poniedziałek, 27 maja 2019

Szlachetne zdrowie po 30-tce



„Bliżej mi do 30-tki niż do 20-tki…” Uwielbiam ten tekst, sprawdzi się nawet po 50-tce 😉



Ach ten wiek… czas leci nieubłagalnie i mimo, że pytana o wiek nadal odpowiadam, że mam 30 lat, to dobijam do 36 roku życia, dzień za dniem ucieka mi między palcami i ani się obejrzę, a będę już witać się z 40-tką!

Gdzie nie czytam i z kim nie rozmawiam, mamuśki po 30-tce, to naprawdę zapracowane babki! Jeśli nie zajmujemy się domem, pociechami, to póki pogoda… szybko wskakujemy do ogrodu ogarnąć grządki, trawnik, rabaty… pracujemy w domu czy robimy karierę, i tak ciągle gonimy czas! Musimy powiedzieć STOP, zatrzymać się na chwilę i zastanowić, co możemy zrobić, by nie zwariować…



Dość stresu, dość nerwów, czas o siebie zadbać, bo kto jak kto, ale mamuśki mają dla kogo żyć! Dlatego dziś, jak najbardziej w temacie naszego cyklu, zastanówmy się, co możemy zrobić dla siebie.



KROK 1

Nie bądźmy wobec siebie tak wymagające!



Powiedzmy sobie w końcu, że jesteśmy najlepsze, jakimi możemy być. Nie dążmy do ideału, nie zachodźmy w głowę, że dzieciak idzie do szkoły czy przedszkola w niedoprasowanej koszulce, zmywarka nie jest jeszcze rozpakowana, a łóżka nie są pościelone. Ta wieczna lista zadań do wykonania może każdego, nawet najspokojniejszego osobnika przyprawić o zawroty głowy, a z każdą chwilą, kiedy zauważamy, że nie wykonamy części planowanych pozycji, narażamy siebie i nasze otoczenie na niepotrzebny stres.

Poranne wyjście z domu zawsze będzie łatwiejsze, jeśli nie narzucimy sobie zbyt wiele punktów do wykonania, a skupimy się na przygotowaniu siebie i dzieci… i jakoś to pójdzie 😉

Patrząc choćby po sobie, wiem jak często odczuwam frustrację z powodu ciążących tematów, obowiązków, zadań, wówczas łatwo jest o wybuch złości, później wyrzuty sumienia…  Często niepotrzebnie koncentruję się na dążeniu do tego, jaka chciałabym być, co zabiera mi sporo energii i czasu, które mogłabym w rzeczywistości dać moim dzieciom…

Stąd od dziś mówię sobie, że mój plan na dany dzień będzie realny i możliwy do wykonania.

Mało tego, wykreślając swój dominujący perfekcjonizm, postaram się doceniać swoje starania, a nie tylko wiecznie dążyć do oczekiwanego efektu.



KROK 2

Bądźmy asertywne i prośmy o pomoc!



Kochane babeczki, nie wiem, jak Wy, ale ja mam z tym problem. Z reguły nie potrafię mówić NIE, a kiedy zmuszona jestem komuś odmówić, zawsze męczą mnie wyrzuty sumienia… Dlaczego? Bo często nie zastanawiam się czego ja tak naprawdę chcę. Kończy się to zarwanymi nocami i znowu stresem!

Kluczem do naszego lepszego samopoczucie jest też asertywność wobec rodziny, znajomych, czy pracodawcy, ale też wobec dzieci. Niekiedy musimy odpowiedzieć na ich potrzeby „ rozumiem, że chcesz ze mną spędzić czas, ale w tej chwili jestem zmęczona, potrzebuję odpocząć”. Niekiedy musimy powiedzieć innym, że coś jest dla nas ważne i postawić to nad potrzebami innych. Mało tego, musimy się też nauczyć prosić o pomoc! Wraz z tym podejściem i nasze pociechy lepiej będą sobie radzić w życiu z ciążącą frustracją, zobaczą jak ważna jest współpraca, że każdy – poza nimi - ma prawo mieć jakieś potrzeby.


KROK 3

Bądźmy szczęśliwe!



Wobec natłoku zadań, stresu, gonitwy, dążenia do realizacji planów, często nie zastanawiamy się, co już osiągnęłyśmy. Mimo problemów, kłopotów, przysiądźmy i sporządźmy listę tych rzeczy, z których jesteśmy dumne, zadowolone, które sprawiają nam radość.

Zacznijmy więc myśleć, że „nie mam wszystkiego, ale kocham wszystko, co mam”.



Będąc kiedyś w trudnym okresie sięgnęłam po książkę „Naucz się żyć” M.S. Billmark, to dzięki niej codziennie w terminarzu zaczęłam spisywać dobre rzeczy, dobre zdarzenia z każdego dnia. Bardzo mi to pomogło przetrwać tamten czas, co więcej pozwoliło docenić to, co mam i teraz – mimo kłopotów mniejszych czy większych – staram się zawsze „łapać chwilę”.




KROK 4

                  Dbajmy o zdrowie!         



Poprzednie punkty już nawiązywały do krwiożerczego stresu, jaki nas często dobija…  Atakuje nasz organizm, blokując często nasz metabolizm, stwarzając wszelkie zaburzenia, np. snu. Nie możemy sobie na to pozwolić, stąd jeśli nie pomagają tu zmiana nastawienia, asterywność, czy wszelka pomoc naszych bliskich i mimo wszystko otoczenie boksuje nas wciąż, to szukajmy naturalnych sposobów na jego minimalizowanie.

Próbowałyście kiedyś w stresujących sytuacjach popijać wodę maleńkimi łyczkami, albo prosiłyście kiedyś męża, by przytulił Was i głaskał po lędźwiowym odcinku kręgosłupa, lub robiłyście sobie kilkuminutowy relaks głaszcząc ukochanego czworonoga? Niby głupota, a spróbujcie czasem.

Zawsze możecie też sięgnąć po ziołową herbatkę ( np. miętową, rumiankową, czy zieloną)

lub po prostu włożyć trampki i pobiegać, czy wsiąść na rower. Taka samotna wycieczka uwolni Was nieco od zgiełku codzienności, pozwoli pozbierać myśli, poza tym uwolni energię do dalszego działania. Tak, następnym punktem tego kroku jest ruch, który jest sposobem na wzmocnienie nie tylko mięśni i stawów, ale naszego całego ciała. Systematyczne ćwiczenia wesprą działanie naszego metabolizmu, wzmocnią odporność i pozwolą utrzymać odpowiednią wagę ciała. Zdecydowanie pozwolą nam się wolniej starzeć, tym bardziej jeśli w parze zadbamy również o prawidłową dietę.



I nie będę tu pisać o morderczych dietach odchudzających, bo mimo, że sama dźwigam zbyt wiele kilogramów, nie uciekam się do nich (w naszym wieku, to już lepiej chudnąć powoli, ale zdrowo 😉).

Piszę tu po prostu o zdrowym odżywianiu, zachęcam do analizy naszego menu.

To, czy jemy regularnie, jak wartościowo ma olbrzymie znaczenie dla naszego ciała.

Po pierwsze musimy wyeliminować z diety składniki ewidentnie szkodzące ( u mnie już w odstawkę poszedł cukier, mąka, minimalizuję sól). Eliminujmy wysoko przetworzoną żywność, już na etapie zakupów wybierajmy produkty możliwie naturalne (o świadomych zakupach poczytacie TUTAJ) i nade wszystko doceńmy otaczającą nas przyrodę i sezonowość jej darów!

Poza tym wysypiajmy się! Dajmy naszym organizmom czas na regenerację!



KROK 5

Podarujmy sobie trochę czasu!



Ten punkt jest czasem naprawdę trudny do zrealizowania, nie da się ukryć, że natłok obowiązków, praca, dzieci, dom często nie sprzyjają chwili dla siebie…

Nie każdy ma pasjonującą pracę, w której się realizuje, choć i od takiej pracy, potrzebny jest odpoczynek.

Pomyślmy więc, co lubimy robić, kiedy najlepiej odpoczywamy, twórczo, w ruchu, czy na leżaku z książką? Tak zaplanujmy dzień, tak sterujmy domownikami, by dali nam na to choć chwilę… Pozwólmy, by zmywanie trochę poczekało 😉



Trzymam za Was kciuki!



To wszystko Kochane, takie są moje dzisiejsze, luźne przemyślenia, co mogę jeszcze zrobić, by o siebie zadbać. Zapewne jutro zorientuję się, że jeszcze o czymś mogłabym wspomnieć …

A może Wy macie jakąś receptę na życie po 30-tce?



Może sięgnięcie jeszcze po garść lektury?








Ściskam

Lola




1 komentarz:

  1. No prosze prosze, wolne mysli a ile tego! Swietnie zebralas wszystko w jednym !!! I z wiekszością sie zgsdzam 👍😄

    OdpowiedzUsuń