czwartek, 30 kwietnia 2020

Testujemy wspólnie z Coricamo #4

Witajcie kochani :)
Za nami kolejny tydzień pracy z wzorami od naszego sponsora Coricamo


Mimo deficytu czasowego i niełatwego okresu wynikającego z pandemii Covid, staramy się by przybywało krzyżyków.

Tak wyglądają postępy Agnieszki- przybyło kilka kwiatów, pani Wiosna patrzy już na Was jednym okiem...




Gałązka jabłoni w wykonaniu Ani również nabiera kształtów:




U Asi także wyłaniają się pierwsze zalążki kwiatów magnolii:


Jeśli macie ochotę podejrzeć, jak było w zeszłym tygodniu to koniecznie zajrzyjcie tutaj.
Przypominamy, że wzory dostępne są w najnowszym numerze "Igłą Malowane", który ukazał się 23 kwietnia lub na stronie Coricamo w formie zestawu do haftu:
Wiosenna pani <klik>
Gałązka kwitnącej jabłoni <klik>
Magnolie 3D <klik>

Życzymy Wam udanego weekendu
Aga, Ania i Asia

środa, 29 kwietnia 2020

Mama czyta- Grzegorz Musiał "Ja, Tamara. Powieść o Tamarze Łempickiej", Wojciech Wójcik "Himalaistka"

Witajcie :) 

Pierwsza majówka tuż przed nami, inna niż zwykle, pogodna na szczęście ma nie zachęcać do wycieczek i spacerów. To może być dobry czas na spędzeniu kilku chwil z książką.

Przychodzimy dziś do Waz z dwiema propozycjami, które otrzymałyśmy od Wydawnictwa Zysk i S-ka

karto_flana zagłębiła się w świat życia i twórczości Tamary Łempickiej:


Mam dziś dla Was recenzję bardzo ciekawej powieści o znanej polskiej malarce z okresu międzywojennego Tamarze Łempickiej, czołowej twórczyni stylu art deco. Być może każda z Was pamięta ten obraz?


Jest to autoportret Tamary, która, jak na kobiety tamtego czasu przystało, pozuje w samochodzie.
Tamara tworzyła w Paryżu w czasach rewolucji kulturowej: szalonego jazzu i swingu, dadaizmu, sztuki wyzwolonej, wyzwolonych kobiet, ale także w czasach gdy rodził się stalinizm i faszyzm w Europie. Tamara na własnej skórze przeżyła rewolucję bolszewicką, mieszkała i wychowywała się bowiem w St. Petersburgu, Moskwie i Warszawie. Cudem udaje jej się uciec z Rosji i ocalić swoją rodzinę. Cena tej ucieczki jest jednak bardzo wysoka, bo tak naprawdę już nigdy jej rodzina nie potrafi zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Powoli oddalają sie od siebie z mężem, a córka jej nie akceptuje. Tamara odnajduje się w sztuce, podąża własną drogą, jednak aby sie przebić w świecie sztuki potrzebny jest nie tylko talent. Wokół Tamary urasta aura skandalu, czy zasłużenie? Czy kiedyś jednak nie zacznie jej to ciążyć, czy nie zapragnie żyć spokojnym życiem? Książka skupia sie na początkowym okresie życia i twórczości Tamary, kończy w momencie, gdy Tamara ucieka z zagrożonej wojną Europy do Ameryki.

Książka jest pełna życia- napisana w pierwszej osobie jest jakby manifestem twórczym i życiowym samej autorki. Tak jak sugeruje tytuł autorka mówi własnym językiem- Ja, Tamara. Książka jest pisana z jej własnej perspektywy, gdy po latach wspomina swoje bogate życie. Dosłownie zanurzamy się w atmosferę tamtych lat, czujemy wspólnie z autorką i bohaterką tych wydarzeń jej rozterki i wybory jakich musiała dokonać. Książka pełna pasji, pełna życia. Jeśli macie ochotę poczuć atmosferę Paryża tamtych lat to serdecznie polecam.

U Ani zagościła książka sensacyjna Wojciecha Wójcika "Himalaistka".


Wojciech Wójcik przenosi nas do obozu polskiej wyprawy, której celem jest zdobycie obozu K2 zimą. Niestety akcja nie udaje się, schodzi lawina, zaczyna mocno wiać, pada śnieg. W tych niełatwych warunkach grupa się rozdziela, a jeden z głównych wspinaczy Łukasz Lewicki spada na skalną półkę, na której odnajduje ciało zaginionej pół roku wcześniej uczestniczki letniej wyprawy ... z czekanem wbitym w głowę.

Wykonuje zdjęcie swoim telefonem, przegląda kurtkę dziewczyny i odnajduje w niej aparat komórkowy. Nie przeczuwa nawet, że właśnie zaczęły się jego poważne problemy ... 

Tymczasem w Polsce młoda dziennikarka Kasia, dawna miłość Łukasza Lewickiego, zaczyna swój dziennikarski staż i dla portalu internetowego ma relacjonować przebieg wyprawy. Bieg wydarzeń powoduje, że dziewczyna musi głębiej poznać środowisko polskich wspinaczy, środowisko zwaśnione, w którym prawie każdy zna każdego z kursów, ścianek czy wypraw.

Gdy zdjęcie zaginionej tytułowej "Himalaistki" ogląda partner dziewczyny, również doświadczony himalaista, natychmiast rozpoczyna prywatne śledztwo.

Okazuje się, że w świecie, w którym jeden człowiek tak bardzo zależy od swojego partnera "do liny", gdzie trzeba zaufać na 100% wzajemne oskarżenia, animozje są wciąż żywe, choć wielu himalaistów już dawno zginęło.

Myślę, że książka bardzo wiernie oddaje techniczne aspekty organizowania takiej wyprawy, od zdobywania pieniędzy, poprzez wyposażenie, ubrania, namioty, odpowiednią dietę. 
Te bardzo szczegółowe opisy wpływają na objętość książki (aż 680 stron!), ale też w moim odczuciu znacząco spowalniają tempo akcji.
Jest to jednak wciąż bardzo dobra książka, którą mogę Wam z czystym sumieniem polecić :)
Zatęskniłam za górami ...


karto_flana i Ania 

Wulgaryzmy w mowie dzieci.

Witajcie Kochani
Dzisiejszy wpis z cyklu Rodzicielstwo poświęcony został wulgaryzmom w mowie dzieci. Tak, właśnie dzieci. Nie użyłam tego słowa przypadkowo, gdyż najnowsze badania wykazują, że już najmłodsze pokolenie coraz chętniej używa słów powszechnie uważanych za wulgarne.  
Czym jest wulgaryzm?
Wikipedia podaje następującą definicję tego słowa:

Wulgaryzm (z łac. vulgaris „pospolity; ludowy” od vulgus „lud; pospólstwo”) – wyraz, wyrażenie lub zwrot uznawany przez użytkowników danego języka za nieprzyzwoity lub ordynarny.

Ze względu na sytuacje, w jakich się ich używa, podzielić je można na grupy:
- przekleństwa, czyli grupa słów używanych, aby rozładować napięcie
 występujące z powodu uniesienia emocjonalnego 
lub negatywnych bodźców docierających do jednostki, 
- używane w celu świadomego obrażenia drugiej osoby albo grupy ludzi, 
- używane w celu wyrażenia lekceważenia czegoś lub kogoś, 
- używane jako słowa zastępcze, wieloznaczne, jako zmiennik słowa o innym znaczeniu, uwypuklający np. krytykę, 
- funkcja dehumanizująca poprzez poluzowywanie norm obyczajowych, by przyzwyczaić do ich łamania, czyli wysoce kontrowersyjna, gdy jest stosowana np. w stosunku do żołnierza szeregowego w wojsku, 
 - humorystyczne osobliwości słowne, nawyki, natręctwa słowne
„słowa-przecinki”, 
- funkcja estetyczna, artystyczna, abstrakcyjny humor, artyzm słowny

Pierwsze "brzydkie słowa" usłyszeć można już od 2-3 latka. Dzieci w tym wieku uczą się głównie poprzez naśladowanie osób z ich otoczenia. Dorośli, często przemęczeni i narażeni na liczne stresy, w ten sposób dają upust swoim emocjom i frustracjom. W domu czują się mniej skrępowani, ale często zapominają, że ich pociechy bacznie śledzą ich poczynania. Ale nie tylko dom jest miejscem, gdzie dziecko może zetknąć się z niecenzuralnym słownictwem. Nierzadko wulgarny język słyszymy w miejscach publicznych: w sklepie, na ulicy, przystanku autobusowym... Najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić słysząc nieodpowiednie słowa w ustach naszych pociech, to zabronić je wypowiadać. Dlaczego? Bo dzieci lubią postępować na przekór swoim rodzicom i to już od najmłodszych lat. Wielu maluchów będzie je wręcz wypowiadać ze zdwojoną siłą, chwaląc się przy każdej możliwej okazji z faktu poznania "brzydkiego słowa". Pamiętać należy jednak, że pojęcie wulgaryzmu w tym przypadku jest nieco inaczej rozumiane niż w odniesieniu do dorosłego. Reagować powinniśmy już wtedy, gdy dziecko wypowiada tak popularne "kurde", a także słowa jednoznacznie obraźliwe: świnia, gnojek, dupek itd. Nie zabraniamy. Jak więc należy postępować? Przede wszystkim musimy uzbroić się w cierpliwość i wyjaśniać dziecku, że dane słowo jest "brzydkie" i sprawia przykrość. Po drugie pilnujemy czystości swojej mowy! I to chyba powinien być punkt pierwszy i najważniejszy, choć wbrew pozorom nie jest to takie proste i dorosłym chyba nawet trudniej niekiedy nad tym zapanować...
Ponadto starajmy się już od najmłodszych lat dużo czytać naszym dzieciom, a tych starszych zachęcać do samodzielnej lektury. Wzbogaca to słownictwo naszych pociech, dzięki czemu potrafią swoje emocje "ubrać w słowa". A co, jeśli to nie działa? Zawsze możemy odwrócić uwagę dziecka urządzając zabawę w wymyślanie śmiesznych słów, bądź podsuwając mu zabawny "zamiennik". U mnie sprawdziło się "motyle skrzydełko". Do tej pory w chwilach frustracji, emocjonalnego napięcia słyszę właśnie to określenie z ust mojego dziecka.

Moc wulgaryzmów przybiera na sile wraz z wiekiem. Dzieci w wieku szkolnym potrafią operować naprawdę nieprzyzwoitymi słowami. W moim odczuciu częściej przeklinają chyba chłopcy, a przynajmniej w mniejszym stopniu ich to krępuje. Chcą "zabłysnąć" wśród rówieśników. Dziewczynki bardziej dbają o czystość mowy, potrafią też przeprosić, gdy coś się im wymsknie. Chociaż generowanie szeroko idących wniosków w tym przypadku jest niestosowne- znajomość wulgaryzmów nie jest bowiem motywowana wiekiem czy płcią naszej pociechy. 

Oczywiste jest, że my rodzice musimy zadbać o kulturę wypowiedzi naszego potomstwa. Z pomocą przychodzą nam również nauczyciele. 
Na szczególną uwagę zasługuje akcja Szkoła bez przemocy.
Nauczyciele ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Świebodzinie postanowili rozprawić się z problemem przekleństw wśród uczniów, gdyż jak wspominałam wcześniej, wulgaryzmy to rodzaj agresji słownej i trzeba jej przeciwdziałać od najmłodszych lat.


Źródła:

wtorek, 28 kwietnia 2020

Rozmowy w Klubie Twórczych Mam #1

Witajcie Kochani.
Dzisiejszym wpisem rozpoczynamy nowy cykl, który na dłużej zagości na naszym blogu- "Rozmowy w Klubie Twórczych Mam". 
Będą to swoiste spotkania rękodzielnicze.
Z przyjemnością porozmawiamy z kreatywnymi osobami, zaprezentujemy ich twórczość i mam nadzieję, że zainteresujemy wieloma ciekawymi technikami rękodzielniczymi.

A już dziś witamy na naszym blogu Ewę, autorkę bloga Magiczny Zakątek.


Ewo, piszesz o sobie, że jesteś "optymistką z zespołem niespokojnych rąk, w wolnym czasie realizującą swoje pasje". Powiedz nam proszę, kilka słów o swoich pasjach.

Rękodzieło gościło w moim rodzinnym domu odkąd sięgam pamięcią. Babcia uczyła mnie robić na drutach, mama haftowała i szydełkowała, obrusy zdobione haftem richelieu zdobiły stół w każde święta, a modny, szydełkowy kołnierzyk miałam pierwsza w klasie. Podstawy szydełkowania i dziergania pamiętam do dziś i czasem zdarza mi się je wykorzystywać.

W 2010 r przyszła fascynacja biżuterią, na początku były to zwykłe składaki z gotowych półproduktów, z czasem uczyłam się nowych technik; beading, sutasz, art clay, na próbach lutowania i wytrawiania metali skończywszy. W tak zwanym międzyczasie robiłam ozdoby okazjonalne, poznałam też decoupage i długo w tej technice pracowałam, ale ciągle było mi mało, ciągle to nie było to... Szukałam techniki, która da większą radość tworzenia, pozwoli rozwinąć skrzydła.


Czyli pasję do rękodzieła wyniosłaś z rodzinnego domu. Myślę, że wiele rękodzielniczek tak właśnie zaczynało- podglądając swoje babcie czy mamy. 
Ewo, jak rozumiem, wymienione dotychczas techniki to tylko droga do tej właściwej. Co zatem sprawia Ci największą radość i pozwala rozwinąć skrzydła?

W 2014 r zaczęła się przygoda z mediowaniem. Początki były nieśmiałe, skromne, z tego, co w szufladzie znalazłam. Bazą szkatułki, z której byłam bardzo dumna, było otwierane jajo styropianowe, a kwiatki zrobiłam z zimnej porcelany barwionej zwykłymi akrylami. Szkatułka ta zdobyła ostatnio wyróżnienie czytelników w temacie ,,Inspiracje- motyw Kwiaty'', więc chyba te początki nie były takie złe. 



Szkatułka jest przepiękna. Osobiście najbardziej cenię opinię odbiorców swoich prac, więc takie wyróżnienie to naprawdę wspaniała rzecz. Gratuluję. Pokażesz nam co jeszcze tworzysz?

Lubię nadawać przedmiotom nowe życie, często sięgam po surowce wtórne; karton, puszki aluminiowe, kieliszki, które zostały ze starego kompletu, a szkoda wyrzucić, bo kształt fajny. Stare, plastikowe lusterko, błyszczące i kiczowate też miało trafić do kosza.



Zatem swoisty rękodzielniczy upcykling. Jestem pełna podziwu, bo tak wiele rzeczy wyrzucamy. Cieszę się, że umiesz docenić potencjał przedmiotów codziennego użytku i tchnąć w nie nowe życie. Czyli mix-media skradły twoje artystyczne serce.

Szczerze mówiąc, całkiem niedawno pochłonęło mnie takie prawdziwe mediowanie, z tymi cudnymi bazami, maskami, preparatami, i pokochałam woski.

A skąd czerpiesz inspiracje? 

Prace powstają zwykle pod wpływem chwili, wewnętrznej potrzeby, ale i przypadkowej inspiracji. Tak było i z tą pracą, jedno spojrzenie na zdjęcie i już wiedziałam, że muszę mieć taki rower i ten kosz pełen kwiatów. 


Piękny! Taki radosny i wiosenny!

Żeby nie było tak cukierkowo: uwielbiam też rdzę, patynę, projekty stylizowane na nadgryzione zębem czasu. 



Kocham tworzyć, poznawać nowe techniki, ciągle się uczę, eksperymentuję, wiem, że daleko mi do perfekcji, ale kocham to, co robię. Kto mnie zna, wie, że mam hopla na punkcie ogrodu i kwiatów i często właśnie tam ładuję baterie i czerpię inspiracje.

Jestem pod ogromnym wrażeniem różnorodności twoich prac. Pięknie tworzysz i cieszę się, że sprawia Ci to tyle radości. Dziękujemy, że podzieliłaś się z naszymi czytelnikami swoimi doświadczeniami i zaprezentowałaś swoją twórczość.

Ja również dziękuję Ci za możliwość zaprezentowania swojej skromnej osoby na blogu. 

Rozmowę przeprowadziła Aga S.

niedziela, 26 kwietnia 2020

Mama czyta: Weronika Dobrzyniecka "Run away" i "Stay away" oraz Wojciech Hajdenrajch "Elbing - Elbąg"

Witajcie,
mamy nadzieję, że pomimo tej narodowej kwarantanny dajecie radę i się nie załamujecie. Monika znajduje też plusy w tej sytuacji. Zrobiła remont kuchni, pomalowała schody, codziennie ma dwudaniowy obiad, piecze bułki i chleb, żeby ograniczyć wychodzenie do sklepu, a do tego nadrabia zaległości z półki hańby. Wiecie, co to takiego? To specjalna półka, gdzie znajdują się książki, które leżą od pewnego czasu i czekają na swoją chwilę. 

Mimo lektury zaległych pozycji Monika czyta również nowości, np. te które dostajemy do recenzji. Ostatnią książką, którą przeczytała były dwie części powieści sensacyjnej pani Weroniki Dobrzynieckiej, wydane przez  Novae Res.

Oto wrażenia Moniki:


"Run away" 


 Etinet to wychowywana przez matkę alkoholiczkę nastolatka. Nie zawsze była grzeczną dziewczynką. Po rozstaniu rodziców sama topiła smutki w alkoholu. Jednak udaje jej się wyjść na prostą. Poprawiła oceny, niedługo ma rozpocząć studia na prestiżowej uczelni. Jej plany komplikują się w momencie, kiedy do szkoły przychodzi nowy uczeń- przystojny Kanadyjczyk. Okazuje się również, że grupa zamaskowanych mężczyzn próbuje ją zabić. Co robić i gdzie uciekać? Dziewczyna decyduje się na ucieczkę przez amerykańskie bezdroża. Sama musi nauczyć się walczyć o sobie i zabijać, a także zmierzyć się z przeszłością.
Weronika Dobrzyniecka stworzyła bardzo dobrą historię. To mieszanka tajemnicy, wątku miłosnego, a także sensacji, niebezpieczeństw i mroku. To idealna historia dla kobiet, którym znudziły się typowe romanse typu żyli długo i szczęśliwe w domku nad jeziorem. To opowieść o dziewczynie, która w krótkim czasie musi stać się odważna na tyle, żeby w imię własnego bezpieczeństwa zabić.
Mimo swoich 550 stron książkę pochłania się dosyć szybko, choć momentami niektóre fragmenty musiałam przeczytać dwa razy, żeby zrozumieć o co w nich chodzi.  Cała książka była bardzo nieprzewidywalna. Rzadko mi się to  zdarza, ale  nie mogłam rozszyfrować kto chciał zabić Etinet. Wątek miłosny Austina i Etinet też nie jest typowym związkiem dwojga nastolatków. Austin jest Aniołem Stróżem głównej bohaterki, choć kłuło mnie w oczy nazywanie jej głupią. Sam tytuł natomiast idealnie wpasował się w treść książki. Przecież to książka o ucieczce. 

"Stay away" to kontynuacja powieści "Run away" i ośmielę się powiedzieć, że jest lepsza niż poprzednia część.


 Po przejściach z poprzedniej części wreszcie życie Etinet zaczyna się układać. Dziewczyna przeprowadza się do Paryża, ma chłopaka, chodzi na studia, prowadzi życie normalnej nastolatki. Jednak nagle jej spokój budzi klient pizzerii, w której pracuje. Dziewczyna zaczyna dostawać listy z pogróżkami, zaczynają ginąć jej przyjaciele. Dziewczyna jest pewna, że to wszystko sprawa jej byłego chłopaka. Postanawia odnaleźć prawdę, przecież zamiłowanie do ryzyka i niebezpieczeństwa ma we krwi. 
Czy jednak na pewno ma rację?
Druga część tylko uświadczyła mnie w przekonaniu, że książki Weroniki Dobrzynieckiej warto przeczytać. Pochłania się je dosłownie jednym tchem kosztem innych zajęć. W moim wypadku nie przeszkadzało mi to, że jestem nie wyspana, ważniejsze dla mnie było przeczytanie jeszcze jednej strony . Myślę, że to jedna z nielicznych książek, które długo zapamiętam. 

Ania wybrała do zrecenzowania powieść obyczajową Wojciecha Hajdenrajcha "Elbing - Elbląg. Na zakręcie historii"

Kilka słów od Ani:



Annelore Heike, główną bohaterkę, poznajemy gdy po koniec lat 70. przyjeżdża do swojego rodzinnego miasta - Elbląga (do 1945 r. należącego do Niemiec), aby odzyskać pamiętnik, który pisała przed II Wojną Światową jako nastolatka i potem, również już jako dorosła kobieta, żona i matka, w czasie wojny.
W domu, w którym spędziła młodość mieszka obecnie Anna, mniej więcej rówieśniczka Annelore, która dzięki swojej świetnej znajomości niemieckiego może swobodnie porozumieć się zagranicznym gościem.

Pamiętnik, zanim jednak na dobre wróci do Annelore, zostaje w Elblągu, czyta go najpierw Anna, a potem jej wnuk.
Z kart pamiętnika dowiadujemy się jak rodził się faszyzm, jak wzrastała nienawiść do drugiego człowieka, co takiego się wydarzyło, że jeden człowiek doprowadził do zagłady milionów ludzi na całym świecie. 
Rodzina Annelore jest wysoko postawiona w systemie zorganizowanym przez Hitlera, ojciec podobno uratował życie samemu wodzowi w czasie Wielkiej Wojny. Znajdujemy się więc w samym centrum najpierw przejmowania władzy, potem organizowania nowego porządku, po budowę obozu w Sztutowie (Stutthof) i tego jak toczyło się życie w Elblągu w czasie wojny.

Miałam duże oczekiwania wobec tej książki, gdy przeczytałam jej opis. Bardzo spodobała mi się formuła pamiętnika i przyznaję, że czytało się go dobrze, pomimo trudnego tematu. 
Chciałam przeczytać tę książkę również z pobudek osobistych, gdyż moja Babcia urodziła się na Mazurach i po wojnie jej rodzina traktowana była jak Niemcy i faktycznie poza Babcią wszyscy, którzy wojnę przeżyli, wyjechali ostatecznie do Niemiec. Oczywiście rodzina Babci nie miała nic wspólnego z budową faszystowskiego porządku, żyli z polskimi sąsiadami w bardzo dobrych stosunkach, pomagając sobie nawzajem i podobnie umierając ze strachu każdego dnia wojennej zawieruchy. Losy drugiej Babci przypominają historię Anny, która w czasie wojny przebywała na terenach dziś należących do Białorusi. 

Niestety, nie do końca moje oczekiwania zostały spełnione, ale też przyznaję, że zarówno z powodów rodzinnych jak i tego, że pochodzę z Gdańska, w którym wiele podobnych historii się wydarzyło, te tematy nie są mi obce. 
Dla kogoś, kto chciałby poznać, jak rodził się faszyzm w sercach i umysłach Niemców na pewno będzie to bardzo dobra lektura.

Tak jak napisałam wcześniej bardzo podobała mi się formuła pamiętnika, jednak mam wrażenie, że nie do końca autor miał pomysł na początek i zakończenie powieści. O ile początek wydał mi się dość pospolity to zakończenie już przekombinowane.  

Drażniły mnie trochę fragmenty napisane po niemiecku. O ile rozumiałam wstawianie niemieckich nazw ulic, miejscowości, nazw budynków, o tyle niektóre niemieckie wtrącenia mi nie pasowały. Zgrzytnęły mi również rosyjskie dialogi w pamiętniku Annelore. 
Pewnych niuansów nie pasujących mi do całości było kilka, psuły one trochę wrażenie autentyczności pamiętnika ale to były drobiazgi, natomiast plusem były wyjaśnienia pewnych okoliczności w przypisach, których celem jak się domyślam, było właśnie wzmocnienie tego wrażenia. 

Jeśli macie ochotę przeczytać lekką książkę na poważne tematy, to spokojnie możecie sięgnąć po Elbing - Elbląg. Na zakręcie historii.


Pozdrawiamy

 Monika i Ania



sobota, 25 kwietnia 2020

Mama czyta- Ted Chiang "Wydech"


Barack Obama napisał o niej na FB: „Książka science fiction, która zmusi was do myślenia i postawienia sobie ważnych pytań, będących podstawą człowieczeństwa”.

Zapraszam zatem na zwykłą recenzję o niezwykłej książce.

Wydawca: Wydawnictwo Zysk i S-k
Liczba stron: 400
Data premiery: 24.03.2020

WSZECHŚWIAT ZACZĄŁ SIĘ JAKO POTĘŻNY ODDECH,
WSTRZYMYWANY W PŁUCACH…


W tych dziewięciu zdumiewająco oryginalnych, prowokujących
i wzruszających opowiadaniach Ted Chiang rozważa niektóre z najstarszych pytań stawianych przez ludzkość, a także inne, zupełnie nowe pytania,
które mogły przyjść na myśl wyłącznie jemu.
W opowiadaniu Kupiec i wrota alchemika czasowy portal zmusza sprzedawcę tkanin z dawnego Bagdadu do stawiania czoła starym błędom, dając mu drugą szansę.
W tytułowym Wydechu obcy uczony dokonuje zdumiewającego odkrycia o uniwersalnych konsekwencjach. W noweli Lęk to zawrót głowy od wolności możliwość zajrzenia do alternatywnych wszechświatów umożliwia bohaterom zupełnie nowe spojrzenie na kwestię wolnej woli.

"Wydech" cieszy się ogromną popularnością. "Financial Time" uznał go za jedną z najlepszych książek science fiction 2019 roku, a "New York Times" - jedną z 10 najlepszych książek roku. Cieszę się niezmiernie, że w końcu doczekałam się polskiej premiery tego utworu, bo jest to książka, którą warto przeczytać.

A muszę przyznać, że tenże zbiór opowiadań zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nigdy nie przepadałam za literaturą science fiction. Traktowałam ją, jak swoiste wynurzenia autora. Takie gdybanie, jak by wyglądał świat za kilkadziesiąt lat. "Wydech" sprawił, że ujrzałam ją w nieco innym świetle. A może w końcu
dojrzałam do tego gatunku...


Ted Chiang w swych fantastyczno- naukowych opowiadaniach prezentuje motywy i zagadnienia bardzo popularne w literaturze science fiction i znane czytelnikom tego gatunku. Niemniej realizuje je w taki sposób, że zmusza nas do myślenia, stawiania sobie trudnych pytań, na które nie ma chyba dobrych odpowiedzi.

Zbiór otwiera opowiadanie o wdzięcznym tytule "Kupiec i wrota alchemika". Każdemu z Was alchemia kojarzy się zapewne z próbami przemienienia metalu w złoto, zabiegami mającymi na celu wynalezienie leku na wszelkie choroby czy eliksiru pozwalającego uzyskać nieśmiertelność. U Chianga pojawiają się wrota alchemika, które pozwalają przenieść się w czasie. Czy nie jest to kusząca propozycja? Któż z nas nie chciałby dowiedzieć się co czeka go za 20 lat? I któż nie chciałby cofnąć się w czasie by móc naprawić popełnione błędy? Tylko czy jest to możliwe... Alchemik z powyższego opowiadania przywodzi mi na myśl tytułowego bohatera z powieści Paulo Coelho. Staje się on nauczycielem dla Fuwaada ibn Abbasa i nie pozostawia mu złudzeń. Taki wynalazek nie zmieniłby naszego losu, bo "przeszłość i przyszłość niczym się od siebie nie różnią. Nie możemy zmienić żadnej z nich, a co najwyżej lepiej je poznać." Najważniejsze są nasze doświadczenia życiowe- doświadczenia,
które gromadzimy szukając swej przyszłości i badając to,
co już dawno za nami.


Kolejne opowiadanie w moim odczuciu bardziej wpisuje się w stylistykę s-f. Trafiamy bowiem do świata zamieszkanego przez w pełni zmechanizowanych obcych, którzy jawią się nam niczym roboty napędzane do życia tlenem z wymiennych płuc. Główny bohater próbując badać samego siebie odkrywa, że nic nie trwa wiecznie. Musimy pogodzić się z faktem, że przeminiemy. Końca dobiegnie także świat, w którym istniejemy. I tu pojawia się metafizyczny sens opowiadania- wszystko ma swój kres. Bardziej wnikliwy czytelnik dopatrzy się być może analogi realnym efektem cieplarnianym... Skoro wiemy, co czeka nas w przyszłości, warto podjąć działania mające na celu opóźnienie nieodwracalnych zmian, które sami powodujemy?

Następne opowiadanie jest niemalże igraszką autora z czytelnikiem. "Co z nami będzie" jeśli okaże się, że nie mamy wolnej woli? Czy świadomość, że otaczający nas świat jest kłamliwą iluzją pozwoli nam zachować psychiczny komfort?

"Cykl życia oprogramowania" to historia digitientów- awatarów zwierząt i różnorakich form ich doskonalenia. Autor analizuje różne scenariusze- jak rozwiną się ucząc poprzez pozytywne wzmocnienie i interakcje z ludźmi, a jak poprzez naśladowanie czy oprogramowanie. Pozornie opowiadanie o robotach ma swoje drugie dno- moralne. Digitienty przedstawione są bowiem jako istoty świadome i czujące. Czy można pozbawiać je zatem życia poprzez wyłączenie? Czy nie będzie to swoista eutanazja? Jesteśmy odpowiedzialni za byt, który powołujemy do życia. Myślę, że nieprzypadkowo Ted Chiang porównuje je do osób upośledzonych, niepełnosprawnych... Co chciał w ten sposób przekazać? Przekonajcie się sami...

Zbiór jest dość zróżnicowany, dzięki temu każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Jak się domyślacie, przywołane przeze mnie opowiadania to tylko fragment z "Wydechu".
Szczerze zachęcam Was do lektury, bo książkę Teda Chianga czyta się naprawdę przyjemnie, a refleksje nad technologią i miejscem człowieka we wszechświecie
zagoszczą w waszej podświadomości na dłużej.

Szczerze polecam

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 

dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.




piątek, 24 kwietnia 2020

Testujemy wspólnie z Coricamo #3

Witajcie!

Dziś pora na kolejny post pokazujący nasze cotygodniowe zmagania
 z wzorami  Coricamo. A oto efekty naszej dotychczasowej pracy:

Postępy Agi prezentują się następująco:



U Ani już cudne kwiaty:


Asia zaczęła zarys pierwszej magnolii:


Dla przypomnienia, tutaj możecie zobaczyć jak było poprzednio. Jeszcze jak widzicie sporo przed nami, ale wierzymy, że damy radę. 


Coricamo

Życzymy Wam dużo zdrówka i wspaniałego weekendu:

Agnieszka, Ania i Asia

czwartek, 23 kwietnia 2020

"Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają"- kilka słów o teatrze.

Witajcie Kochani,
dzisiejszy wpis poświęcony będzie sztuce teatralnej, do czego zainspirowała mnie dzisiejsza data. Dziś bowiem swoje urodziny obchodziłby człowiek wybitny, mający ogromny wpływ w rozwój teatru właśnie- William Shakespeare (Szekspir). 


Jak zapewne pamiętacie, ojczyzną teatru była Grecja, gdzie odbywały się tzw. Wielkie Dionizje- uroczystości na cześć boga Dionizosa. Każdy z nas kojarzy ów antyczny teatr z maskami, perukami, butami na koturnach... Spektakle teatralne przeniosły się również do starożytnego Rzymu, a później chętnie sięgano po nie w średniowieczu, gdzie dużą popularnością cieszyły się sztuki o tematyce chrześcijańskiej- tzw. misteria. 
Klasyczne reguły dramaturgii złamane zostały na przełomie XVI i XVII wieku właśnie przez wspomnianego Szekspira. Był śmiałym eksperymentatorem w tej dziedzinie. Nie przejmował się obowiązującymi dotychczas humanistycznymi zasadami budowy dzieł dramatycznych. Łączył komizm z tragizmem, a na scenę wprowadzał fantastyczne zjawy: duchy, czarownice czy elfy. Były to bardzo śmiałe i nowatorskie rozwiązania, ale zyskały tak duże poparcie, że do dziś szekspirowskie dzieła goszczą na deskach niejednego teatru na całym świecie.

Nie będę Was zanudzała historią teatru- a uwierzcie mi, że uwielbiam teatr i mogłabym pisać na jego temat pokaźne elaboraty- a zachęcę Was do wizyty w teatrze.  Niestety w obecnej sytuacji placówki kulturalne są zamknięte, ale dla chcącego nic trudnego. Wiele teatrów wychodzi naprzeciw niesprzyjającym warunkom i udostępnia swoje przedstawienia w Internecie. 
 Bardzo chętnie korzystam z tej formy dostępu do kultury i zapraszam na kilka spektakli teatralnych, które spodobają się Waszym dzieciom:
Król Bul <klik> w wykonaniu Teatru Puszek
Zając Chwalipięta <klik> wg bajki S. Smienkova, również w wykonaniu Teatru Puszek
Pchła Szachrajka <klik> przygotowany przez aktorów amatorów ze Stowarzyszenia Uniwersytet Trzeciego Wieku w Kutnie
Trzy świnki <klik> w wykonaniu Teatru Groteska
Baśń o trzech konikach Teatru Animacji w Poznaniu

Wszystkich zainteresowanych tym, jak to wszystko wygląda od podstaw zapraszam na krótki filmik pt. Jak powstaje spektakl teatralny? <klik> opracowany przez Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie. A może znajdą się tacy, którzy mają ochotę wykorzystać zdobytą wiedzę i sami pobawić się w teatrzyk. Dla nich wychodzę z propozycją, by samodzielnie wykonali pacynkę wraz z aktorami Teatru Groteska w ramach akcji "łap Groteskę w sieci" tutaj, albo kukiełkę korzystając z naszego archiwalnego wpisu tutaj.

Nieco starszych zapraszam na sentymentalny powrót do musicalu z Anią z Zapiecka <klik>.

Mam nadzieję, że dzień z teatrem to fajna alternatywa
 dla innych form spędzania wolnego czasu.

Pozdrawiam Was serdecznie




środa, 22 kwietnia 2020

Podwieczorek # 42 KOLOROWE KANAPKI

Witajcie.
Kanapki. 
Mogą być nudne, zwyczajne albo kolorowe, radosne i ciekawe...
Nawet z kilku prostych składników można wyczarować coś naprawdę fajnego...szczególnie gdy odda się pałeczkę dzieciakom...
Ponadto, nie wiem czy u Was to też się sprawdza? Nawet jeśli dzieciaki nie przepadają za jakimś produktem, to jeśli przygotowują coś sami i go użyją do danej potrawy to zjadają to choćby z ciekawości. Antoś lubi poznawać nowe smaki, ale do oliwek zraził się jakiś czas temu (w przeciwieństwie do najmłodszej siostrzyczki, która oliwki zajada jakby to jakieś najlepsze smakołyki)...tymczasem w kanapkach odkrył na nowo ich potencjał i polubił się z nimi ponownie.


Niedawno w ramach zdalnego nauczania zadanie dla Antka to było właśnie przygotowanie pasty jajecznej lub faszerowanych jajek...ale, że nie przepadamy za takowymi to postawiliśmy na jajko w roli głównej, ale tak zwyczajnie - jajo na twardo plus to, co akurat było w lodówce (papryka,, ogórek, oliwki, szczypior, kawałek sera żółtego, rzeżucha, nieco dzikich roślinek w tym płatki mniszka, kurdybanek i młody podagrycznik) do tego swojski chlebek żytni i masło...
Zwyczajne składniki, prawda? Ale gdy zasugerowałam Antkowi, że na kanapkach może wykreować co mu się podoba wziął się ochoczo do pracy...powstało to, co widać na zdjęciach.





Ostatecznie pasta jajeczna tez powstała, w 100% wymyślona i zjedzona przez Antka. Żółtka, majonez, musztarda plus szczypiorek...

Wykorzystajcie fakt, że dzieciaki teraz więcej czasu spędzają z Wami i jeśli możecie pozwólcie im podziałać w kuchni. To dla nich nauka w każdym calu...nawet takie zwykłe kanapki, robienie ich pomoże rozwijać wyobraźnię, poczucie estetyki, wyćwiczy motorykę małą (obieranie jajek, krojenie, smarowanie kromek masłem).
Kto dziś serwuje kolorowe kanapeczki na podwieczorek/kolację?
Te nasze to było akurat drugie śniadanie...
Pozdrawiamy Was ciepło.
tynka&Antoś


wtorek, 21 kwietnia 2020

Mama czyta- "Niedopowiednia Dziewczyna" J.Harrow


"Nieodpowiednia Dziewczyna" J.Harrow.



Początkowo myślałam, że to będzie typowa opowieść o miłości. Jednak zostałam mile zaskoczona przez autorkę. Czytając kartkę po kartce miałam nieodparte wrażenie, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Bardzo szybko się utożsamiłam z bohaterami przeżywając ich wszystkie emocje- radość, smutek, złość, wzloty i upadki. Czułam się jakbym to ja była główną bohaterką książki.

Pełna emocji, tajemnicza, niedostępna, skrzywdzona Eve staje na przeciwko nowemu wyzwaniu, którego wcześniej nie doświadczyła i nie znała...
Młoda utalentowana tatuażystka  doświadczona i skrzywdzona przez życie poznaje przypadkowo Daniela.... Ale nie nazwałabym tego tylko przypadkiem a zrządzeniem losu wzajemnego przyciągania dwóch różnych osobowości z diametralnie różniących się światów. Daniel wykształcony a zarazem wychowany w kochającej rodzinie jest kompletnym przeciwieństwem Eva, która z kolei jest bardzo buntownicza, nieufna w stosunku do mężczyzn i nie należy do osób wierzących w miłość. Wszyscy ją oceniają po wyglądzie, który może być odpychający dla innych.. Autorka w ciekawy i lekki sposób opisuje ich skomplikowaną relacje, dając nam przy tym mnóstwo różnokolorowych jak i tych mrocznych emocji, które każdy z nas je ma. Znajdziemy tu tez wątki erotyczne, które moim zdaniem dodają lekkiej pikanterii całej książce. Porusza również wiele  tematów jak trudne dzieciństwo, alkoholizm, znęcanie się i wiele innych trudnych sytuacji z tym związanych...
Mamy tu nietypowe połączenie jak w większości bywa w książkach spotykamy się z bad boyem, lecz autorka zrobiła odwrotnie opisując nam Eve jako bad girl. Bardzo mi się to spodobało. Dlatego też ta opowieść jest niebanalna i wyjątkowa. Opisani i wykreowani w bardzo charakterystyczny sposób bohaterzy są bardzo ciekawymi osobowościami i można ich polubić...
Zagłębiając się dalej w książkę doświadczamy bolesnych przeżyć bohaterów, walki z przeszłością o niewykorzystanych chwilach, wyrzutach sumienia i w szczególności o miłości, do której ma prawo każdy. 

 Dwa różne światy, dwie różne relacje, dwa różne charaktery. Czy mogą razem ułożyć sobie życie wbrew utartym schematom? 
Czy mogą zbudować związek oparty na szczerym zaufaniu i wzajemnej tolerancji?
Czy ona jest naprawdę nie odpowiednia dla niego?
 Skomplikowane życie bohaterów, nakłania nas do refleksji i do zastanowienia się nad pewnymi kwestiami w życiu... 
"Nie szata zdobi człowieka...
 Lecz to co ma w środku"
 Nie mniej jednak autorka tą książką skradła mi serce.

Gorąco polecam Wam tę opowieść, gdzie doświadczymy walki z własnymi słabościami, bezwarunkowej miłości, walki z przeszłością a przede wszystkim na niebanalną opowieść łamiąca wszelkie stereotypy. 

Serdecznie dziękuje wydawnictwu Zysk is-ka 
za możliwość przeczytania tej fascynującej książki.

Pozdrawiam ciepło Sandii :)

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

SAL z Hobberią 2 - podsumowanie 1:)

Witajcie!

Najwyższy czas na pierwsze podsumowanie naszego wspólnego SAL- u. Zgłosiło się sporo osób i mamy nadzieję, że niebawem będziemy mogły podziwiać efekty naszej pracy.

Jak wiecie czas świąteczny nie zawsze służy robótkom, dlatego nasze postępy nie są jakieś porażające, ale następnym razem spróbujemy pokazać Wam coś więcej.
A oto, co udało nam się zrobić:

karto_flana:


Aga:


AsiaB:



Zapraszamy do podzielenia się swoimi postępami. Prace można linkować do niedzieli włącznie. 

Pamiętajcie, że bawimy się do końca miesiąca, więc ukaże się jeszcze jeden post z podsumowaniem postępów.

Zapisy co prawda zakończone, ale jakby ktoś jeszcze miał się ochotę z nami bawić, zapraszamy tutaj.

Pozdrawiamy, Zespół KTM