Witajcie kochani,
dziś zapraszam Was na przedpremierową recenzję książki Doroty Sumińskiej "Dość".
Książka ukaże się na rynku wydawniczym 16 września, a ja już dziś mam przyjemność zrecenzowania jej, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego, za co bardzo dziękuję.
Dorota Sumińska jest lekarzem weterynarii i autorką kilku interesujących książek, m. in. "Zwierz w łóżku", "Do serca przytul psa" czy "Jak wychować dziecko, psa, kota... i faceta". Przyznam szczerze, że panią Dorotę zdecydowanie bardziej kojarzę z programem dla dzieci i młodzieży "Zwierzyniec", który emitowano na TVP1. Jawi się ona w tymże programie, jako osoba z pasją, która naprawdę kocha zwierzęta i wie o nich niemal wszystko. Nic więc dziwnego, że z ogromną przyjemnością postanowiłam zapoznać się z najnowszą publikacją Doroty Sumińskiej: książką kontrowersyjną- protestem, manifestem "suki w ludzkiej skórze".
"Jak, do diabła, możemy żyć, wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?"
To pytanie, zaczerpnięte z reportaży Martina Caparrosa, powraca wielokrotnie u Doroty Sumińskiej. Autorka wychodzi z założenia, że nie wolno milczeć, gdy codziennie tysiące, a czasem i miliony zwierząt ginie, bądź jest trzymana w nieludzkich warunkach, by zaspokoić nasze konsumenckie potrzeby. Autorka w sposób obrazowy i niezwykle plastyczny daje nam odczuć, jak to jest "być prefabrykantem do produkcji wędlin, maszyną do mleka gwałconą sztywną rurką, matką, której dzieci są zabierane na rzeź tak często, że aż jej to obojętnieje". Nie ukrywam, że książka momentami jest dość brutalna, ale i kontrowersyjna. W trakcie lektury miałam mieszane uczucia. Z jednej strony każdy z nas konsumuje produkty pochodzenia zwierzęcego- jaja, mleko, mięso. To naturalne i nikogo nie dziwi. Tak skonstruowany jest łańcuch pokarmowy. Z drugiej strony autorka stawia na szali kwestie etyczne, moralne, dobro zwierząt. Jestem kurą, krową, koniem, suką. Co to znaczy? Zależy, kto pyta. A uwierzcie mi, odpowiedź na to proste pytanie niejednokrotnie Was zaskoczy, bo autorka pozwala nam ujrzeć świat z perspektywy konkretnego stworzenia. Taki sposób artystycznego wyrazu sprawia, że suche prawdy, na które w normalnych warunkach jesteśmy głusi, docierają do nas ze zdwojoną siłą. Torturowanie, cierpienie zwierząt zazwyczaj kojarzyło mi się z bezsensownym zabijaniem ich dla kości słoniowej, futer czy skóry. A tak na dobrą sprawę prawdziwa tragedia rozgrywa się na naszych oczach, tylko my nie chcemy się do tego przyznać. Rzeźnie, tuczarnie, fermy, ingerencja w genetykę na potrzeby tworzenia nowych ras... I to wszystko robi człowiek, który uważa się za miłośnika zwierząt, walczy o ginące gatunki, a jednocześnie do granic wykorzystuje to, co dała natura. Mamy jedno życie, które chcemy wykorzystać jak najlepiej, dlaczego więc życie "przyjaciół mniejszych" zamieniamy w prawdziwy koszmar? Pani Dorota ma rację pisząc: "Oburzają nas zbrodnie drugiej wojny światowej. Oburza każda zbrodnia ludobójstwa. Nie skończą się one, dopóki my, oburzeni, nie przestaniemy mordować. (...) rzeźnie to fabryki śmierci, a tuczarnie już nie są chlewikami, lecz kombinatami okrucieństwa i cierpienia". Przestańmy zatem zachowywać się, jak biblijny Piłat i umywać ręce. Uświadomienie sobie skali problemu to pierwszy krok do zmian w sposobie myślenia i postępowania...
Gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę.
Pozdrawiam serdecznie
Aga S
Zapisuje zatem, dzieki !
OdpowiedzUsuń