Witajcie!
Dziś zapraszam Was na rozmowę z Agatą Baran, która prowadzi bloga "robótki ręczne na wesoło" <klik>.
Zaparzcie sobie kawkę lub herbatę, rozsiądźcie się wygodnie i miłego czytania...
Witaj Agata, bardzo mi miło, że zechciałaś przyjąć zaproszenie do naszego cyklu "Rozmowy w Klubie Twórczych Mam".
Witam bardzo serdecznie i dziękuję Wam Dziewczyny, Tobie Tynko przede wszystkim, za zaproszenie i za możliwość pojawienia się w Waszym nowym cyklu, jest mi niezmiernie miło i uśmiecham się na myśl o naszej "rozmowie" :)
Agata, wiem, że masz dużą rodzinę, powiedz, czy to zawsze było
Twoim marzeniem?
Tak, marzyłam o dużej rodzinie. Sama mam trzech braci (jednego w niebie), chociaż mama często powtarzała, że żałuje, że nie ma nas więcej. Tata ma czworo rodzeństwa, mama miała troje więc jakby wielodzietność w naszej rodzinie była i jest. Może ja pobiłam wszystkich hehe ale naprawdę mam duże pokłady miłości i z tą miłością przyjmuję kolejne życie. A do tego podobnie jest z moim M więc od początku ta kwestia w naszej rodzinie była jasna, że jesteśmy otwarci na życie i za to dziękujemy Bogu każdego dnia.
Jak to jest być mamą wspaniałej szóstki?
Siódemki...szóstki żyjącej i jednej Basi w niebie... Każda mama wie, że bycie nią to wspaniała sprawa. Mimo, że macierzyństwo wymaga od nas wiele pracy, poświęcenia, czasem rezygnacji z siebie, cierpliwości, oddania... itd. to to, co dostajemy w zamian od naszych pociech (uśmiech, piękne słowa, niezwykłe miny, czułe gesty itd...) przewyższa nasz wkład. Chcę zaznaczyć, że bycie mamą, mimo wielu wyrzeczeń to niesamowita przygoda! Nie da się tego opisać słowami, macierzyństwo jest niezwykle przejmujące, wiele drobiazgów dostrzeganych każdego dnia daje mnóstwo energii, radości, wzrusza i doprowadza do zachwytu serca, to niesamowite jak Pan Bóg uczynił tą relację, docenił nas jako kobiety tym, że tylko my możemy pod naszym sercem nosić kolejne życie, tylko my nawiązujemy szczególną więź z niemowlęciem je karmiąc.....zawsze mnie to zadziwia jak dziecko po zapachu wyczuwa swoją mamę.... to NIESAMOWITE !!! Relacja z tatą jest zupełnie inna, równie piękna ale inna :) A jeśli chodzi o Basię, naszego Aniołka, myślę, że to, co miała zdziałać na ziemi to już zrobiła, bez niej, nasza rodzina byłaby inna. Nie było nam lekko, mnie pewnie trudniej niż mojemu M ale właśnie po to jest mąż, żeby wspierał. Bez mojego M byłoby mi ciężko o tym mówić, dzięki niemu godnie pożegnaliśmy Basię i mimo blizny w sercu wiem, że tak miało być. Dzieciom, dzięki tej sytuacji, jest łatwiej mówić o śmierci, jest to dla nich takie naturalne, że mamy Aniołka, siostrę, tak jak ja zawsze wiedziałam, że mam Aniołka brata. Dzieci są mądre i dużo rozumieją, więcej niż nam się wydaje.
Tak naprawdę masz do spełnienia wiele ról: kobieta, żona, matka, córka, siostra, przyjaciółka i wiele innych...jak to łączysz?
Jak to łączę ?! Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, myślę, że po prostu jestem sobą, a że mam ugodowy charakter to jest mi łatwiej te wszystkie role godzić. Od zawsze ważną rolę w moim życiu stanowiły relacje z innymi ludźmi, zawsze o nie starałam się dbać, nie po to żeby być lubianą, ale po to żeby innym było w tej relacji dobrze. Aby się uśmiechali, byli szczęśliwi... mnie to daje dużo radości i sprawia, że działam dalej. Oczywiście, to nie tak, że każda pierwsza lepsza znajomość jest do końca życia.... po prostu jak już kogoś bardziej poznaję, to staram się utrzymywać kontakt, tworzyć swoje rękodzieło, sprawiać niespodzianki urodzinowe ... takie drobne gesty, myślę, że to właśnie w nich tkwi szkopuł, one sprawiają, że ta relacja się pogłębia a jak nie ma przysłowiowej "mięty" to i chęci brak. Ale przyznaję się, że to nieliczne przypadki :)
Agatko, pytanie jakie się nasuwa na pewno nie tylko mi, ale i wszystkim, którzy Cie znają to prośba byś zdradziła sekret w jaki sposób rozciągasz dobę? Masz gromadkę dzieci, prowadzisz edukację domową, pracujesz, rozwijasz pasję w postaci różnego rodzaju rękodzieła, współprowadzisz gospodarstwo z Rodzicami...Podziel się sekretem...
Tak, zawsze jak czytam Wasze komentarze o rozciąganiu doby to się uśmiecham. Sprowadzam Was więc na ziemię, moja doba niestety też ma 24h :) Cóż... Jestem mamą 24h/dobę, poza tym mam zawód ogrodnika, w którym nigdy nie pracowałam, ponieważ na piątym roku już urodziłam najstarszego syna i tak dalej poleciało. Oprócz wykształcenia wyższego ukończyłam rok przed maturą studium organistowskie i to tym zajmuję się w czasie "wychodnego" z domu :) Nie jest to praca zarobkowa, dostaję jakąś ofiarę, ale to nie dla niej gram podczas mszy i nabożeństw. Przede wszystkim chcę innym pomagać się modlić. Ale jeśli chodzi o organizację czasu, to u mnie przede wszystkim pomaga to, że nie jestem perfekcjonistką.
Całe życie stosuję się do zasady, że najpierw obowiązki a potem przyjemności, w tym, że dla mnie obowiązkiem jest np. postawienie kilku krzyżyków a przyjemnością zrobienie obiadu :) Taka mała przewrotność. Oczywiście, nie myślcie, że siedzę przy haftach a dzieci głodują... chciałam Wam tylko pokazać jak podchodzę do życia codziennego... Staram się znaleźć we wszystkim równowagę, żeby nie zgubić tego co dla mnie ważne.... dlatego mimo, np. nie ogarniętej chałupki siadam wygodnie i stawiam kilka krzyżyków, tak dla równowagi psychicznej, jak stan rzeczy wymaga zmiany, wracam z powrotem do życia rodzinnego. Przy maluchach, nie da się siedzieć z drutami, czy wycinać czegoś nożem.... ale np. mały hafcik machnąć, lub coś szydełkiem wysupłać, owszem. Dzieci się bawią a ja jestem z nimi, ale i też ze swoim światem rękodzieła....., siedzę na podłodze, przy nich, rozmawiając i się śmiejąc, ale i działając przy hafcie czy z szydełkiem....niektóre elementy da się połączyć. Oczywiście gdy działam z kartkami to siadam do nich gdy mam opiekę do dzieci, lub wieczorem gdy śpią, no ale chyba każda z nas nie raz zarwała nockę :) Ja uwielbiam ten czas, gdy słychać ich naprzemienne oddechy, kocham ich BARDZO ale właśnie czasem w nocy lubię mieć czas "dla siebie" :) Nasze dzieci (póki co najstarsza dwójka a od tego roku dołączy trzeci do zerówki) są w Edukacji Domowej. Karol skończył drugą klasę, Jan pierwszą. To początki naszej przygody z tą formą nauki, więc póki co klasy 1-3 to bułka z masłem. Nie wiem jak będzie później... Na pewno plusem ED jest to, że nigdzie nie muszę być na czas, nie muszę się spieszyć, zrywać młodsze dzieci skoro świt, żeby te starsze odstawić do placówek, w ciągu dnia te młodsze nie są same tylko razem ze starszymi spędzają czas, młodsze dzieci uczą się od starszych, razem siedzą z nami przy stole i wspólnie coś działamy..... materiał przerabiam w swoim tempie, na swój sposób dopasowując do dziecka, nikt mnie nie nie rozlicza każdego dnia, z tego, co zrobiliśmy. Podsumowaniem jest egzamin w szkole (w tym roku zdalnie z domu przez kamerkę)... Minus, a może i plus - własna mobilizacja, siebie, dzieci i całej rodziny. Właśnie myślę, że ED ma nauczyć dziecko samodzielnej pracy i zrozumienia, że uczy się dla siebie ale jak to zrobi, kiedy i przy pomocy czego to nie ma znaczenia. Podam przykład: nasz drugi syn Jan, jest zapalonym "żołnierzem," uwielbia wszelką z tym związaną literaturę, stroje itd. Więc aby zachęcić go do ćwiczenia czytania czyta książki związane z powstaniem warszawskim czy II wojną światową a nie czytanki ze szkolnego podręcznika. Tu ma znaczenie ćwiczenie czytania a tematyka nie jest tu istotna... w szkole Pani przy 30 osobowej klasie nie jest w stanie choćby nie wiadomo jak bardzo chciała podejść indywidualnie do każdego ucznia. Zdaję sobie sprawę, że takie rozwiązanie nie jest dla wszystkich rodzin i nie mam tu na celu zachęcania Was do tego czy negowania placówek oświatowych... Wszystko ma swoje plusy i minusy a czas pokaże jak będzie u nas dalej :)
Kiedy narodziła się Twoja miłość do rękodzieła? Od czego zaczynałaś?
Jakie były kolejne techniki, w których się odnajdywałaś?
Zaczynałam w szkole podstawowej.... ale dokładnie nie wiem kiedy. Najpierw pamiętam mama nauczyła mnie szyć na maszynie i robić na drutach, potem szkoliłam się w tej dziedzinie pod okiem babci, dziergałam głównie szaliki i tak zostało do dzisiaj, forma prosta jest dla mnie najprostsza ;) A maszynę poznaję do teraz. Taki samouk jestem w tej dziedzinie i marzę o kursie, na którym bym mogła się nauczyć więcej. Następne było szydełko, szkoliłam się w tej dziedzinie sama, uwielbiam prace, które można dzięki jego pomocy stworzyć, wciąż mnie zaskakuje :) Kolejny był haft krzyżykowy i to jest moja największa miłość !!! Po drodze było też malowanie na szkle, na płótnie, papierze... ostatnie lata to decoupage i papierowa wiklina a od zawsze tworzę kartki na przeróżne okoliczności.... Zaczęło się od urodzinowych karteczek dla bliskich, a teraz wiadomo wszelakie okazje. Do szydełka, czy drutów chętnie wracam, ale jak wspominałam wcześniej, druty są niebezpieczne przy małych dzieciach więc rzadko po nie sięgam. Próbowałam też swoich sił w filcowaniu... zupełny niewypał :) A no i ostatnio odnawianie mebli, które daje mi mnóstwo radości i satysfakcji. Misz masz ale pozytywnie zakręcony, bo duuużo z tego co robię daję innym aby chociaż odrobinę ich rozweselić, żeby poczuli ciepło na swoich sercach i wiedzieli, że jest ktoś kto o nich pamięta.
Inne prace decoupage, czy karteczki oraz szydełkowe znajdziecie na stronie Agaty.
Poza tym kojarzycie Agatkę na pewno dzięki jej charakterystycznym metryczkom i sercom-które są praktycznie jej wizytówką, poniżej przedstawiam Wam tylko kilka przykładowych:
Miałam to szczęście poznać Cię osobiście, pełna ciepła, otwarta i o cierpliwości anioła...skąd czerpiesz siły?
Modlę się o nie, więc tylko dzięki Bożej łasce je mam :) Miło mi, że tak mnie odbierasz Tynko :)
Czy osoba tak zapracowana zna pojęcie CZASU WOLNEGO? Masz taki? Tylko dla siebie?
Dla siebie mam rękodzieło, jeżdżę też czasem na rowerze i na rolkach. Spotykam się z koleżankami... może nie jest tego dużo ale dla równowagi wystarcza. Mój czas wolny jest w ruchu, mogę nawet przywieźć drzewo w czasie wolnym, mnie to nie przeszkadza :) Dla mnie, po prostu oderwanie się od dzieci jest czasem wolnym, szanuję go i doceniam i z uśmiechem wracam do pociech. Teraz jest miesiąc czerwiec, więc nabożeństwa czerwcowe, nawet "wyrwanie się" na takie 15-minutowe nabożeństwo jest dla mnie czasem wolnym, czyli innym od tego w ciągu całego dnia i staram się z niego czerpać ile się da.
Wiem, że Twoja najbliższa rodzina zaangażowana jest w różne działania lokalne propagujące kulturę, pochwalisz się w jaki sposób to robicie?
Cała nasza rodzina (my z dziećmi, rodzice moi i bracia) jest zaangażowana w działalność Towarzystwa Miłośników Polesia i Białkowa. Pomagamy społecznie w przygotowywaniu różnych imprez naukowo-kulturalnych (co roku organizujemy żniwa, jak to z chlebem było, gdzie pokazujemy jak od ziarenka powstaje chleb, z pokazem koszenia sierpem, kosą, żniwiarką i innymi maszynami, po przez młócenie cepem, młocarnią i wypiek chleba), jeździmy na inne festyny z promocją jadła poleskiego oraz ze śpiewem zespołu Kryniczeńka, który został przez Towarzystwo powołany, po prostu szerzymy i propagujemy kulturę poleską tu i tam. Mamy swoje poleskie stroje, które w większości zostały wyhaftowane przeze mnie, na wzór starych, 100- letnich koszul przywiezionych zza Buga przez naszych dziadków i pradziadków. Koszule są lniane, spódnice tkane, kolorowe.... Ostatnio w 2018 roku mieliśmy możliwość wystąpienia jako statyści w filmie KRESY, których kadry były nakręcane w naszej stodole i w naszym kościele parafialnym. Premiera filmu odbyła się w kinie Cinema City w Zielonej Górze, na którą udaliśmy się w strojach poleskich, a ostatnio nawet film został emitowany w telewizji polskiej. To było ciekawe doświadczenie, na pewno jedyne w swoim rodzaju, także pod względem ciężkiej pracy aktorów. W zdjęciach wzięli udział nasi synkowie oraz Zosia, no i właśnie Zosia była najwytrwalsza :) A działalność lokalna to także nasz mini skansen, kiedyś poleska stodoła z eksponatami, która niestety została podpalona i spłonęła doszczętnie, teraz staramy się o chatkę z chlewikiem, chcemy ją ściągnąć z Białorusi, czy się uda, czas pokaże.....
link do filmu https://vimeo.com/297062518
Zapewne wiele osób zastanawia się w jaki sposób ogarniasz pamięć o każdym z okazji urodzin, imienin czy Świąt...Twoje karteczki zawsze hand made i wysyłasz je mnóstwa osób, prawda? Jak to ogarniasz?
Uwielbiam niespodzianki sama. ale także lubię je robić innym. Dlatego stworzyłam sobie taki kalendarz, niezależny od roku i dni tygodnia i tam mam wpisane osoby o których chcę pamiętać, głównie dzieci naszych przyjaciół :) Oczywiście przeglądam go co jakiś czas szukając okrągłych jubileuszy, no i staram się na bieżąco uzupełniać o nowe rocznice ;) Radość i uśmiech małych adresatów jest dla mnie bezcenna i będę kontynuować moją działalność :):):) hihi:) a jeśli chodzi o święta, to mam swój notesik, w nim mnóstwo adresów i piszę dwa razy w roku około 80 kartek i puszczam w świat :) sms czy e-mail nie mają dla mnie takiego znaczenia, staram się też dokładać do kartek nasze rodzinne świąteczne zdjęcie, niestety nie zawsze wyrobimy się na czas :) taki mały wyraz pamięci o innych i kawałek naszej rodzinki :)
W ten sposób posyłasz wiele dobra w świat, wiesz o tym, prawda? Każdy list, karteczka, znak pamięci o drugiej osobie naprawdę wiele znaczy.
To prawda Justynko i dla mnie też to dużo znaczy, bo mnie to ogromnie cieszy i daje mnóstwo energii do dalszego działania i kontynuacji tego co robię. Uśmiecham się, kiedy to piszę, więc to raczej prawda ;)
Bardzo Ci dziękuję Agatko za poświęcony czas :)
A Wam, drodzy Czytelnicy za uwagę :)
POZDRAWIAM CIEPŁO!
tynka
Dziś zapraszam Was na rozmowę z Agatą Baran, która prowadzi bloga "robótki ręczne na wesoło" <klik>.
Zaparzcie sobie kawkę lub herbatę, rozsiądźcie się wygodnie i miłego czytania...
Witaj Agata, bardzo mi miło, że zechciałaś przyjąć zaproszenie do naszego cyklu "Rozmowy w Klubie Twórczych Mam".
Witam bardzo serdecznie i dziękuję Wam Dziewczyny, Tobie Tynko przede wszystkim, za zaproszenie i za możliwość pojawienia się w Waszym nowym cyklu, jest mi niezmiernie miło i uśmiecham się na myśl o naszej "rozmowie" :)
Agata, wiem, że masz dużą rodzinę, powiedz, czy to zawsze było
Twoim marzeniem?
Tak, marzyłam o dużej rodzinie. Sama mam trzech braci (jednego w niebie), chociaż mama często powtarzała, że żałuje, że nie ma nas więcej. Tata ma czworo rodzeństwa, mama miała troje więc jakby wielodzietność w naszej rodzinie była i jest. Może ja pobiłam wszystkich hehe ale naprawdę mam duże pokłady miłości i z tą miłością przyjmuję kolejne życie. A do tego podobnie jest z moim M więc od początku ta kwestia w naszej rodzinie była jasna, że jesteśmy otwarci na życie i za to dziękujemy Bogu każdego dnia.
Jak to jest być mamą wspaniałej szóstki?
Siódemki...szóstki żyjącej i jednej Basi w niebie... Każda mama wie, że bycie nią to wspaniała sprawa. Mimo, że macierzyństwo wymaga od nas wiele pracy, poświęcenia, czasem rezygnacji z siebie, cierpliwości, oddania... itd. to to, co dostajemy w zamian od naszych pociech (uśmiech, piękne słowa, niezwykłe miny, czułe gesty itd...) przewyższa nasz wkład. Chcę zaznaczyć, że bycie mamą, mimo wielu wyrzeczeń to niesamowita przygoda! Nie da się tego opisać słowami, macierzyństwo jest niezwykle przejmujące, wiele drobiazgów dostrzeganych każdego dnia daje mnóstwo energii, radości, wzrusza i doprowadza do zachwytu serca, to niesamowite jak Pan Bóg uczynił tą relację, docenił nas jako kobiety tym, że tylko my możemy pod naszym sercem nosić kolejne życie, tylko my nawiązujemy szczególną więź z niemowlęciem je karmiąc.....zawsze mnie to zadziwia jak dziecko po zapachu wyczuwa swoją mamę.... to NIESAMOWITE !!! Relacja z tatą jest zupełnie inna, równie piękna ale inna :) A jeśli chodzi o Basię, naszego Aniołka, myślę, że to, co miała zdziałać na ziemi to już zrobiła, bez niej, nasza rodzina byłaby inna. Nie było nam lekko, mnie pewnie trudniej niż mojemu M ale właśnie po to jest mąż, żeby wspierał. Bez mojego M byłoby mi ciężko o tym mówić, dzięki niemu godnie pożegnaliśmy Basię i mimo blizny w sercu wiem, że tak miało być. Dzieciom, dzięki tej sytuacji, jest łatwiej mówić o śmierci, jest to dla nich takie naturalne, że mamy Aniołka, siostrę, tak jak ja zawsze wiedziałam, że mam Aniołka brata. Dzieci są mądre i dużo rozumieją, więcej niż nam się wydaje.
Jak to łączę ?! Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, myślę, że po prostu jestem sobą, a że mam ugodowy charakter to jest mi łatwiej te wszystkie role godzić. Od zawsze ważną rolę w moim życiu stanowiły relacje z innymi ludźmi, zawsze o nie starałam się dbać, nie po to żeby być lubianą, ale po to żeby innym było w tej relacji dobrze. Aby się uśmiechali, byli szczęśliwi... mnie to daje dużo radości i sprawia, że działam dalej. Oczywiście, to nie tak, że każda pierwsza lepsza znajomość jest do końca życia.... po prostu jak już kogoś bardziej poznaję, to staram się utrzymywać kontakt, tworzyć swoje rękodzieło, sprawiać niespodzianki urodzinowe ... takie drobne gesty, myślę, że to właśnie w nich tkwi szkopuł, one sprawiają, że ta relacja się pogłębia a jak nie ma przysłowiowej "mięty" to i chęci brak. Ale przyznaję się, że to nieliczne przypadki :)
Agatko, pytanie jakie się nasuwa na pewno nie tylko mi, ale i wszystkim, którzy Cie znają to prośba byś zdradziła sekret w jaki sposób rozciągasz dobę? Masz gromadkę dzieci, prowadzisz edukację domową, pracujesz, rozwijasz pasję w postaci różnego rodzaju rękodzieła, współprowadzisz gospodarstwo z Rodzicami...Podziel się sekretem...
Tak, zawsze jak czytam Wasze komentarze o rozciąganiu doby to się uśmiecham. Sprowadzam Was więc na ziemię, moja doba niestety też ma 24h :) Cóż... Jestem mamą 24h/dobę, poza tym mam zawód ogrodnika, w którym nigdy nie pracowałam, ponieważ na piątym roku już urodziłam najstarszego syna i tak dalej poleciało. Oprócz wykształcenia wyższego ukończyłam rok przed maturą studium organistowskie i to tym zajmuję się w czasie "wychodnego" z domu :) Nie jest to praca zarobkowa, dostaję jakąś ofiarę, ale to nie dla niej gram podczas mszy i nabożeństw. Przede wszystkim chcę innym pomagać się modlić. Ale jeśli chodzi o organizację czasu, to u mnie przede wszystkim pomaga to, że nie jestem perfekcjonistką.
Całe życie stosuję się do zasady, że najpierw obowiązki a potem przyjemności, w tym, że dla mnie obowiązkiem jest np. postawienie kilku krzyżyków a przyjemnością zrobienie obiadu :) Taka mała przewrotność. Oczywiście, nie myślcie, że siedzę przy haftach a dzieci głodują... chciałam Wam tylko pokazać jak podchodzę do życia codziennego... Staram się znaleźć we wszystkim równowagę, żeby nie zgubić tego co dla mnie ważne.... dlatego mimo, np. nie ogarniętej chałupki siadam wygodnie i stawiam kilka krzyżyków, tak dla równowagi psychicznej, jak stan rzeczy wymaga zmiany, wracam z powrotem do życia rodzinnego. Przy maluchach, nie da się siedzieć z drutami, czy wycinać czegoś nożem.... ale np. mały hafcik machnąć, lub coś szydełkiem wysupłać, owszem. Dzieci się bawią a ja jestem z nimi, ale i też ze swoim światem rękodzieła....., siedzę na podłodze, przy nich, rozmawiając i się śmiejąc, ale i działając przy hafcie czy z szydełkiem....niektóre elementy da się połączyć. Oczywiście gdy działam z kartkami to siadam do nich gdy mam opiekę do dzieci, lub wieczorem gdy śpią, no ale chyba każda z nas nie raz zarwała nockę :) Ja uwielbiam ten czas, gdy słychać ich naprzemienne oddechy, kocham ich BARDZO ale właśnie czasem w nocy lubię mieć czas "dla siebie" :) Nasze dzieci (póki co najstarsza dwójka a od tego roku dołączy trzeci do zerówki) są w Edukacji Domowej. Karol skończył drugą klasę, Jan pierwszą. To początki naszej przygody z tą formą nauki, więc póki co klasy 1-3 to bułka z masłem. Nie wiem jak będzie później... Na pewno plusem ED jest to, że nigdzie nie muszę być na czas, nie muszę się spieszyć, zrywać młodsze dzieci skoro świt, żeby te starsze odstawić do placówek, w ciągu dnia te młodsze nie są same tylko razem ze starszymi spędzają czas, młodsze dzieci uczą się od starszych, razem siedzą z nami przy stole i wspólnie coś działamy..... materiał przerabiam w swoim tempie, na swój sposób dopasowując do dziecka, nikt mnie nie nie rozlicza każdego dnia, z tego, co zrobiliśmy. Podsumowaniem jest egzamin w szkole (w tym roku zdalnie z domu przez kamerkę)... Minus, a może i plus - własna mobilizacja, siebie, dzieci i całej rodziny. Właśnie myślę, że ED ma nauczyć dziecko samodzielnej pracy i zrozumienia, że uczy się dla siebie ale jak to zrobi, kiedy i przy pomocy czego to nie ma znaczenia. Podam przykład: nasz drugi syn Jan, jest zapalonym "żołnierzem," uwielbia wszelką z tym związaną literaturę, stroje itd. Więc aby zachęcić go do ćwiczenia czytania czyta książki związane z powstaniem warszawskim czy II wojną światową a nie czytanki ze szkolnego podręcznika. Tu ma znaczenie ćwiczenie czytania a tematyka nie jest tu istotna... w szkole Pani przy 30 osobowej klasie nie jest w stanie choćby nie wiadomo jak bardzo chciała podejść indywidualnie do każdego ucznia. Zdaję sobie sprawę, że takie rozwiązanie nie jest dla wszystkich rodzin i nie mam tu na celu zachęcania Was do tego czy negowania placówek oświatowych... Wszystko ma swoje plusy i minusy a czas pokaże jak będzie u nas dalej :)
Kiedy narodziła się Twoja miłość do rękodzieła? Od czego zaczynałaś?
Jakie były kolejne techniki, w których się odnajdywałaś?
Zaczynałam w szkole podstawowej.... ale dokładnie nie wiem kiedy. Najpierw pamiętam mama nauczyła mnie szyć na maszynie i robić na drutach, potem szkoliłam się w tej dziedzinie pod okiem babci, dziergałam głównie szaliki i tak zostało do dzisiaj, forma prosta jest dla mnie najprostsza ;) A maszynę poznaję do teraz. Taki samouk jestem w tej dziedzinie i marzę o kursie, na którym bym mogła się nauczyć więcej. Następne było szydełko, szkoliłam się w tej dziedzinie sama, uwielbiam prace, które można dzięki jego pomocy stworzyć, wciąż mnie zaskakuje :) Kolejny był haft krzyżykowy i to jest moja największa miłość !!! Po drodze było też malowanie na szkle, na płótnie, papierze... ostatnie lata to decoupage i papierowa wiklina a od zawsze tworzę kartki na przeróżne okoliczności.... Zaczęło się od urodzinowych karteczek dla bliskich, a teraz wiadomo wszelakie okazje. Do szydełka, czy drutów chętnie wracam, ale jak wspominałam wcześniej, druty są niebezpieczne przy małych dzieciach więc rzadko po nie sięgam. Próbowałam też swoich sił w filcowaniu... zupełny niewypał :) A no i ostatnio odnawianie mebli, które daje mi mnóstwo radości i satysfakcji. Misz masz ale pozytywnie zakręcony, bo duuużo z tego co robię daję innym aby chociaż odrobinę ich rozweselić, żeby poczuli ciepło na swoich sercach i wiedzieli, że jest ktoś kto o nich pamięta.
Inne prace decoupage, czy karteczki oraz szydełkowe znajdziecie na stronie Agaty.
Poza tym kojarzycie Agatkę na pewno dzięki jej charakterystycznym metryczkom i sercom-które są praktycznie jej wizytówką, poniżej przedstawiam Wam tylko kilka przykładowych:
Miałam to szczęście poznać Cię osobiście, pełna ciepła, otwarta i o cierpliwości anioła...skąd czerpiesz siły?
Modlę się o nie, więc tylko dzięki Bożej łasce je mam :) Miło mi, że tak mnie odbierasz Tynko :)
Czy osoba tak zapracowana zna pojęcie CZASU WOLNEGO? Masz taki? Tylko dla siebie?
Dla siebie mam rękodzieło, jeżdżę też czasem na rowerze i na rolkach. Spotykam się z koleżankami... może nie jest tego dużo ale dla równowagi wystarcza. Mój czas wolny jest w ruchu, mogę nawet przywieźć drzewo w czasie wolnym, mnie to nie przeszkadza :) Dla mnie, po prostu oderwanie się od dzieci jest czasem wolnym, szanuję go i doceniam i z uśmiechem wracam do pociech. Teraz jest miesiąc czerwiec, więc nabożeństwa czerwcowe, nawet "wyrwanie się" na takie 15-minutowe nabożeństwo jest dla mnie czasem wolnym, czyli innym od tego w ciągu całego dnia i staram się z niego czerpać ile się da.
Wiem, że Twoja najbliższa rodzina zaangażowana jest w różne działania lokalne propagujące kulturę, pochwalisz się w jaki sposób to robicie?
Cała nasza rodzina (my z dziećmi, rodzice moi i bracia) jest zaangażowana w działalność Towarzystwa Miłośników Polesia i Białkowa. Pomagamy społecznie w przygotowywaniu różnych imprez naukowo-kulturalnych (co roku organizujemy żniwa, jak to z chlebem było, gdzie pokazujemy jak od ziarenka powstaje chleb, z pokazem koszenia sierpem, kosą, żniwiarką i innymi maszynami, po przez młócenie cepem, młocarnią i wypiek chleba), jeździmy na inne festyny z promocją jadła poleskiego oraz ze śpiewem zespołu Kryniczeńka, który został przez Towarzystwo powołany, po prostu szerzymy i propagujemy kulturę poleską tu i tam. Mamy swoje poleskie stroje, które w większości zostały wyhaftowane przeze mnie, na wzór starych, 100- letnich koszul przywiezionych zza Buga przez naszych dziadków i pradziadków. Koszule są lniane, spódnice tkane, kolorowe.... Ostatnio w 2018 roku mieliśmy możliwość wystąpienia jako statyści w filmie KRESY, których kadry były nakręcane w naszej stodole i w naszym kościele parafialnym. Premiera filmu odbyła się w kinie Cinema City w Zielonej Górze, na którą udaliśmy się w strojach poleskich, a ostatnio nawet film został emitowany w telewizji polskiej. To było ciekawe doświadczenie, na pewno jedyne w swoim rodzaju, także pod względem ciężkiej pracy aktorów. W zdjęciach wzięli udział nasi synkowie oraz Zosia, no i właśnie Zosia była najwytrwalsza :) A działalność lokalna to także nasz mini skansen, kiedyś poleska stodoła z eksponatami, która niestety została podpalona i spłonęła doszczętnie, teraz staramy się o chatkę z chlewikiem, chcemy ją ściągnąć z Białorusi, czy się uda, czas pokaże.....
link do filmu https://vimeo.com/297062518
Zapewne wiele osób zastanawia się w jaki sposób ogarniasz pamięć o każdym z okazji urodzin, imienin czy Świąt...Twoje karteczki zawsze hand made i wysyłasz je mnóstwa osób, prawda? Jak to ogarniasz?
Uwielbiam niespodzianki sama. ale także lubię je robić innym. Dlatego stworzyłam sobie taki kalendarz, niezależny od roku i dni tygodnia i tam mam wpisane osoby o których chcę pamiętać, głównie dzieci naszych przyjaciół :) Oczywiście przeglądam go co jakiś czas szukając okrągłych jubileuszy, no i staram się na bieżąco uzupełniać o nowe rocznice ;) Radość i uśmiech małych adresatów jest dla mnie bezcenna i będę kontynuować moją działalność :):):) hihi:) a jeśli chodzi o święta, to mam swój notesik, w nim mnóstwo adresów i piszę dwa razy w roku około 80 kartek i puszczam w świat :) sms czy e-mail nie mają dla mnie takiego znaczenia, staram się też dokładać do kartek nasze rodzinne świąteczne zdjęcie, niestety nie zawsze wyrobimy się na czas :) taki mały wyraz pamięci o innych i kawałek naszej rodzinki :)
W ten sposób posyłasz wiele dobra w świat, wiesz o tym, prawda? Każdy list, karteczka, znak pamięci o drugiej osobie naprawdę wiele znaczy.
To prawda Justynko i dla mnie też to dużo znaczy, bo mnie to ogromnie cieszy i daje mnóstwo energii do dalszego działania i kontynuacji tego co robię. Uśmiecham się, kiedy to piszę, więc to raczej prawda ;)
Bardzo Ci dziękuję Agatko za poświęcony czas :)
A Wam, drodzy Czytelnicy za uwagę :)
POZDRAWIAM CIEPŁO!
tynka
Wspaniale się czytalo! Jestes niesamowita! za tę edukację w domu masz mój podziw, ja bym oszalała;-D Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńHehe:) Ewo, dzieki ale jak wspomniałam to nie jest dla wszystkich :)
Usuń:):):) teraz tez sie uśmiecham:) dziekuje Justynko !:)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością czytałam o pięknej, zdolnej i ciepłej kobiecie. Rękodzieło jest mi bliskie. I zawodowo i prywatnie.
OdpowiedzUsuńMiło mi;) dziekuje !
UsuńDobre masz serduszko Agato. Życzę Ci mnóstwo uśmiechu, mało zmartwień i zdrowia dla Ciebie i rodziny. Przesyłam uściski!
OdpowiedzUsuńEch dziekuje :)
UsuńZ Agatą znamy się parę lat. Doskonale pamiętam kiedy to ku mojemu zdziwieniu dostałam przesylke, wtedy jeszcze z Warszawy😳 z okazji narodzin naszego syna właśnie od Agaty. A później następne wyszywanki i drobiazgi które to do dziś szanuje i eksponuje w różnych miejscach. Jest to wspaniała rodzina godna podziwu która każdy wolny czas spędza razem a nie szuka wymówek żeby się wykręcić w odpowiedzialności za wychowywanie dzieci. Super wywiad Agata. Gratuluję i pozdrawiam. 🤩🤣🥰
OdpowiedzUsuńHehe ... Kiedy to było....?! Jeszcze pamiętasz?! Bardzo dawno ale ciesze sie ze to cenisz;) to najwieksza radosc . No i dziekuje za tyle ciepłych slow Sylwio !!! Dzieki no:)
UsuńNiesamowita o wielgachnym serduchu.
OdpowiedzUsuńDzieki
UsuńPrzeczytałam wszystko z zapartym tchem. Jesteś niesamowitą osobą i najwspanialszą mamą :) Ale to już wiesz :)Tylko wspaniali rodzice wychowują wspaniałe dzieci :) Uściski dla całej Twojej rodzinki :)
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo Agnieszko :)
UsuńPrzeczytałam wszystko z zapartym tchem, podziwiam! Jesteś pozytywną osóbką o wielkim sercu.
OdpowiedzUsuńOjej, dziekuje :)
UsuńAgatko, od zawsze wiedziałam że jesteś super babeczką, pełną miłości i dobroci, ale po tym co teraz przeczytałam to chylę czoła, jesteś niesamowita :)
OdpowiedzUsuńJejku Lidziu, dziekuje !
UsuńAgatko, wiedziałam, ze jesteś cudowną osobą, ale teraz jak czytam Twoje słowa, to myślę, ze do Anioła Ci niedaleko. Podziwiam nieustająco i myslę, ze niejedna z nas powinna sie wiele od Ciebie nauczyć. Buziaki
OdpowiedzUsuńEch zaczerwienilam sie Reniu, dziekuje !
UsuńTo była prawdziwa przyjemność przeczytać rozmowę dwóch tak wspaniałych Mam. Agatko, chylę czoła! Podziwiam Cię z całego serca. Jesteś niezwykłą Kobietą!
OdpowiedzUsuńAj, dziekuje Aniu szczerze
UsuńTo się chyba nazywa "życie pełną piersią"
OdpowiedzUsuńSzacunek dla Ciebie.
Fajnie podsumowała to Basiu:) dzieki!
UsuńCzytałam z wypiekami na twarzy i chłonełam każde słowo. Cieszę się, że są osoby które potrafią przyznać się tak szczerze do swojej wiary i mówią o tym, że czerpią siły z modlitwy. Safari stałas się bliska mojemu sercu :), szczególnie po słowach w których przyznajesz, że jesteście otwarci na życie...teraz rozumiem też jak godzisz obowiązki ze swoimi pasjami :).Ogromnie się cieszę, że ,,W klubie twórczych mam ,, są takie osoby, przyjazne, życzliwe, serdecznie...bardzo dziękuję za ten wywiad. Pozdrawiam wszystkich a szczególnie Agatę ❤️
OdpowiedzUsuńWzruszyłam sie, dziekuje...
Usuń:) :) :)
Usuń