Śpieszmy się
ksiądz Jan Twardowski
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwszą.
Kot w pustym mieszkaniu
Wisława Szymborska
Umrzeć -tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywany i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.
Epitafium
Jarosław Smalej
Życie to taka nieuchwytna chwila
Jak refleks światła na skrzydłach motyla.
Jak kropla wody w pustyni istnienia.
Nie odchodź! Mam Ci tyle wciąż do powiedzenia!
Chciałbym Cię budzić ciepłem i śpiewem słowiczym.
Tymczasem pomilczymy sobie o wszystkim i o niczym.
I zanim się wybierzesz przed stwórcy oblicze
Poczuj na swojej dłoni mój ciepły policzek.
Na wszystko inaczej, wyraźniej dziś patrzę.
Tak dawno nie byliśmy w kinie i w teatrze.
Mijały kolejne wiosny lata i zimy
A ja ciągle myślałem; mamy czas - zdążymy.
Teraz wiem, że niestety za mało, za rzadko
Mówiłem, jaką dobrą jesteś i żoną i matką
Czas stracony nadrobić chciałbym bez wytchnienia
Tak wiele jeszcze miałem Ci do powiedzenia!
Dla Ciebie posadziłem latem tulipany,
Krokusy i malwy w pobliżu altany.
Płaczą smutne rośliny, bo cóż wdzięk ich znaczy,
Gdy Ty ich kwitnienia nigdy nie zobaczysz.
Świadomość przemijania tnie jak ostrzem brzytwy.
Wypowiedziałem już wszystkie znane mi modlitwy.
A teraz chodzę otulony rozpaczy opończą.
I Boga proszę; Nie odchodź! Bo łzy mi się kończą.
Amen :)
OdpowiedzUsuń