sobota, 4 grudnia 2021

Mama czyta - "Stan splątania" Roksana Jędrzejewska-Wróbel

Witajcie.

Dziś zapraszamy Was na podwójną recenzję, bowiem książkę p. Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel "Stan splątania" dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego <klik> otrzymały: tynka i karto_flana.

karto_flana

Trojka nastolatków: Lena, Maria i Miłosz chodzą do tej samej klasy. Niedługo skończą szkole podstawową i będą musieli dostać się do dobrego liceum. Zależy na tym ich rodzicom, sami nastolatkowie po prostu wypełniają ich oczekiwania: uczą się, odrabiają lekcje, piszą klasówki, zbierają dodatkowe punkty uczestnicząc w różnych projektach. Takim właśnie projektem jest wolontariat w domu pogodnej starości, do którego właśnie zgłasza się ta trojka. Początkowo w ogóle im się tam nie podoba, czują się nie na miejscu, nie umieją odnaleźć porozumienia ze staruszkami. Z biegiem czasu zaprzyjaźniają się jednak z Elodią, Bertramem i Jarminą. Znajomość ta okazuje się bardzo cenna dla obu stron. Ale także rodzice nastolatków zyskują na tej znajomości.

Książka jest naprawdę wzruszającą. Odkrywa przed nami to, co tak naprawdę jest wartościowe w tym życiu: a więc nie pogoń za sukcesem i uznaniem, a autentyczność w przeżywaniu, przyjaźń, wzajemne wsparcie. Tej lekcji nastolatkowie na pewno nie zapomną, mam nadzieje, ze czytelnik tez nie.

tynka
To nie moja wina, że gdy byłam dzieciakiem a potem nastolatką nie było jeszcze Harrego Pottera, czy Sagi Zmierzch...nadrobiłam te historie będąc już w "dojrzałym" wieku...Harrego czytałam swoim dzieciom, sagę sama dla siebie... Nie mam problemu z sięgnięciem po lektury niby przeznaczone dla nastolatków, szczególnie jeśli czyta się je dobrze. A kiedy czyta się coś dobrze? Po pierwsze narracja musi być płynna, niemęcząca, a historia co najmniej interesująca lub pod jakimś względem nam bliska.

Tak  było i w przypadku tej książki. Autorka, Roksana Jędrzejewska- Wróbel obnaża w swojej powieści lęki i obawy wielu pokoleń. To historia przede wszystkim trójki młodych ludzi, ich rodziców a także "staruszków" z pewnego domu opieki.
Łączy ich największa chyba bolączka współczesności : poczucie osamotnienia i braku zrozumienia!


Najbardziej przerażające wydaje mi się, że gdy to ja byłam ósmoklasistką to mam wrażenie, że przeżywałam podobne rozterki, co młodzi bohaterowie...a to przecież już tyle czasu temu! Ja miałam i tak o niebo lepiej, bo na mnie nikt nie wymuszał presji bycia naj w każdej dziedzinie, nie było tez aż tak popularne, żeby po lekcjach młodzież uczestniczyła dzień w dzień w jakiś dodatkowych zajęciach "udoskonalających", "poszerzających wiedzę", "zwiększających kwalifikacje", "dokształcających w tylu dziedzinach". 
Trójka głównych bohaterów tej historii: Lena, Maria i Miłosz to przede wszystkim samotni, zaszczuci oczekiwaniami rodziców (którzy oczywiście działają w dobrej wierze), łaknący obecności drugiego człowieka i uwagi skierowanej na nich-młodzi ludzie. Ale właśnie...kto z nas nie przeżywał tego niemalże namacalnego "werterowskiego" bólu istnienia?
Z drugiej strony poznajemy sylwetki wyjątkowych starszych osób: Elodię, ekscentryczną optymistkę, Jarminę wieczną buntowniczkę i Bertrama wrażliwego artystę muzyka.
Te dwa zgoła inne światy młodych i starych łączy, jak napisałam wcześniej, przede wszystkim samotność! Co zatem stanie się, gdy młodzi ludzie "zmuszeni" do odbycia wolontariatu w domu opieki (no bo przecież punkty do świadectwa trzeba dodatkowe zdobyć, aby mieć szansę na dostanie się do lepszego liceum!!) zetkną się ze światem starości, rozkładu, bólu i nieprzyjemnych zapachów? 
Początkowo oba światy młodych i starych stały jakby na linii ognia, i młodzi i starzy patrzyli na siebie "spode łba", młodzi przerażeni, bowiem ich życie pozbawione było tego, co nie idealne, więc w zderzeniu z bezzębnymi, otumanionymi lekami i niesprawnymi fizycznie starszymi osobami przeżyli szok. Zresztą staruszkowie byli równie mocno przerażeni...witalnością i nieśmiałością dzieciaków, które ich odwiedziły w niewiadomym celu.


Od zawsze interesowały mnie międzypokoleniowe relacje. Wiele lat pracowałam na oddziałach szpitalnych jako wolontariuszka, a podczas studiów pracowałam jako opiekunka schorowanych osób starszych za granicą. Troszeczkę inaczej postrzegałam starość aniżeli młodzi bohaterowie w tej powieści, bowiem ja z nią obcowałam, miałam schorowanych dziadków, starowinki ciocie...starość nie była dla mnie przerażająca ani w żaden sposób odrażająca. Po prostu BYŁA! Była czymś naturalnym.
Jednak gdy wprowadzałam nowych wolontariuszy na oddziały, niejednokrotnie widziałam w ich oczach to, co czuli Maria, Lena i Miłosz.
Wielki szacunek dla autorki za wyjątkowo trafne spostrzeżenia (niestety, nic w tym dobrego, że są trafne, bo to oznacza, że jako społeczność szwankujemy i to bardzo, spychając na margines poszczególne jednostki) tego, co się czuje wchodząc w relacje młody-stary. To niesamowita więź z "korzyścią" dla obu pokoleń...młodzi ofiarują swoje siły witalne, spontaniczność, szczerość, młodzieńczą odwagę...a starsi służą młodym CZASEM, doświadczeniem przeżytego życia...Wiele dobra z takich relacji można wyciągnąć...ta historia to pokazuje w sposób wyjątkowy.
Muszę się przyznać, że wiele razy przy tej lekturze oczy miałam mokre od łez, bowiem nakreślone przez autorkę charaktery bohaterów, głęboko dotykały we mnie struny wspomnień moich własnych przeżyć. Jakże one były bliskie temu o czym czytałam!

Polecam tą historię każdemu, kto nie boi się zmiany w sobie!

Dziękujemy Wydawnictwu Literackiemu za możliwość zapoznania się z tą historią.

karto_flana&tynka

2 komentarze: