Ta niesamowita książka jest już ze mną jakieś 3 tygodnie i wciąż nie potrafię się nią nacieszyć.
Sposób w jaki autorka opisuje swoja pasję do roślin jest uzależniająca. Nie czyta się tej książki jak trudnego podręcznika (choć wiedzy, doświadczenia i nazewnictwa jest ogrom!!), a raczej jak dobrej jakości powieść, gdy w myślach jak mantrę powtarzamy "żeby się jeszcze nie skończyła".
Każda strona książki przesycona jest wyczuwalną miłością Pani Ruty do roślin.
Gdy ktoś pisze o czymś co lubi, co kocha, co mu sprawia przyjemność, co nie jest w żaden sposób wymuszone to czytelnik to czuje...to się da odczuć. Jakby poprzez słowa przechodziła jakaś niewidzialna energia, moc...w tym przypadku płynąca od roślin, które całe swoje dobro oddają w ręce znawcy i pasjonatki- Pani Ruty.
Miłość do tego, co nas otacza powinniśmy pielęgnować od małego. Jadzia (za 2 miesiące dwulatka) dziarsko łapie koszyczek i idzie ze mną na pola i łąki...co z tego wyniesie? Myślę, że już w przyszłym roku może mnie zaskoczyć :) jak niegdyś moja-wówczas czteroletnia- Zosia, z moją niewielką pomocą na święceniu bukietów zielnych wymieniła ponad 20 nazw roślin.
W tej książce wiele mnie zachwyca. Proste fotografie, pełne naturalnego piękna. Moc wiedzy merytorycznej, ilość przepisów na wszelakie specyfiki. Nawet papier - jakby w zgodzie z naturą...nie na wysoki połysk, a taki ...hmmm?? szlachetnie prosty. Przejrzyste rozdziały. I ten styl autorki...Wyobrażam sobie Ją jak sunie lekko po swoim zielnym ogrodzie dotykając wszelakiego ziela dłonią (pamiętacie taki fragment z "Gladiatora", gdy Maximus z czułością dotyka zboża?)...może kiedyś uda mi się spotkać Panią Rutę podczas warsztatów jakie organizuje. Jedno wielkie marzenie :)
Te chwile z książką "O czym szumią zioła" to moje osobiste momenty wytchnienia od rutyny codzienności. Po lekturze nawet kilku akapitów, napełniona jakąś wewnętrzną potrzebą wybywam albo o poranku, gdy dzieciaki jeszcze śpią, albo o zachodzie słońca, gdy świat taki piękny, na swoją łąkę...
Zbieram wszelakie dostępne w zasięgu dłoni ziele...przynoszę do domu i w zadumie, czasem łapię się na tym, że wsłuchuję się "O czym szumią zioła"...
A tu już dzisiejsze my, Zosia i ja...przygotowujemy się na jutrzejsze Święto. Zbieramy kwiecie...
Zbieram wszelakie dostępne w zasięgu dłoni ziele...przynoszę do domu i w zadumie, czasem łapię się na tym, że wsłuchuję się "O czym szumią zioła"...
I przy okazji rzutem na taśmę zapraszamy Was do udziału w Konkursie "Cudowna Moc Bukietów"...zdjęcia Waszych zielnych bukietów, które jutro poświęcicie oraz formularz zgłoszeniowy trzeba przesłać dziś do godziny 18tej. Szczegółowe informacje TU<klik>
A jeśli w jakiś sposób zachęciłam Was do poznania tej lektury możecie ją kupić tylko TU<klik>, na stronie autorki.
Pozdrawiam Was ciepło!!
tynka
Bardzo ładne zdjęcia i książka na pewno interesująca,takie kompendium wiedzy o ziołach :)
OdpowiedzUsuńJednak cena jak dla mnie na razie zaporowa.
Piekne Wy dziewczyny ! No i ta Twoja Justynko kwiatowa codzienność:) cudnie!!!
OdpowiedzUsuńJustynko zawsze lubię tą Waszą łakę, tyle roślin wokół, tyle zapachów, tyle wiejskości. Pięknie dziewczyny wyglądacie w wiankach a Jadzia jaka zaciekawiona roślinkami. U nas nie ma takich polan, wszędzie kukurydza, zboże. O kawałek dziczy trudno a nawet nie chodzi o zbiór ziół bo na nich się nie znam ale chciałabym czasem usiąść w osamotnieniu ze swoimi myślami. Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuń