"Cała szkoła mówi o mnie"
„Cała szkoła mówi o
mnie” to debiut literacki Michelle Quach i muszę stwierdzić, że to bardzo dobry
początek literacki. Książka dla młodzieży ale bardzo dobrze mi się ją czytało.
Treść pełna humoru, walki o swoje prawa a także i romansu. Autorka, która mieszka
w Los Angeles i jest pochodzenia chińsko-wietnamsko-amerykańskiego w takich
właśnie realiach osadziła bohaterów swojej książki.
Eliza, uczennica
ostatniej klasy szkoły średniej, pochodzi z chińskiej rodziny, która
wyemigrowała do Ameryki. Jest bardzo zaangażowana w prowadzenie szkolnej gazety
i poznajemy ją w momencie gdy kandyduje na redaktora naczelnego. Żyje w
przekonaniu, że liczy się ciężka praca, wykształcenie i zasady. Nie przywiązuje
uwagi do ubioru, uczesania, wyglądu zewnętrznego do tego stopnia, że chodzi
codziennie w dużym, starym swetrze, który dostała od babci (bo nawet dziadek
nie chciał w nim chodzić).
Len, rówieśnik Elizy,
pochodzenia japonsko-amerykańskiego. Był zawodnikiem baseballu, ale z powodu
kontuzji aktualnie nie gra i także pisze artykuły do szkolnej gazetki. Jest
przystojnym, wysokim luzakiem, który potrafi świetnie pisać a także jak się
okazało przemawiać. Właśnie dzięki tej ostatniej umiejętności (i jak twierdzi
Eliza przez to, że jest facetem) to on zostaje redaktorem naczelnym gazetki.
Jak się domyślacie tu
wybucha wojna. Ale jaka! Eliza pisze manifest, w którym oskarża ludzi o seksizm
i mizoginie. Gdy na jej szafce pojawia się pewien napis (nie mogę Wam zdradzać
wszystkiego) oświadcza, że jest feministką i twardo broni tej tezy odnajdując w
szkole i w życiu wiele przykładów złego traktowania kobiet. Dziewczyny przyłączają
się do niej. I sami musicie przeczytać co wymyśliły.
Jak tych dwóch wrogo
nastawionych bohaterów się w sobie zakochało? Nic nie było proste – tak jak w
życiu.
Książka pokazuje, że nawet bardzo wielkie oddanie jakieś sprawie weryfikuje życie, które bywa nieprzewidywalne. Dowiadujemy się, że nic nie jest czarno-białe i nie możemy ludzi oceniać po pozorach. Jest tu poruszony temat hejtu, emigracji, odpowiedzialności za słowa i czyny, przyjaźni, która zostaje wystawiony na próby, ambicji i strachu przed porażką…. To naprawdę mądra powieść ale nie nudna, wręcz wciągająca poprzez perypetie bohaterów i ich przyjaciół.
Podoba mi się postać
dyrektora szkoły, jego wyrozumiałość, szanowanie poglądów, wolności słowa i
rozmowy z uczniami. To naprawdę takie „amerykańskie” – hihihihi. Uczniowie
natomiast zaskoczyli mnie poziomem dialogów jaki prowadzą, choć nie myślcie, że
wszystkie ich wypowiedzi są takie wspaniałe. Są też i normalne młodzieżowe odzywki,
docinki itp.
Zachęcam Was gorąco
do sięgnięcia po tą książkę . Nie trzeba mieć „nastu” lat by miło spędzić z nią
czas. A na koniec jeden z cytatów – przemyśleń głównej bohaterki: „…tworzymy te
bariery, ponieważ liczymy, że nas ochronią. (…) Jednak w rzeczywistości to, co
budzi nasz strach, często rozprzestrzenia się w nas samych, bez względu na to,
jak wieloma murami się ogradzamy.”
Pozdrawiam z tarasu :)
JB
Dzieki:)
OdpowiedzUsuń