piątek, 29 listopada 2024

Mama czyta: "Bliska Sobie" A.Sileńska

Witajcie Drogie Twórcze Mamy!

"Bliska Sobie" to już druga pozycja Aleksandry Sileńskiej (w sieci znanej jako Mama Terapeutka) po którą sięgam dzięki uprzejmości wydawnictwa RM (recenzję pierwszej książki znajdziecie tutaj: Zaopiekowana Mama). Mam szczerą nadzieję, że to nie ostatnia pozycja, a powstanie ich co najmniej trylogia, bo od tych książek i dobroci w nich zawartej można się uzależnić :) 

Dla kogo jest najnowsza książka Mamy Terapeutki?

Dla wszystkich kobiet (według mnie nie tylko mam), które biorąc kąpiel myślą o milionie spraw, zamiast się relaksować. Dla wszystkich kobiet, które poranną kawę piją na szybko, z przyzwyczajenia, ale bez przyjemności. Dla wszystkich tych, które nawet na spotkaniu z koleżankami, myślami są przy codziennej bieżączce i obowiązkach. Dla tych, które potrafią powiedzieć o sobie w myślach: "jestem beznadziejna". I dla tych, które na koniec dnia mają wyrzuty sumienia z różnych powodów i/lub zamykają się w łazience by się w spokoju wypłakać. 

Czy któreś z tych zdań brzmi dla Ciebie prawdziwie? Jeśli tak, zdecydowanie sięgnij po książkę Mamy Terapeutki i wpuść do swojego świata i głowy spokój, a zacznij od pozwolenia sobie na powolne i spokojne czytanie jej książki ;) 

Otrzymałam do recenzji książkę z podpisem. Miły akcent.

O czym jest "Bliska sobie. Jak zostać swoją przyjaciółką"?

Zdarzyła mi się ostatnio przykra niespodzianka. Mianowicie zapomniałam odebrać córkę z przedszkola. Myślałam, że to kolej męża, a najzwyczajniej w świecie byłam myślami nadal w pracy i mi się pomieszało. O mojej pomyłce uświadomił mnie telefon od wściekłego męża, dla którego to nie do pomyślenia, żeby zapomnieć odebrać dziecko z przedszkola. Po zakończonej rozmowie zalała mnie fala wstydu i wyrzutów sumienia. Jak mogłam? Co ze mnie za matka? I jeszcze ta myśl, że dostanę wywód od męża... No matczyna czarna rozpacz jednym zdaniem. I wiecie co? I wtedy do głowy przyszły mi słowa Aleksandry Sileńskiej, które bardzo często padają w jej obu książkach: bądź dla siebie wyrozumiała. I te słowa zmieniły wszystko. Zamiast rozpaczać jaką jestem beznadziejną matką, że słusznie dostanę burę od męża itd. itd. przyjęłam do wiadomości, że popełniłam błąd. I tyle. Zdarza się. Zdarzyło mi się raz w ciągu kilku lat i nie powoduje to, że jestem złą matką. Pomyślałam też, że nie jestem jedyną, której taka sytuacja się zdarzyła. Bądź dla siebie wyrozumiała. Po tych słowach jak za dotknięciem magicznej różdżki poczułam ogromną ulgę i przestałam bać się reakcji męża po powrocie. Bo wiedziałam, że mimo iż na początku wydawało mi się, że to ogromny, karygodny błąd, to on naprawdę wcale taki nie był. Moje dziecko było bezpieczne. Zostało odebrane 10 minut po telefonie, jeszcze w trakcie działania przedszkola. Byłam mentalnie gotowa na ewentualną rozmowę z mężem. W moim myśleniu zaszła zmiana. I o tym właśnie według mnie jest najnowsza książka Mamy Terapeutki - o byciu dla siebie wyrozumiałą i wspierającą. O wykorzenieniu niewspierających nas myśli i przekonać.


"Bliska sobie" to nie tylko książka, ale też poradnik. Jednak inny niż te, które znajdziecie na sklepowych półkach w dużej ilości. Autorka najpierw omawia dany problem, bardzo często powołując się na swoje własne, unikatowe doświadczenie (jest mamą dwójki dzieci), a także prawdziwe przypadki ze swojej realnej pracy psychoterapeutycznej z kobietami. Pod koniec serwuje proste i wspierające jedną/dwie metody autoterapii. Wszystko to podane w przyjacielskiej wersji, całkowicie odmiennej od sztywnych poradników, serwujących często wymagające długotrwałej i wytężonej pracy i analizy porady dotyczące radzenia sobie z emocjami czy wewnętrznym krytykiem.

Ogromną zaletą tej książki jest prywatne doświadczenie macierzyńskie autorki, którym się z nami dzieli. Dzięki temu wiemy, że autorka wie o czym pisze i nas rozumie, bo sama przez to przeszła. Jej porady są autentyczne. Do tego mamy pewność, że jesteśmy w dobrych rękach, ponieważ Mama Terapeutka to nie tylko pseudonim internetowy, ale jej realne wykształcenie i codzienna praca.


W swojej książce Aleksandra Sileńska porusza też ważny temat, o którym coraz więcej mówi się w sferze wychowywania dzieci, zwłaszcza odnośnie osób wychowywanych w latach 80. i 90. To były lata w których mama będąca głową rodziny i robiąca prawie wszystko sama to była norma. Dorośli z lat 80. i 90. to Ci, których zdanie i emocje, gdy byli dziećmi się nie liczyły, a stwierdzenie "Dzieci i ryby głosu nie mają" w domach było chlebem powszednim. Lata w których pasek od spodni służył nie tylko do trzymania spodni na miejscu, a kabel od prodiża potrafił być postrachem. I w końcu to był czas w którym dziewczynki nadal wychowywało się jako grzeczne i posłuszne istoty, które powinny być miłe, empatyczne i usłużne, a nie mające własne zdanie. Te pokolenie teraz wychowuje własne potomstwo, ale czasy już się diametralnie zmieniły. Nie tylko czasy, ale także świadomość. To pokolenie, które samo nie radzi sobie ze swoimi emocjami i często nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości walczy o to, by wychować swoje dzieci inaczej. By nie powielać zakodowanych z rodzinnych domów wzorców, które już nie przystoją do współczesnego świata i stanu wiedzy. I jest to ciężkie. Dlatego wielu dorosłych decyduje się na terapię, która wspiera ich w przejściu tej zmiany i poukładaniu sobie w głowie na nowo. Książka "Bliska sobie" może być dobrym wstępem do terapii dla kobiet, które się nad nią zastanawiają, ale się wahają. Nie tylko dla tych, które czują się pokoleniowo zagubione, ale także dla tych przemęczonych, przebodźcowanych czy po prostu czujących, że coś je uwiera w obecnym stanie rzeczy. A przede wszystkim dla tych, które widzą potrzebę zmiany w swoim życiu. 

Jesteś wyjątkowa. Zasługujesz na dobro. Zasługujesz na to by o siebie zadbać. Zacznij już dziś z wspierającą książką Aleksandry Sileńskiej. 

A po przeczytaniu jeśli znajdziesz w niej wartość, pomyśl o kimś komu mogła by się przydać i puść ją w świat. Dobrem trzeba się dzielić :)
 




sobota, 23 listopada 2024

Mama czyta: Wspomnienia cesarsko - królewskiej guwernantki

 

Wspomnienia cesarsko – królewskiej guwernantki to pamiętnik spisany przez guwernantkę rodziny Badeni i Habsburgów. Imię i nazwisko autorki nie jest znane.
Książka została po raz pierwszy wydana  w 1915 roku,  opisuje losy , a właściwie przeżycia i spostrzeżenia owej guwernantki – angielki.
Główna bohaterka – narrator utworu opisuje życie, zwyczaje rodzin u których pełni rolę guwernantki, a także swoje  wnioski, spostrzeżenia i przygody.
Bardzo ciekawie  dla czytelnika zaczyna się  opowieść, pokazuje jak znaczące jest nazwisko osób u których angielka zaczyna pracę .
Ze wszystkich zdarzeń opisanych  najbardziej zapadła mi w pamięci historia samowolnej wycieczki narratorki po Lwowie.
Myślę też, że swoistą reklamą tej książki  jest nazwisko drugiej rodziny jej chlebodawców – Habsburgowie.  
Uważam, że książka może podobać się każdemu.
Dla czytelnika, który nie lubił lekcji historii z powodu dat, wydarzeń i ogromu nazwisk to świetnie, ciekawie napisana opowieść o pewnej guwernantce, która dzieli się swoją ciekawą przygodą zgotowaną jej przez życie, podróżami po południowej Europie i fragmentami życia chlebodawców oraz osób, na które w swoim życia się natknęła. Pokazuje rolę jaką odgrywała guwernantka w tamtych czasach o ich przywilejach i wynagrodzeniu.
Dla miłośnika historii to źródło uzupełnienia wiedzy.
Dla historyka to  materiał badawczy, a mógłby się  taki historyk nad tematem nieco pochylić i odkryć jak nazywała się autorka książki.
Dla filmowców, scenografów, reżyserów, scenarzystów to skarbnica wiedzy jak stworzyć opowieść umiejscowioną na przełomie XIX i XX wieku.
Marzy mi się aby jakiś pisarz inspirowany tym pamiętnikiem stworzył  fikcyjną powieść  kryminalną, romantyczną czy obyczajowa opartą na kanwie tych opisów.
Jeśli mamy mówić o minusach tej książki to mnie przeszkadzał trochę wstęp, sugerowałabym go przeczytać po skończonej lekturze pamiętnika, trochę mi zaburzył odbiór pierwszych rozdziałów książki. Jest owszem fajnie napisany, ale dla mnie pamiętnik ma być „ gwiazdą „  , a nie przedmowa .
Druga rzecz , której brakuje mi w tych wspomnieniach to opis pracy pedagogiczno-lingwistycznej z podopiecznymi i ich efekty , ale myślę ,że poprawność polityczna nie pozwoliła guwernantce zamieszczać takich opisów, więc chyba jest usprawiedliwiona .
Książkę polecam , a moja ocena to 8,5 na 10


czwartek, 21 listopada 2024

Tematyczne urodziny: Konie

 Moja córka razem z przyjaciółką świętowały swoje 10 urodziny z koleżankami. Tematem tych urodzin były konie. Solenizantki wystąpiły w spodniach do jazdy konnej (bryczesach) i koszulkach z nimi związanych:

Wśród dekoracji oczywiście pojawiły się balony-konie:

Na stoliku też koniki:

Tort zdobiły konie oraz przeszkody i podkowy wykonane z masy cukrowej (wszystko jadalne):




Piniatę zrobiłam sama w kształcie podkowy:


Tematyczna zabawa tej imprezy było zrobienie grzywy konia. Wydrukowałam głowy konia, podkleiłam na bloku technicznym, na grzbiecie dziurkaczem wycięłam otwory. Dzieci dostały pociętą włóczkę, którą wiązali przeplatając przez dziurki. Ta oryginalna zabawa spodobała się wszystkim.




Powstało też konikowe meno z różnymi obrazkami koni:



Kolejna zabawa została wymyśloną przez moją córkę : losowane kolorowanki i trzech kolorów flamastrów, którymi ma być pokolorowana. Wszystkim uczestniczkom urodzin bardzo się to podobało choć sama nie do końca rozumiem fenomenu tej zabawy. Wykorzystaliśmy w niej stare gogle w których zakleiliśmy szybki.



Zaklejone gogle przydały się tez w zabawie polegającej na dorysowaniu części ciała konia:


Balony, które zdobiły nasz salon też zostały ozdobione tematycznie:


Dla wszystkich gości przygotowaliśmy torebki na słodycze z piniaty i głowy konia z grzywą. Łatwo je zrobić z białych/brązowych torebek i wydruków koni. 


Korzystając z ładnej pogody w ogródku dzieci urządziły zawody Hobby Horses, więc koniki na patykach miały wzięcie:
 

W przypadku takiego tematycznego przyjęcia warto w salonie, w ramach dekoracji, poukładać różne koniki. Oto nasze stado, które wzięło udział w przyjęciu:


Serdecznie polecam Wam przyjęcia tematyczne. Moja córka i jej koleżanka były zachwycone urodzinkami a naprawdę niewiele trzeba było by samemu zrobić rzeczy, które uatrakcyjniły przyjęcie.

Pozdrawiam Was serdecznie

Joanna - JB

niedziela, 17 listopada 2024

"Haftowanie z Coricamo" przygotowania i postępy.

 Witamy uczestników wyzwania oraz miłośników haftów.


Zaczynamy przygotowania do haftowania wzorów.
Przypominamy, że sponsorem naszej zabawy 
i fundatorem nagród jest sklep -KLIK

Uczestnicy otrzymali kod rabatowy, który można wykorzysta w sklepie.


Wszystkich uczestników prosimy, aby wzory nie były udostępniane innym.
Wzory są przesyłane uczestnikom, tylko w ramach wspólnego haftowania.

Pod tym postem oraz pod postem końcowym, uczestnicy dodają prace przez "żabkę". Dzięki temu możemy zobaczyć wasze prace, oraz inni mogą je skomentować. W razie problemów piszę o tym w komentarzu.

Nie jest konieczne posiadanie bloga, aby dodać "żabkę".
Można dodać link np. do FB, Instagram, czy galerii internetowej.

W związku z ty, że wiele z Was bierze pierwszy raz udział w takiej zabawie dodajemy krótką instrukcje. Należy dodać link z konkretnym wpisem, gdzie jest zdjęcie z haftem poprzez żabkę na dole. Linki do swojego wpisu należy przypinać przez tzw. żabkę czyli niebieski przycisk.


Poniżej podaje się link do swojego wpisu i swoje imię lub pseudonim.
Wcześniej strona poprosi o logowanie, potem pokaże się takie okienko. 
Po dodaniu żabki będzie widoczne zdjęcie waszej pracy. 


Jeśli chcecie się pochwalić waszymi pięknymi pracami oraz postępami haftów,
to zapraszamy do pokazania prac na forum grupy:

Coricamo - podziel się swoja pasją

do odnalezienia na FB

Na Instagramie zapraszam do dodania hasztagu #wyzwaniezcoricamo2024
Pokażemy podsumowanie prac zgłoszonych tylko na Instagramie.

*****
Forma prac i ich prezentacja zależy tylko od Was. 
Mogą być kartki, zawieszki, bombki, obrazy, poduszki itd.

Przesłane wzory możecie wykorzystać tylko fragmentami.
Można wykorzystać na przykład tylko część lub je połączyć.

Tak wyglądają moje początki w haftowaniu bombki / joasia&art
Kolory czerwone są dobrane według wzoru. 
Zamiast żółtej muliny wybrałam brokatową muliny Maderin.



Pod tym postem do dodawania przez żabkę jest zdjęcie waszych przygotowań lub postępów. Proszę nie dodawać już gotowych prac. 
Możecie dodać zdjęcie do 30.11.

Każdy uczestnik pokazuje na koniec jedna prace konkursową.
Wybieramy więc najlepsze zdjęcie i w tym wypadku liczy się też prezentacja.

Do zobaczenia w kolejnym poście - 1.12.
 Pozdrawiamy - Zespół KTM. 

You are invited to the Inlinkz link party!

Click here to enter

piątek, 15 listopada 2024

Aktywne czytanie - "Śnieżna Siostra" i kalendarz adwentowy

 

Wyczekiwać, jak pierwszego śniegu-z nosem przy szybie, niecierpliwie.

Wyglądać, jak długo wypatrywanego pociągu co przywieźć ma Miłość w ludzkiej postaci.

Bliżej podejść-z bliska lepiej widać.

Dotknąć...niespiesznie i w dotyku tym wytrwać, dłoni nie cofnąć.

Wsłuchać się, z uwagą, by do uszu dotarło to co szeptane cichutko.

Spokój znaleźć i pewność, że to ta droga...w dobrą stronę idziesz, Człowieku!

Nie zawahać się, na zakręcie nie cofnąć; trwać i wytrwać.

.....................................

Znów wyruszymy o poranku.

Pójdziemy-bo i po co siedzieć?

Gdzie?

Drogą do Betlejem.

Pierwszy płomień świecy oświetli nam drogę...

 

Wydawać by się mogło, że Listopad snuje się niespiesznie porannymi mgłami, że jakoś tak wolniej się zrobiło, tymczasem on pędzi ! Pędzi jak szalony!

Za chwil parę Adwent i cudowny czas wyczekiwania.

Dlatego już dziś przychodzę do Was z inspiracją na...kalendarz adwentowy i „drogę do Betlejem”, które my robimy już od kilku lat i dzięki nim nasze adwentowe wędrowanie jest wyjątkowe.

Nasz kalendarz adwentowy służy nam już kilka lat. To 24 pudełeczka , ozdobione subtelnymi  grafikami, które swego czasu dostałam w prezencie od przyjaciół . Na każdym pudełeczku nakleiłam filcową postać świąteczną i co roku tworzę dla tego kalendarza nową aranżację: to pudełka powiesiłam na gałęzi, to na drabinie , to na specjalnie skonstruowanej przez męża na tą okazję drewnianej choince. 

W każdej paczuszce czeka na Ole zadanie na poszczególne dni Adwentu i drobny upominek Spójrzcie sami jak to wyglądało :

 









Kalendarz adwentowy zawsze łączymy z „drogą do Betlejem”. Robimy ją wspólnie z Olą – formujemy ją z masy solnej lub gliny samoutwardzalnej , robimy wgłębienia – tyle ile dni ma Adwent, zostawiamy miejsce na 4 adwentowe świece, na końcu drogi ustawiamy pusty żłóbek, ozdabiamy i ... ruszamy w drogę. Każdy dzień zaznaczamy drewnianą figurką, szklaną kulka... różnie to bywało na przestrzeni lat. Zawsze jednak towarzyszą nam w tej drodze te same uczucia. Jest dużo bliskości, przytulania się, rozmów na tematy ważne i całkiem błahe. Te adwentowe wieczory są wyjątkowe, magiczne.










A w tym wszystkim towarzyszy nam zawsze książka, która również sama w sobie jest kalendarzem adwentowym - ma 24 rozdziały, do czytania po jednym na każdy dzień oczekiwania.

Takich książek jest na rynku dostępnych wiele ale ja chciałabym dziś podzielić się z Wami konkretnym tytułem.

Pod świąteczną, absolutnie zachwycającą okładką czeka na Was opowieść – utkana z najprawdziwszych emocji i wspaniale zilustrowana przez LISE AISATO.


To historia o stracie i żałobie .

O rezygnacji i nadziei.

O sile rodziny i istocie świąt.

O samotności i więzi...

Pomiędzy uczucia wpleciona jest tajemnica, wszystko ubrane jest przy tym w baśniowość...

To historia opowiedziana przez 10 letniego Juliana, którego rodzina boryka się ze stratą – córki i siostry. Tak! Siostra Juliana zmarła, a święta które właśnie się zbliżają, oraz wypadające w Wigilię jego urodziny będą pierwszymi bez niej.  

Smutną rzeczywistość w której przyszło Julianowi żyć koloruje na moment dziewczyna o imieniu Hedvig którą przypadkowo poznaje.  Co przyniesie ta znajomość ? Ach ! Chciałabym Wam powiedzieć więcej , ale w tą podróż musicie wyruszyć sami .

Drogą do Betlejem.

Pójdziecie ?







Zachęcam Was bardzo do wspólnego wędrowania razem z dziećmi . Odpowiednia oprawa jest ważna by uatrakcyjnić im ten czas, a między tymi wszystkimi paczuszkami adwentowymi i świeczkami poupychać to co tak naprawdę w tej podróży najistotniejsze :myśl , że oto przecież

MIŁOŚĆ RODZI SIE NA NOWO!

Zachęcamy Was do wędrowania – z książką, drogą do Betlejem .

Aga i Ola ❤️

 

MAJA LUNDE,

LISA AISATO

„ŚNIEŻNA SIOSTRA „

WYD. LITERACKIE