Witajcie Kochani.
Dziś zabieram Was do świata literatury i zapraszam na recenzję książki Władysława Gołkiewicza "Dorastanie w cieniu wojny".
Stali czytelnicy zapewne pamiętają, że w niedalekiej przeszłości recenzowałam dla Was już jedną książkę, w której wydarzenia opisane były z perspektywy kilkuletniego chłopca- mowa oczywiście o "Świadku" Teresy Lewandowskiej <klik>. Tutaj mamy do czynienia z podobnym przypadkiem. Czemu coraz częściej w literaturze pojawiają się tego typu książki? Myślę, że to próba ratowania wspomnień pokolenia, które odchodzi... Odchodzą Ci, którzy byli naocznymi świadkami wojennej zawieruchy. Zatem poświęćmy chwilę i wsłuchajmy się w słowa, które chcą nam przekazać.
"To wszystko, co za mną zostało, ciągle widzę i staram się o tym pamiętać.
Nie mogę się z tym rozstać.
I boję się, że to, o czym myślę, o czym pamiętam,
odejdzie niedługo w niepamięć.
Muszę ci to wszystko opowiedzieć. Muszę."
Wojna przyszła, gdy miał 6 lat... Beztroskie dotąd dzieciństwo odeszło w niepamięć. Spokojny Kowel zmienił się nie do poznania. Do tej pory wszyscy żyli tu w symbiozie- Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Nikt nie miał problemu z narodowością sąsiadów. Każda nacja miała swoją świątynię- Polacy kościół, Ukraińcy cerkiew, a Żydzi bożnicę. Wojenna zawierucha zniszczyła ten porządek. Rodzina Bogdana zmuszona była porzucić marzenia o własnym domu, swoim sklepie i opuścić rodzinne strony by uniknąć wywózki na Sybir. Bogdan wspomina przeprawę na drugą stronę Bugu. Ogromne połacie ziemi zasypane śniegiem nie były ułatwieniem w ucieczce. Na szczęście "na naszej drodze pojawiło się wielu życzliwych i odważnych ludzi. Bez nich... nawet nie chcę myśleć, co by było. Prawdopodobnie wojna sprzyjała okazywaniu ludzkich uczuć"- wspomina nasz bohater. Po drugiej stronie Bugu próbowali zacząć wszystko od nowa, próbowali zacząć normalnie żyć. Mimo lichych warunków mieszkaniowych- zaledwie skromna klitka, która niegdyś pełniła funkcję spiżarni- oraz braku podstawowych rzeczy, mieli to co najważniejsze. Okrutny los pozbawił ich wszystkiego, ale oszczędził wartość najistotniejszą- miłość. Niejeden z nas wie, że z taką siłą wszystko można pokonać. Żaden problem nie jest nie do rozwiązania, gdy ma się miłość i wsparcie najbliższych. Nie ukrywam, że historia tej rodziny jest bardzo wzruszająca. Ale najbardziej wzruszył mnie epilog. Dlaczego?
O tym musicie przekonać się sami. Zachęcam Was gorąco do lektury.
Za książkę i możliwość jej zrecenzowania dziękuję
wydawnictwu Novae Res.
Miłego weekendu!
Aga S
Przykre ale prawdziwe.... podziwiam sile tych ludzi !
OdpowiedzUsuń