sobota, 5 września 2020

Mama czyta - "Noir" Zofia Markowska

Czasem los igra z ludzkim życiem w wyjątkowo przewrotny sposób.

Pewnego dnia w gabinecie detektywa Michaela Todda pojawia się Rita Maroni, żona zamordowanego w tajemniczych okolicznościach członka włoskiej mafii,
 z prośbą o wytropienie zabójcy jej męża. Choć Michael ma mnóstwo wątpliwości dotyczących tego zlecenia, postanawia przyjrzeć się sprawie. Coraz bardziej zafascynowany losami pięknej Rity, skrupulatnie bada kolejne tropy i wątki, walcząc jednocześnie z pojawiającymi się w jego głowie niepokojącymi, krwawymi wizjami. Być może wkrótce okaże się,
 że z mordercą łączy go o wiele więcej, niż mógłby kiedykolwiek podejrzewać…

Michael szedł ciemną alejką. Szedł szybko, osłaniając głowę przed siarczystymi kroplami deszczu. Tego dnia noc przyszła prędzej niż zwykle. Znienacka zarzuciła swoje ciemne poły na mieszkańców, narzucając im stalową wolę, 
której nie można było się przeciwstawić. Jedyne, co dało się usłyszeć poza klaksonami samochodów i uliczną wrzawą, to ciche odgłosy piosenki dobiegające z radia stojącego na parapecie okna jednego z mieszkań trzy kondygnacje wyżej. Spokojne dźwięki jazzu nie pasowały do charakteru tej okolicy, 
ale tworzyły coś w rodzaju równoległego świata, zupełnie innego 
niż cokolwiek w tym mieście. Było to jednak iluzoryczne, niczym słodki śpiew syren poprzedzający rozbicie się naiwnych żeglarzy o ostre jak brzytwa skały. Kiedy Todd dotarł do schodów, zaczął się po nich wspinać szybko i płynnie, 
aż stanął przed drzwiami swojego mieszkania, drzwi były na pół otwarte.


Źródło <link>

Ostatnio, dzięki współpracy Klubu Twórczych Mam z wydawnictwem Novae Res, miałam okazję przeczytać książkę Zofii Markowskiej pt. "Noir". 
Ale jak to zawsze w moim przypadku bywa, musiałam ją najpierw wyoglądać 
z wszystkich stron i jak się okazało, czego nie wiedziałam wcześniej - 
napisała ją siedemnastolatka.. i tu szok, bo młodsza ode mnie dwie dekady, 
więc co może napisać takiego, żeby mnie zainteresowało??

Jednak jak się okazało, sama fabuła jest niezła, ciut przewidywalna,  
jak zresztą większość, jeśli chodzi o ten gatunek. W skrócie chodzi o morderstwo jednego z szefów mafii, które do rozwikłania otrzymuje prywatny detektyw
 od żony denata. Tu troszkę standardowo - piękna i bogata wdowa, prosi o pomoc, no i w sumie fajnie, bo żony "ojców chrzestnych" takie właśnie powinny być. 
To, co w fabule mi się spodobało, to morderca, który okazał się kimś zupełnie innym, niż wynikałoby to z prowadzonego śledztwa. 

Książkę czyta się bardzo szybko i niestety za szybko, ponieważ bardziej przypomina opowiadanie niż kryminał. I tu rzuca się też w oczy wiek autorki, 
a dokładniej sformułowania wyuczone na lekturach szkolnych. Nie uważam tego co prawda za jakiś minus, bo książka napisana jest poprawnie, ale troszkę jednak za prosto i zdecydowanie za krótko. Sceny powinny mieć przede wszystkim dokładniejsze i dłuższe opisy. Choćby opis zwłok - w dobrym kryminale ze szczegółami czytamy jak to płyny ustrojowe i organy walają się po całej posadzce, co już wywołuje jakieś nasze emocje. Tu jednak emocji nie ma, jest trup z przedziurawioną głową i zero emocji. No i ostatnia sprawa - tytuł "Noir",
 o ile dobrze pamiętam oznacza "czarny", ale nie bardzo wiem,
 co ma wspólnego z treścią, a szkoda bo już na początku mnie zaintrygował. Chyba, że mówimy o gatunku literackim, ale to ma być tytuł przecież, 
a nikt nie tytułuje książki hmm.. "Kryminał".

Niemniej jednak, jak na debiut tak młodej osóbki, książka jest niezła, choć powinna zostać sporo wydłużona. Z tego miejsca gratuluję Zofii Markowskiej
 po pierwsze odwagi, a po drugie mam nadzieję początku pisarskiej kariery i życzę sukcesów na tym polu. Natomiast wydawnictwu Novae Res 
dziękuję za możliwość przeczytania "Noir". 


Pozdrawiam,


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz