niedziela, 26 kwietnia 2020

Mama czyta: Weronika Dobrzyniecka "Run away" i "Stay away" oraz Wojciech Hajdenrajch "Elbing - Elbąg"

Witajcie,
mamy nadzieję, że pomimo tej narodowej kwarantanny dajecie radę i się nie załamujecie. Monika znajduje też plusy w tej sytuacji. Zrobiła remont kuchni, pomalowała schody, codziennie ma dwudaniowy obiad, piecze bułki i chleb, żeby ograniczyć wychodzenie do sklepu, a do tego nadrabia zaległości z półki hańby. Wiecie, co to takiego? To specjalna półka, gdzie znajdują się książki, które leżą od pewnego czasu i czekają na swoją chwilę. 

Mimo lektury zaległych pozycji Monika czyta również nowości, np. te które dostajemy do recenzji. Ostatnią książką, którą przeczytała były dwie części powieści sensacyjnej pani Weroniki Dobrzynieckiej, wydane przez  Novae Res.

Oto wrażenia Moniki:


"Run away" 


 Etinet to wychowywana przez matkę alkoholiczkę nastolatka. Nie zawsze była grzeczną dziewczynką. Po rozstaniu rodziców sama topiła smutki w alkoholu. Jednak udaje jej się wyjść na prostą. Poprawiła oceny, niedługo ma rozpocząć studia na prestiżowej uczelni. Jej plany komplikują się w momencie, kiedy do szkoły przychodzi nowy uczeń- przystojny Kanadyjczyk. Okazuje się również, że grupa zamaskowanych mężczyzn próbuje ją zabić. Co robić i gdzie uciekać? Dziewczyna decyduje się na ucieczkę przez amerykańskie bezdroża. Sama musi nauczyć się walczyć o sobie i zabijać, a także zmierzyć się z przeszłością.
Weronika Dobrzyniecka stworzyła bardzo dobrą historię. To mieszanka tajemnicy, wątku miłosnego, a także sensacji, niebezpieczeństw i mroku. To idealna historia dla kobiet, którym znudziły się typowe romanse typu żyli długo i szczęśliwe w domku nad jeziorem. To opowieść o dziewczynie, która w krótkim czasie musi stać się odważna na tyle, żeby w imię własnego bezpieczeństwa zabić.
Mimo swoich 550 stron książkę pochłania się dosyć szybko, choć momentami niektóre fragmenty musiałam przeczytać dwa razy, żeby zrozumieć o co w nich chodzi.  Cała książka była bardzo nieprzewidywalna. Rzadko mi się to  zdarza, ale  nie mogłam rozszyfrować kto chciał zabić Etinet. Wątek miłosny Austina i Etinet też nie jest typowym związkiem dwojga nastolatków. Austin jest Aniołem Stróżem głównej bohaterki, choć kłuło mnie w oczy nazywanie jej głupią. Sam tytuł natomiast idealnie wpasował się w treść książki. Przecież to książka o ucieczce. 

"Stay away" to kontynuacja powieści "Run away" i ośmielę się powiedzieć, że jest lepsza niż poprzednia część.


 Po przejściach z poprzedniej części wreszcie życie Etinet zaczyna się układać. Dziewczyna przeprowadza się do Paryża, ma chłopaka, chodzi na studia, prowadzi życie normalnej nastolatki. Jednak nagle jej spokój budzi klient pizzerii, w której pracuje. Dziewczyna zaczyna dostawać listy z pogróżkami, zaczynają ginąć jej przyjaciele. Dziewczyna jest pewna, że to wszystko sprawa jej byłego chłopaka. Postanawia odnaleźć prawdę, przecież zamiłowanie do ryzyka i niebezpieczeństwa ma we krwi. 
Czy jednak na pewno ma rację?
Druga część tylko uświadczyła mnie w przekonaniu, że książki Weroniki Dobrzynieckiej warto przeczytać. Pochłania się je dosłownie jednym tchem kosztem innych zajęć. W moim wypadku nie przeszkadzało mi to, że jestem nie wyspana, ważniejsze dla mnie było przeczytanie jeszcze jednej strony . Myślę, że to jedna z nielicznych książek, które długo zapamiętam. 

Ania wybrała do zrecenzowania powieść obyczajową Wojciecha Hajdenrajcha "Elbing - Elbląg. Na zakręcie historii"

Kilka słów od Ani:



Annelore Heike, główną bohaterkę, poznajemy gdy po koniec lat 70. przyjeżdża do swojego rodzinnego miasta - Elbląga (do 1945 r. należącego do Niemiec), aby odzyskać pamiętnik, który pisała przed II Wojną Światową jako nastolatka i potem, również już jako dorosła kobieta, żona i matka, w czasie wojny.
W domu, w którym spędziła młodość mieszka obecnie Anna, mniej więcej rówieśniczka Annelore, która dzięki swojej świetnej znajomości niemieckiego może swobodnie porozumieć się zagranicznym gościem.

Pamiętnik, zanim jednak na dobre wróci do Annelore, zostaje w Elblągu, czyta go najpierw Anna, a potem jej wnuk.
Z kart pamiętnika dowiadujemy się jak rodził się faszyzm, jak wzrastała nienawiść do drugiego człowieka, co takiego się wydarzyło, że jeden człowiek doprowadził do zagłady milionów ludzi na całym świecie. 
Rodzina Annelore jest wysoko postawiona w systemie zorganizowanym przez Hitlera, ojciec podobno uratował życie samemu wodzowi w czasie Wielkiej Wojny. Znajdujemy się więc w samym centrum najpierw przejmowania władzy, potem organizowania nowego porządku, po budowę obozu w Sztutowie (Stutthof) i tego jak toczyło się życie w Elblągu w czasie wojny.

Miałam duże oczekiwania wobec tej książki, gdy przeczytałam jej opis. Bardzo spodobała mi się formuła pamiętnika i przyznaję, że czytało się go dobrze, pomimo trudnego tematu. 
Chciałam przeczytać tę książkę również z pobudek osobistych, gdyż moja Babcia urodziła się na Mazurach i po wojnie jej rodzina traktowana była jak Niemcy i faktycznie poza Babcią wszyscy, którzy wojnę przeżyli, wyjechali ostatecznie do Niemiec. Oczywiście rodzina Babci nie miała nic wspólnego z budową faszystowskiego porządku, żyli z polskimi sąsiadami w bardzo dobrych stosunkach, pomagając sobie nawzajem i podobnie umierając ze strachu każdego dnia wojennej zawieruchy. Losy drugiej Babci przypominają historię Anny, która w czasie wojny przebywała na terenach dziś należących do Białorusi. 

Niestety, nie do końca moje oczekiwania zostały spełnione, ale też przyznaję, że zarówno z powodów rodzinnych jak i tego, że pochodzę z Gdańska, w którym wiele podobnych historii się wydarzyło, te tematy nie są mi obce. 
Dla kogoś, kto chciałby poznać, jak rodził się faszyzm w sercach i umysłach Niemców na pewno będzie to bardzo dobra lektura.

Tak jak napisałam wcześniej bardzo podobała mi się formuła pamiętnika, jednak mam wrażenie, że nie do końca autor miał pomysł na początek i zakończenie powieści. O ile początek wydał mi się dość pospolity to zakończenie już przekombinowane.  

Drażniły mnie trochę fragmenty napisane po niemiecku. O ile rozumiałam wstawianie niemieckich nazw ulic, miejscowości, nazw budynków, o tyle niektóre niemieckie wtrącenia mi nie pasowały. Zgrzytnęły mi również rosyjskie dialogi w pamiętniku Annelore. 
Pewnych niuansów nie pasujących mi do całości było kilka, psuły one trochę wrażenie autentyczności pamiętnika ale to były drobiazgi, natomiast plusem były wyjaśnienia pewnych okoliczności w przypisach, których celem jak się domyślam, było właśnie wzmocnienie tego wrażenia. 

Jeśli macie ochotę przeczytać lekką książkę na poważne tematy, to spokojnie możecie sięgnąć po Elbing - Elbląg. Na zakręcie historii.


Pozdrawiamy

 Monika i Ania



2 komentarze:

  1. Ja początkowo wpadłam w depresję, jednak wzięłam się w garść i chodż jest ciężko pogodzić 2 dzieci w domu 24h/24h 7 dni w tygodniu, partnera który zamyka się w sypialny bo praca zdalna i moje studia z wykładami on-line oraz mnóstwem zadań z przedszkola i uczelni. Ale też odnajduję plusy, a to coś znowu wyklejamy, a to haftuję w ogródku, patrząc jak się moje dzieci tłuką między sobą xD, noo i ten luksus że nie muszę jeżdzić z Nikodemem (2 lata) na uczelnię która mam na drugim końcu Poznania, komunikacją miejską 1,30 godziny w jedną stronę, tylko sobie wszystko robię jak pójdą spać, albo mam wykład z dziećmi na kolanach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ale czad! Podziwiam ze tyle czytacie Dziewczyny! Ja w tym miesiacu prawie nic... Dzieki za kolejne lektury :)

    OdpowiedzUsuń