Muszę przyznać, że to jedna z lepszych książek, które miałam okazję przeczytać dzięki wydawnictwu Zysk i Spółka <klik>
Sielankowa
okładka , jezioro, las i zachód słońca są niezwykle mylące. Zależało mi
na przeczytaniu tej powieści ze względu na to, że główna bohaterka
pochodzi tak jak ja z Górnego Śląska, a dokładnie z Katowic. Myślałam,
że w książce zobaczę jakieś śląskie akcenty, których jednak nie było. Nie
było męża górnika, śląskiej rolady, klusek ani śląskiej gwary. Mimo
tego książka bardzo mnie wciągnęła.
Mieszkanka
Katowic po traumatycznych wydarzeniach w swoim życiu opuszcza męża i
zatrudnia w pensjonacie w małej wiosce na Dolnym Śląsku, który z kolei
prowadzi owdowiała Bogna. Ewa bardzo niechętnie opowiada o swojej
przeszłości, jednak nawiązuje kontakt z właścicielką i jej sąsiadką,
matką czwórki dzieci. Pojawiający się w powieści wątek księdza, który
wątpi w swoje powołanie również daje nam do myślenia. Szczególnie po
ostatnich newsach na ich temat w prasie i w telewizji. Kobiety bardzo
zbliżają się do siebie. Obie potrzebują oczyszczających rozmów,
zrozumienia i bliskości drugiego człowieka. Zaczyna je łączyć coś więcej
niż tylko psychiczna więź. Muszę przyznać, że dawno nie miałam okazji
przeczytać tak dobrej powieści polskiej autorki. Hanna Dikta ukazuje w
niej różne oblicza miłości, traumatyczne wydarzenia, przyjaźń, a także
to, jak trudne jest poświęcenie swojego widzimisie dla ukochanej osoby.
To książka w której znajdujemy się w epicentrum wydarzeń. Wydaje nam
się, że jesteśmy w ich samym środku. Przeżywamy pocałunki, śmierć
dziecka, straszny pożar... Książka wywołała we mnie wiele emocji. W
jednym momencie nawet popłakałam się z bezsilności. Naprawdę WARTO
PRZECZYTAĆ!
No, przyznam, że brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuń