sobota, 18 listopada 2023

Mama czyta - "Ballady Beleriandu" J.R.R Tolkien (cz.3 Historii Śródziemia Ch. Tolkiena)

Zacznę od tego, że twórczością J.R.R Tolkiena fascynowałam się jakieś 15-17 lat temu, kiedy byłam w gimnazjum i liceum. Przeczytałam Hobbita, Władcę Pierścieni (a żeby to jeden raz), Silmarillon i jeszcze kilka innych książek dotyczących samej twórczości Tolkiena. Władcę Pierścieni oglądałam z 5 razy co najmniej i są to według mnie jedne z najlepiej nagranych filmów wszechczasów. Stąd z chęcią wzięłam do recenzji wydane przez wydawnictwo Zysk i S-ka "Ballady Beleriandu". W sumie to wzięłam je w ciemno. I już po wstępie zastanawiałam się, czy aby nie zaszalałam... Mimo długiej rozłąki z książkami Tolkiena nadal uważałam, że pamiętam co w Śródziemiu i nie tylko piszczy, a tu już sam wstęp wprawił mnie w nielichą konsternację... Chyba jednak słabo znałam Tolkiena lub pamiętałam mniej niż mi się wydawało. Do tego książka okazała się pisana "wierszem" składającym się z par ośmiozgłoskowych wersów. Jakoś tak przypomniał mi się nasz polski Pan Tadeusz (dla przypomnienia trzynastozgłoskowiec). Jak dalej potoczyła się lektura Ballad Beleriandów? Czy moje obawy były słuszne? Zapraszam Was do przeczytania całej recenzji :) 

Po raz pierwszy sięgnęłam po twórczość Tolkiena odtwarzaną przez jego syna Christophera. Trzeba przyznać, że wykonał on kawał ciężkiej i solidnej roboty. Ballady Beleriandu to nie tylko dwie opowieści: Ballada o dzieciach Húrina i Ballada o Leithian, ale także próba usystematyzowania twórczości J.R.R Tolkiena i jego nieopublikowanej spuścizny. Same ballady podzielone są na części, a po każdej z części znajdziemy obszerne przepisy i uwagi do danej części, w których Christopher Tolkien porównuje treść Ballad do innych dzieł ojca i tłumaczy powiązania i ewentualne różnice między nimi. Jeśli nie jest się fanatykiem Tolkiena, który przeczytał większość jego wydanych dzieł i jest biegły w całościowej historii Śródziemia i historiach rodów, można dla spokoju ducha ominąć praktycznie całe przypisy i uwagi i przeczytać sam tekst ballad. Przypisy są według mnie próbą tak jak pisałam wyżej usystematyzowania i chronologicznego ułożenia nieopublikowanej twórczości Tolkiena, porównania jej tekstu z innymi dziełami, a częściowo także "zajrzenia w głowę" pisarzowi. Jednak ich ilość i złożoność może czytelnika przytłoczyć lub wręcz zanudzić. Dlatego jeśli podczas ich czytania nie będziesz czuł/a flow to polecam po prostu ominąć przypisy i skupić się na samych balladach, które są kwintesencja tolkienowskiego pięknego języka. 

Na początku tekst pisany wierszem czytało mi się trochę nieswojo, a niektóre zdania brzmiały dziwnie i nieskładnie (to zapewne dlatego, aby zachować ośmiozgłoskowość wersów. Chociaż przyznam, że nie sprawdzałam w trakcie czytania czy faktycznie tyle mają). To już po dwóch stronach całkowicie wciągnęłam się w historię Morwiny, która dokonała ciężkiego wyboru i odesłała własnego syna na łaskę króla elfów. A potem z zapartym tchem czytałam historię dorastania Túrina i jego nieszczęśliwego życia. Wciągnęłam się w opowieść o walce dobra ze złem, elfów z orkami i oczywiście co jest charakterystyczne dla Tolkiena - o przyjaźni i braterstwie broni ponad wszystko. 

To co jest w Balladach z Beleriandu piękne to opisowy język. Podążając za postaciami z opowieści widzimy oczyma wyobraźni cudowne krainy królestwa Elfów, ale także ponure i groźne szczyty Gór Żelaza i spieczoną Spragnioną Równinę. Widzimy ze szczegółami to samo co bohaterowie, dzięki czemu możemy jeszcze bardziej wczuć się w ich emocje - poczuć radość uwolnienia czy ból po stracie przyjaciela. Jak już zacznie się czytać to historia zarówno Turina, jak i Leithian wciągają aż do ostatniego wersu.
Polecam więc zaopatrzyć się w dużo czasu oraz zimowy zestaw kocyka i ciepłej herbatki, bo z lekturą ciężko się rozstać :) Finalnie mogę powiedzieć, że miło było mi się ponownie przenieść do Śródziemia i Tolkienowskiego świata elfów, krasnoludów i ludzi (no oczywiście także orków ;-) ). Z ciekawością przeczytałam także część uwag i przypisów, aby rozjaśnić sobie co nieco tolkienowskich zawiłości, a przede wszystkim przeczytać nieliczne ciekawostki z życia pisarskiego samego J.R.R. Tolkiena. A Ty, skusisz się? 

N.Kiler Inspiruje

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz