie a części z nich wcale nie zamierza rezygnować z agresji, wojny wyzysku i zniszczenia. Czy zatem jest nadzieja jrszcze dla naszej Planety? Dla nas?
Pozdrawiam
Katrin
Nie lubię takich książek. Wolę coś lżejszego. Może jako film byłaby ciekawa.
OdpowiedzUsuń